Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2008, 01:33   #16
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Kolejna nieprzespana noc. Zastanawiałem się wtedy czy to jakiś znak z zaświatów, że ten telefon zadzwonił dokładnie wtedy. W ostatniej chwili, bo przecież nigdy wcześniej ani później nie byłem tak blisko granicy po której przekroczeniu znajdował się ściana z napisem "ślepy zaułek".
No tak więc tym razem nie było dane zderzyć się z tą ścianą z prędkością podobnej tej przy której manekiny w testach kontrolnych bezpieczeństwa każdej liczącej się marki samochodów rozwalają się tak, że zostaje z nich coś co raczej ciężko zidentyfikować.
Tylko, że te myśli szybko odpłynęły, przestałem nawet na jakąś krótką chwilę myśleć o Sarze. Myślę, że "to" po prostu zeszło ze mnie w tym momencie. Ludzki umysł to ciekawa rzecz.
Podejrzewam, że będąc na krawędzi udało mi się nie spaść tylko dzięki wierze w to, że potrafię latać. A może tak naprawdę spadłem, powiesiłem się a mój mózg odbierał jakieś chore sygnały wtedy kiedy skręcałem się w pośmiertnych drgawkach trzy metry nad ziemią? To by było dopiero popaprane gdyby okazało się, że wszystko od tego momentu było tylko snem.
W każdym razie rozmowa z Trevorem trwała dość długo. Sam nie wiem ile można gadać o w kółko o tym samym ale to jest mniej więcej tak jak gadać o bejsbolu i Red Soxach. Wiesz, że wujek Benny wie o nich wszystko i wszyscy inni też o tym wiedzą, ale hej o czymś trzeba gadać prawda?
Dzięki Trevor. Dzięki tobie uwierzyłem, że wciąż mamy szansę na mistrzostwo no dobra może chociaż w to, że ja mam szansę zdobyć jedną bazę. Nawet jeśli była to tylko chwilowa znieczulica dla moich skołatanych myśli to czułem się już znacznie lepiej.
Odłożyłem słuchawkę ze zdziwieniem stwierdzając, że nie czuję się śpiący i mimo, że nie musiałem - Trevor dał mi wyraźny znak, że mam jeszcze max 2-3 dni zanim szef w końcu wywali mnie z roboty na zbyty ryj - to jednak poszedłem do garażu z zamiarem odpalenia swojego Range Rovera w celu krótkiej wizyty w Bostonie.
Pewnie stary Gabe, zbaranieje jak mnie zobaczy. Dla samej jego gęby - tu od razu zobaczyłem sobie własną wersję reklamy Master Card - warto było tłuc się zakorkowaną autostradą. Wyglądało to tak jakby ludzie zaczęli opuszczać nasze piękne Massachusetts, taa i udają się gdzie? Może do Kanady? No śmiechu warte trzeba przyznać.
Przypomniała mi się właśnie taka deklaracja Eddiego Vadera kiedy Bush miał zostać wybrany na drugą prezydencką kadencję. Tylko, że ja nie słyszałem żeby paręset ludzi deklarowało to samo o Barracku Obamie. Co by było trochę dziwne zważywszy na to, że nasz stan jest tym czym Texas dla Busha jeśli chodzi o poparcie wyborców.
Podkręciłem radio okazało się, że był jakiś paskudny wypadek przed samym Bostonem. Z tego co mówiła Terry Wong swoim aksamitnym głosem podnoszącym znacznie dramatyzm sytuacji głosem wywróciła się cysterna z paliwem. Usuwanie tego bajzlu potrwa pewnie parę godzin w zależności o której zaczęli. Zalecano objazd przez międzystanową no, ale kto do licha miałby ochotę jechać trzy razy dłuższą trasą niż zamierzał kiedy wychodził z domu?
