Siedząc spokojnie w chatce u staruszki, mangust usłyszał poruszenie. Ludzie za tymi "ścianami" zaczęli biegać, najwidoczniej uciekali w stronę placu. Za ścian wydobywał sie dym. Na dodatek chłopak źle się czuł, wszystko wokół niego jakby zaczęło wirować.
"Czy to oby na pewno się dzieje? A może to przez te zioła tej czarownicy! Oszukała mnie, chce mnie otruć wredna jędza! Mogłem to już wcześniej wywnioskować z głupich jej uśmieszków no i z tego że od tak przyszła mi z pomocą... A może to nie ona? Może to znowu oni. Ci co pozbawili mnie dawnego domu i uczynili nikim, takim samym żebrakiem i nędzarzem jak te wszystkie szumowiny w tej dzielnicy. Trzeba się bronić, nie ma innego wyjścia."
Mangust był przygotowany na najgorsze. Jednak gdy wstał a dym zaczął wypełniać całe pomieszczenie, wtedy zjawił się ten stwór. Nie był to jeden z tamtejszych napastników z zeszłej nocy. Był on znacznie gorszy, przynajmniej z widoku...
Babcia na widok potwora zerwała sie na równe nogi, dość energicznie jak na swój garb i możliwości ruchu. Próbowała coś zrobić, machnęła raz, dwa, lecz już kolejnego razu nie było. Coś dziwnego trafiło ją w ciało, jakby długa strzała. Wtedy legła na ziemię wraz ze swoją laską, która uderzyła z głuchym stukotem.Po chwili jednak i Mangust poczuł dziwne ukłucie, i stracił przytomność. Ostatnim widokiem była dziwna postać stojąca nad nim...
***
Obudził się w lochu. jednak nie był tutaj sam, obok widniała sygnatura babci, a dalej mógł rozpoznać także innych ludzi. Z tego co mógł stwierdzić to były te same plugawe ludziska które miały do niego jakieś pretensje na placu. jeden z nich także najwyraźniej się obudził i zaczął wierzgać łańcuchami. Po chwili słychać było tylko silny trzask i facet podniósł się. Wtedy z rogu lochu odezwał się nieznajomy. Z pewnością nie było go na placu, a może był w ukryciu...?
Człowiek ten, jak się okazało staruszek zaproponował pieniądze za jego uwolnienie. Jednak sam Mangust nie był jeszcze wyzwolony. Gdy uwolniony mężczyzna wdał się w "pogawędkę" ze starcem, ten sam człowiek który śmiał stanąć mi na drodze i przez którego sie potknąłem uwolnił się w tym momencie z kajdan. Podchodził on do każdego i zaczął go uwalniać. Jednak nim doszedł do Mangusta, potężnie zbudowany facet, który wcześniej się uwolnił złapał cyrkowca i zaczął go dusić.
"Trzeba się jakoś uwolnić z tego, nim będzie za późno."
Powiedział parę słów, po czym nastąpił nagły błysk i donośny huk. Łańcuchy pękły, a Mangust był wolny. Nie przeraził go widok dwóch zmagających się mężczyzn, w końcu to nie jego sprawa. Chcą, jak dla niego mogą się nawet pozabijać. Jednak te słowa starca:
"
-Mam złoto! Dużo złota, tylko mnie uwolnij, zapłacę. -"
Tak, trzeba z nim porozmawia...