Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2008, 22:26   #19
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
„ Sigmarze, czemu mnie to ciągle spotyka” - pomyślał Bungo na widok potworów. Wszystko wokół niego działo się jakby w dwóch tempach. Ludzie poruszali się jakby w beczce dziegciu za to potwory atakowały błyskawicznie. Niedaleko przez chwilę mężczyzna heroicznie bronił swojej rodziny, lecz zanim Bungo zdążył założyć kamień na proce nie było, kogo bronić. Maska zahartowany w wielu walkach, który brał udział w bitwie z wampirami stał jakby sparaliżowany.

- Bierz – zakrzyknął młodzieniec do psa, wskazując mu jednego z napastników. Poczym obrócił się rozkręcił proce na długim drzewcu.

Wydawało mu się, iż jego członki ważą tonę. Proca rozkręcała się straszliwie wolno. Zanim jeszcze nabrała odpowiednich obrotów, Bungo kontem oka dojrzał jak jego pies pada, chociaż żaden z potworów nie był nawet w pobliżu. Wypuszczony przez niego pocisk trafił potwora. W tym samym momencie Bungo poczuł ukłucie w szyję. Niezwykle wolno opadł na brudny bruk. Ostatnim widokiem, który dojrzał zanim zapadł w ciemność, to ciała dzieci rozszarpanych przez demony, których ojciec nie zdołał obronić.

*****

Oddech chłopaka jeszcze nie uspokoił się po szybkim biegu. Niezwykłym skokiem Bungo dopadł swoją młodszą siostrę, porwał w ramiona, wyniósł spod kopyt konia młodego szlachcica.

- Ty durniu mogłeś ją stratować – zawołał w kierunku zawracającego konia szlachetki. W tym momencie, ciężka jak młot kowalski, ręka ojca, powalił jednym ciosem Bunga na ziemię.

Broczący krwią z rozciętego łuku brwiowego, chłopak patrzył z niedowierzaniem jak jego ojciec, starszy osady, pada na kolana przed tym młodym paniczykiem.

- Panie wybacz, sami ukarzemy tego zuchwalca.
- Dobrze, ale pamiętaj, iż mała kara mnie nie zadowoli.
– powiedział dyszkantem szlachcic.

Godzinę później Bungo chłostany przez ojca słuchał jego pouczeń ojca.
- Te razy zbierasz nie za to, iż zaatakowałeś szlachcica, lecz za głupotę, iż uczyniłeś to gdy widziała cię cała wioska.
Słowa te zapadły głęboko w pamięć chłopaka, długo trwało zanim zrozumiał zawarte w nich przesłanie. Tego dnia bardziej bolało upokorzenie, jakie doznał on i jego ojciec, niż razy wymierzane przez rodziciela.

***

Niebo złociło się zachodzącym słońcem oraz łuną bijącą znad gospodarstwa.
W stronę płonących zabudowań z okrzykiem udręki pędził Bungo w towarzystwie swoich psów. Nagle spostrzegł, leżące na podwórzu ciała swojej rodziny. Nogi się pod nim załamały, z jękiem dopełzł do ciał swoich bliskich. Twarze martwych były takie spokojnie, blade, tak jakby spali. Gdyby nie byli tak lodowato zimni, a ogień pożogi gorący, długo by trwało zanim by poznał, iż są martwi. Wtedy tez to dojrzał na ich szyjach niewielkie ranki i prawda przyszła szybko niczym olśnienie.
"Wampiry zabiły jego rodzinę, te szlacheckie pijawki."
Chłopak już wiedział co godzi mu się uczynić.

***

Księżyc świecił jasno, rzucona na leśny dukt pochodnia oświetlała tocząca się walkę. To była rzeź. Pułapka doskonale przygotowana, lecz przeciwnik nienaturalny z łatwością zabijał kolejne zwierzęta ze sfory Bunga.
Cios, unik … oderwana łapa, głowa. W oczach potwora paliły się złośliwe ogniki to tylko zwykłe zwierzęta potrawa na stół. Głowa niedźwiedzia został odkopnięta daleko. W oczach dostatnio odzianego szlachcica pojawiło się zdziwienie, nagle pada z przeciętymi ścięgnami. Ręka uzbrojona w długie pazury po raz ostatni zaczepia o coś żywego, wtedy serce potwora przebija kołek.
Ranny Bungo ostatkiem sił wczepia się w obrożę Maski. Nie czuje już, iż wierny towarzysz mozolnie wyciąga go na trakt.

*****

Przebudzenie nie było przyjemne dla Bunga.
Tkwił w jakimś lochu na dodatek skuty. W sakwie była Rdzawa.
„Jak to się stało iż nie zabrali mi i jej” - pomyślał młodzieniec. Lecz nie zaprzątał sobie głowy na razie ta kwestią.
„Muszę się uwolnić, jestem zwinny, może się uda wysmyknąć”. Takie to myśli towarzyszyły skoordynowanym ruchom cyrkowca. Młodzieniec gwizdem przywołał fretkę jednocześnie cały czas próbując się oswobodzić.

- Klucz, klucz , klucz, przynieś klucz. – powtórzył kilkakrotnie zwierzątku. Była to jedna ze sztuczek, jakie Rdzawa poznała. Bungo wiedział, iż przyniesie do niego każdy klucz, jaki fretka znajdzie.

„Byle był właściwy, byle właściwy” modlił się w duchu młodzieniec.

Nagle głos jakiegoś starca zwrócił uwagę Bunga na innego więźnia, któremu udało się rozerwać okowy.

- Nieznajomy wysłuchaj mnie. Tkwimy w tym samym bagnie. Tylko, jeśli nas uwolnisz, masz szanse wyjść żywym z tej opresji. Więc na Sigmara pospiesz się, zanim te potwory nadejdą i zrobią z nas posiłek. – powiedział głosem nawykłym do występów i przemawiania.
W końcu jego umiejętności i głos stanowiły o wartości Bunga. Samym głosem potrafił wiele. Nakłonić nędznych liczykrupów do hojności, tam gdzie inni zbierali nędzne miedziaki Bungo zbierał często srebro.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 24-08-2008 o 22:28.
Cedryk jest offline