Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2008, 15:22   #17
Van der Vill
 
Van der Vill's Avatar
 
Reputacja: 1 Van der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumny
Z drżeniem dłoni Rudiger podał niziołkowi medalion. No, podał to za dużo powiedziane - raczej zmusił się do rozwarcia palców. W końcu paser musiał ocenić wartość tego draństwa. Nie można się było kurczowo trzymać rzeczy, jaką miał właśnie sprzedać.

Maluch wyglądał na zachwyconego drobiazgiem. Idąc za jego przykładem, Schneider przyjrzał się mu dokładniej. Wcześniej, w co nie mógł teraz uwierzyć, nie miał okazji w pełni docenić piękna przedmiotu, który udało mu się dorwać. To chyba była jego najlepsza zdobycz.

Wlepiając wzrok w błyskotkę, zignorował chyba wszelkie sygnały z zewnątrz. Już dawno nie osiągnął takiego stopnia spokoju. Po chwili jednak coś przerwało ten trans - seria trzasków wybudziła ich obu z letargu. "Ktoś się tu włamuje?" - przeszło przez myśl Rugiderowi. Przez chwilę zapałał gniewem go niziołka, który widocznie nie zadbał o bezpieczeństwo miejsca ich spotkania. Zaraz potem rozpaliła się w nim wściekłość na włamywaczy. Miał dość uciekania, krycia się i podkulania ogona. Wyciągnął zza zwojów płaszcza łom i stanął w rozkroku. Jeśli ktoś chciał dorwać jego jedyną rzec która była coś warta, musiał najpierw przejść obok niego. Warknął niemal zwierzęco.

Dziwaczne stworzenie stanęło przed nimi. Schneider poczuł, jak powietrze z niego uchodzi. Pomyślał, że to strach, aż do chwili, gdy uderzył skronią o podłogę i nawet tego nie poczuł.

***

- To szansa Twojego życia. - powiedział wysoki elf w ciemnym kapturze. - Nie zmarnuj jej.
Po chwili wyszedł z pomieszczenia, zostawiając złodzieja samego.
"Na Ranalda, szansa życia!" - mruknął w myślach Rudiger. - "Ten drań ma rację!"
Zasady były proste. Zero strażników, przed nim tylko zamki i parę pułapek. Kurz starego grobowca i metaliczny posmak złota. Wszystko, co znajdzie, będzie mógł zabrać ze sobą, wystarczy, że przyniesie zleceniodawcy jeden klejnot. "Jeden gówniany klejnot!" Zatupał nogami w śniegu, gdy wyszedł na ulicę. Było mu zimno, ale coś rozpalało go od środka. Wyrwać się z tej budy. Szansa życia!

*

- Mów, psie. Powiedziałem: mów! Gadaj! - uderzył jeńca po twarzy. Kastet odbił się od kości, rozcinając skórę.
- Powiem... - zaskomlał Rudiger Schneider. - Wszystko... wszystko powiem!

*

- Wywalić go, tutaj? Ta po prostu?
- Nie podważaj poleceń przełożonych, kutwa. Tak, zostawić. Co go tu czeka? W najlepszym wypadku biedota, nie różna od tego, jaką miał przez całe życie. A na poważnie, węszy za nim ten, kto mu to zlecił. I skurczybyk wie, że my też możemy wrócić.

Ciało twardo uderzyło o podłoże.

***

Oczy migotały na lewo i prawo. Schneider z trudem rozwarł powieki. Do nozdrzy doszedł go smród, tak bardzo różny od tego, jaki znał na codzień. Czyżby do już dorwali?
Nie.
Pamiętał strach o medalion, chciwe spojrzenie pasera. Pamiętał strzałkę, tkwiącą w jego brzuchu. Pamiętał paskudne stworzenie. Po chwili ciemność się rozrzedziła.

- No, śpiochy, pobudka. Długo spaliście, wszyscy cali? - spytał jakiś głos. Rudiger jęknął. Miał nadzieję, że ten ktoś go zrozumie.
 
Van der Vill jest offline