Nie ma co wybrałem sobie nie lichy dzień na powrót do społeczeństwa. Miałem tylko nadzieję, że Trevor nie uprzedził Gabe`a że się pojawię bo się facet nieźle rozczaruje. P
opatrzyłem na zegarek, miałem jeszcze sporo czasu a większość ludzi pewnie wybierze objazd. Wolałem nie zawracać w tym momencie do domu, żeby przypadkiem nie zobaczyć wyimaginowanej twarzy Sary w oknie. Zdziwiłem się jak łatwo udaje mi się o niej nie myśleć. Wyglądało to na ciszę przed burzą.
Zmieniłem stację na jedną z tych niekomercyjnych rockowych rozgłośni, które powstawały dzięki fanom dla fanów. Zaszczytny cel trzeba przyznać mimo, że padały tak szybko że ciężko już było się w tym połapać czy to co człowiek słucha to właściwe pasmo. Grunt, że dobrze grali.
Właśnie skończyli Mike and the Mechanics za którymi przepadała bardziej moja żona niż ja i spiker w radiu zapowiadał Nirvanę zaraz po krótkiej przerwie reklamowej.
Westchnąłem w duchu przypominając sobie lata młodzieńczej fascynacji tym zespołem, palenia mocnych papierosów picia tanich win oraz noszenia obdartych dżinsów. Sara zawsze się śmiała, że to niepoważne i sama nigdy nie uległa tej modzie. Mimo to nawet kiedy zamieniłem dżinsy na krawat i garnitur nigdy nie przestałem słuchać takiej muzyki.
Grali "Where did you sleep" co uważam za jeden z ich lepszych numerów. Słuchając słów tej piosenki, dość nieoczekiwanie dla samego siebie - zważywszy na to, że postanowiłem zerwać z przeszłością - zacząłem zastanawiać się czy Sara mogła mnie zdradzać. Przecież była chora, to jasne że nie głupku. No tak, ale wcześniej kiedy mieliśmy kryzys miała nie raz okazję. To mogła być nawet powodem jak tak się zastanowić. "...my girl..." Kiedy nie czuło się już nawet słabych iskier tlących się w ognisku to człowiek zastanawia się czy to ma jeszcze jakiś sens.
Tylko z kim mogła to zrobić?"...my girl..." Raczej z nikim kogo znałem. Mało kto był w jej typie, był wstanie zadowolić. No tak ale mówimy tu o chwilowym romansie, doprawianiu rogów facetowi który nie zobaczyłby słonia mając go przed nosem. Może Tommy co Saro? "...dont lie to me..."
Z perspektywy czasu myślę, że każdy związek ma taki moment. "...tell me..."
Znudzenie, zmiękczenie nazwijcie to jak chcecie ale mi też zdarzyło się myśleć o zdradzie zwłaszcza kiedy w pracy pojawiła się nowa sekretarka szefa. "....tell me where did you sleep last night..."
Tylko, że ja wciąż ją kochałem i na samych myślach się skończyło. Może byłem naiwny wierząc, że to ma przyszłość. Tolerowałem to jak kulę u nogi. Przecież podświadomie czułem, że bawi się mną, że chodzi jej o pieniądze. Może i miała kogoś wtedy na boku, to niewykluczone.
Przypomniało mi się jak to się stało, że prawie skończyłem z pętlą na szyi. Czy Cobain też zrobił to przez kobietę?
Czy to się teraz liczy? Ważne, że to co było potem można śmiało zaliczyć do najlepszych dni z mojego życia i myślę że.. widziałem to w jej oczach, że ona uważała podobnie.
Leżała tak kiedyś przy mnie i gołym okiem było widać, że wysiłek sprawiał każdy jej najmniejszy ruch. Nie mogła już wtedy mówić ale wyczułem o co jej chodzi mimo że nie mówiła tego od dawna. Jej wargi tylko rozchyliły się słabo w rozpaczliwiej próbie. Ja też kochanie. Już zawsze.
Nagle samochody ruszyły trochę szybciej. Wyglądało na to, że może zdążę jeszcze na wieczorny mecz z Yankees. Jeśli Trevor załatwi bilety oczywiście.
No co? A myśleliście do cholery, że czemu miałem tego dnia taki dobry humor?

 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 25-08-2008 o 13:10.
traveller jest offline