Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2008, 11:42   #14
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Fabian von Eichendorff

- Pamiętam. Pan jest jednym z tych upierdliwych śledczych detektywów. Bardziej doświadczeni niż Łowcy Nagród i bardziej upierdliwi niż reiklandzki kupiec. Nie wiem czego Herr Eischendorff tu szuka, ale radze nie opuszczać miasta do wyjaśnienia sprawy. Tymczasem miłego dnia. Straż Wolnego Miasta Nuln przejmuje ta sprawę.
- Czego szukam w łaźni? Na pewno nie kąpieli, bo kto by tego szukał we łaźni.
"Banda pajaców, którzy potrafią tylko wżerać pączki, nawet własnego tyłka by nie znaleźli."
Sierżant poszedł sobie, niezwracając uwagę na niego, detektyw, zabrał but z dziwnego przedmiotu i go podniósł. Oglądając guzik wyszedł z łaźni, schował go do mieszka.
"A teraz do teatru, potem Ogara trzeba się popytać, on może coś wie."
Postanowił przed wizytą w przybytku sztuki coś zjeść. Nabył na jednym ze straganów podejrzanie wyglądający pasztecik i zaczął go jeść. Wtedy z łaźni wypadła blondynka. Niczego sobie blondynka, niestety jak wszystkie blondynki nie grzesząca inteligencją, w końcu kto inny poszedłby do straży?
- Carla di Olesi. Pan Fabian von Eischendorff jak sądzę?
Przełykając pasztecik nie zdążył odpowiedzieć, tylko skinął głową. Oczy od przełykania za dużego kawałka jedzenia mu załzawiły.
- Nie licząc siniaków, które były zrobione jakby od środka, tego, że ślady duszenia były jednakowe na całej szyi i ktoś zatuszował ślady, a nie było śladów wycierania, to nie.
- Taa... naprawdę typowa sprawa. Ciekawe rzeczy sie wokół teatru dzieją.

"Chyba trafiłem na jedyną strażniczkę, która potrafi czasem myśleć."
-Bardzo ciekawe, ilu jeszcze ludzi zaginęło?
-Widziałam przed chwilą jednego jak przepływał przez Reik do kloaki - ale nie używając łodzi.
-Jak umarł?
-Nie wiem czy umarł, był pobity, ale dość żwawy jak na nieboszczyka, wpław płyną.
"To teraz na pewno nie żyje, nawet jak przepłyną to umarł z wyziębienia."
-To pewnie po naszym pływaku, był łysawy z kilkudniowym zarostem?
Strażniczka kiwnęła głową i kontynuowała.
-Porządne ubranie, od dobrego krawca całe pocięte, jakby był biczowany
a pływa lepiej od ryby... jeśli jakaś ryba nie zamarzła jeszcze. Do tego ostrzega przed cieniem i rozdaje amulety... jak dla mnie sprawa w której języka u kapłanów zaciągnąć trzeba.

-Mogę zobaczyć amulet.
-Ma go mój towarzysz. Ale wyglądał jak srebrna pajęczyna z małym pająkiem.
-Okultystycznie. Czyli nasz pływak ostrzega przed cieniem a jego koleżanka została magicznie zamordowana, dla mnie to bardziej magów trzeba się poradzić.
-Może i magów ale ktoś taki jak on - żyw i nie żyw raczej w Morra kompetencji.
W głosie strażniczki było słychać niechęć do magów.
"Zna takie słowa jak kompetencja? Jakiś oficer mi się trafił i do tego ta uroda. Skąd ona jest? Chyba południe."
Carla po sekundzie uraczyła go następną opinią o magach.
-Zresztą magowie żyją na pograniczu cienia a kapłani z nim walczą.
-Zgadza się ale magowie mogą wiedzieć więcej, zróbmy tak...
Szlachcic na sekundę zamilkł, jednak szybko wrócił do przerwanej myśli.
-Jako, że oboje interesujemy się tą sprawą, podzielmy się poszlakami. Ja pójdę do magów, może czegoś się dowiem i popytam na mieście, panienka odwiedzi kapłanów i swoich. Tu nie daleko jest knajpka w której możemy zjeśc obiad, spotkajmy się tam za...
Detektyw chwilę się zastanowił.
-Pięć godzin powinno wystarczyć.
-Dobrze zatem do zobaczenia.
-Do zobaczenia panienko.
Fabian na koniec wykonał przepisowy ukłon dworski i odszedł w stronę uniwersytetów.
"No pięknie, współpracuje z łapsem, co prawda jedynym myślącym ale łapsem. Do czego to Emilu doszło, może zaraz z awanturnikami będziesz pracował? Ale przed magami, jeszcze jedno miejsce."

Kamienica, dzielnica uniwersytecka
Wszedł do domu i od razu skierował się do salonu-sypialni. Dwa pistolety schował za pas, pod robe.
"To przy negocjacjach z półświatkiem."
Z skrytki wydobył mieszek, w szkatułce zostawił tylko swój najniebezpieczniejszy przedmiot, sam mieszek zawiesił sobie na szyje. Przed wyjściem zamarł jeszcze przed zamkniętymi drzwiami pokoju.
"Nie, jeszcze tak szurnięty nie jestem."
Wyszedł mieszkania zamykając za sobą drzwi.
"I spotkanie z Kat szlag trafił, no ale obiad z strażniczką nie jest gorszą alternatywą, gdyby tylko nie okoliczności. Morderstwa jakoś źle współgrają z obiadem, szczególnie, że posiłek może się zamienić w przesłuchanie."
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 31-08-2008 o 13:31.
Szarlej jest offline