Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2008, 23:24   #15
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Filizanka, rozgrzana znajdujacym sie w niej plynem przyjemnie ogrzewala mi dlonie. Patrzac w jasniejacy za oknem swiat bladzilam myslami wsrod mroku minionej nocy. Koszmar przeminal, odgoniony wczesnymi promieniami slonca jednak strach pozostal. Strach o zdrowie wlasnych zmyslow. O ta namiastke normalnosci jaka z takim trudem budowalam przez caly, dlugi rok. Nie zabraklo rowniez strachu przed nastepna noca, nastepna burza, kolejnymi zwidami. Czyzby wreszcie nadszedl ten moment gdy czlowiekowi nie pozostaje nic innego jak zamknieta cela w prywatnej klinice psychiatrycznej? Mam nadzieje, ze nie. Nie chce tego... Nie chce kieliszkow wypelnionych lekami, sporadycznych wizyt znajomych, wreszcie zapomnienia. Chce zyc normalnie. Chce byc normalna! Jednoczesnie jednak chce znow byc z nim, wtulic w jego ramiona i odplynac w zbawienny, pozbawiony koszmarow sen.

- Jestem zmeczona, to wszystko.


Wyszeptalam w strone zaru na dnie kominka. W tym samym momencie stary zegar na nim stojacy donosnym glosem oznajmil iz wybila szosta.


Najwyzszy czas by normalnosc powrocila w progi tego domu. Z niesmakiem spojzalam w resztke brunatnego napoju znajdujacego sie w filizance. W tym momencie lepsza by byla duza, zabojczo mocna kawa. Idac za ta mysla wrocilam do kuchni. Nie zgaszona lampa walczyla o lepsze z blaskiem budzacego sie dnia. Odstawiwszy filizanke do zlewu wyciagnelam dlon po ceramiczny kubek z kubusiem puchatkiem jednoczesnie zas, calkiem odruchowo wlanczajac czajnik. Urzadzenie powoli rozgrzewalo znajdujaca sie w nim wode, a ja nic nie mogac na to poradzic uparcie wpatrywalam sie w jego srebne wieczko..
Ukaza sie?
Nie ukaza.
Ukaza?
Nie ukaza.
Pstryk.
Chwila napiecia i wreszcie ulga pomieszana z nie dajacym sie blizej zidentyfikowac uczuciem strachu. Napis nie pojawil sie. Nie bylam pewna czy jest to dobry czy tez wrecz przeciwnie, zly znak. Gdyby bowiem sie ukazal bylby to dowod, ze jednak nie zwariowalam. Dowod, ze ktos lub cos napisal R U E na moim czajniku. Dowod, ze nie byl to jedynie wytwor chorego umyslu. Moze jednak nie, moze wcale by tak nie bylo. Moze oszalalam juz do tego stopnia, ze sama je wykonalam, a teraz jedynie moj probujacy wydostac sie z matni umysl stara sie wmowic samemu sobie, ze to ktos inny.

- Opanuj sie kobieto. Jest wczesny poranek. Jestes po nieprzespanej nocy, a przed toba masa rzeczy do zrobienia. Nie dajace nic rozwazania zostaw sobie na spotkania z doktorem Jonathanem.

Wlasny glos brzmial racjonalnie choc niekoniecznie normalnie w pustej kuchni pustego domu. Nie dalo sie ukryc ze mial racje. Nie moglam opuscic dzisiejszej aukcji, a i sklepik sam sie nie otworzy. Czas najwyzszy powrocic na tory normalnosci.
Zapach kawy zawladnal kuchnia natychmiast po wypelnieniu kubka wrzatkiem. Wziawszy naczynie ze soba skierowalam sie do sypialni gdzie ulozywszy go na malym stoliczku pozostawilam do lekkiego ostygniecia. Podobno na swiecie istnieja osoby mogace pic kawe tuz po zaparzeniu, ja jednak do nich zdecydowanie nie nalezalam.

Letni prysznic co prawda nie odgonil calkiem sennosci i zmeczenia to jednak dal poczucie swierzosci. Jeszcze tylko dluzsza chwilka przed lustrem w celu zatuszowania dowodow ciezkiej nocy i mozna mnie bylo wreszcie uznac za istote zdolna do spotkania i innymi przedstawicielami jej gatunku.
Dzien zapowiadal sie chlodny ale bezchmurny. Wybierajac garderobe myslami uparcie bladzilam wokol aukcji nie dopuszczajac do siebie niczego co moglo by zaklucic swierzo uzyskany, chociaz wciaz chwiejny spokoj.
Wreszcie ubrana w gustowny komplet w eleganckim, czarnym kolorze udalam sie wraz z kubkiem do salonu. Zegar na kominku wskazywal 7:20 wiec mialam jeszcze troche czasu.
Nie do konca myslac nad tym co robie ruszylam w strone drzwi prowadzacych na taras. Gdy je otworzylam owional mnie lekki wietrzyk niosac ze soba glosny krzyk mew szybujacych w powietrzu. Morze wciez lekko wzburzone uderzalo o pobliskie skaly. Z ulga stwierdziwszy, ze ogrod nie ucierpial zbytnio w trakcie burzy ruszylam sciezka prowadzaca do furtki. Ot zwyczajny, poranny spacer majacy na celu ocene szkod wywolanych przez zywiol. Nic wiecej, a juz napewno nie szukanie odciskow stop czy innych sladow ewentualnej obecnosci kogos obcego. Nie. Zwyczajny poranny spacer.
Sladow zreszta i tak nie bylo. Zatrzymalam sie przy furtce uwaznie przypatrujac zamknieciu, ktore wygladalo tak jak zazwyczaj, czyli jak nie uzywane od dawna. Drazaca dlonia unioslam kubek do ust lykajac spory haust kawy. Czego niby sie spodziewalam? Ze znajde wyrazne slady, naruszony zamek, a moze Johna wyskakujacego nagle na sciezke z usmiechem na ustach i okrzykiem "Mam cie!"? Idiotyzm.
Zdenerwowana wlasnymi poczynaniami odwrocilam sie na piecie ruszajac w strone domu i pospiesznie dopijajac kawe.

Czas wziasc sie do pracy.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 25-08-2008 o 00:07.
Midnight jest offline