Padwen wiedział już, że nie ma sensu się sprzeczać ze strażnikiem. Rozejrzał się jeszcze raz i zdecydował. Trzeba uciekać. Spojrzał na popękany, stary mur i skoczył na niego wspinając się szybko. Nie było to może drzewo ale wyrwy w ścianie zapewniały pewną podporę dla rąk i nóg. Jeśli mu się udało biegnie do karczmy gdzie nocowali z towarzyszami. O cholera! Co za szopka. Widać, że moje parszywe szczęście nie chce żebym się go pozbył. Przypomniał sobie jak po raz pierwszy uciekał przed kopaczami. Wspinając się po drzewie spadł, łamiąc się dotkliwie i zyskując nową bliznę przecinającą oko. Nie zamierzał popełnić drugi raz tego samego błędu. Wsłuchał się w głos natury, choć nikły w tym mieście był obecny i pomógł mu się skupić, oderwać od rzeczywistości, czuł się jak bóg.
__________________ Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać.
(Z dzieła Sarturusa z Szopinberga „O rozkoszy bycia obywatelem Imperium”)
Ostatnio edytowane przez Seorse : 28-08-2008 o 09:09.
|