Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-08-2008, 13:29   #11
 
Gwena's Avatar
 
Reputacja: 1 Gwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemu
Carla di Olesi i Eik Vangalar

Eik miał dziś szczęście do śniegu na twarzy, tym razem była to śnieżna kula niecelnie rzucona w przebiegającego w pobliżu malca. Mokrawy, brudny śnieg nadał twarzy Eika wygląd maszkarona, Carla parsknęła śmiechem na ten widok. Śmiejąc się nie zauważyła od razu mężczyzny który wpadł na Eika mało co go nie przewracając. Dojrzała jednak, że wciska coś do ręki Eika, krzycząc - Strzeż się cienia!
Podniosła wzrok na tłum szukając instynktownie ścigających uciekiniera - jednak oprócz okrzyków potrąconych nie zauważyła podejrzanego ruchu. Gdy człek pobiegł dalej w kierunku mostu zauważyła ślady biczowania na jego plecach i porwany, bardzo dobry materiał ubrania.
Eik wyciągnął w jej kierunku rękę ze srebrnym amuletem w kształcie pajęczyny i spytał:
- Widziałaś kiedyś coś podobnego?

Potrząsnęła przecząco głową - Chyba nikt go nie ściga, zobaczmy więc dokąd ucieka - zaczęła się obracać w kierunku mostu.
Eik krzyknął - Poczekaj! Zostaw go! To tylko chory starzec.
Spojrzała ze zdziwieniem - Czemu? Poszukują go, widziałeś plakat...
- A nawet gdyby, to nie zajmuję sie tu łapaniem przestępców - odparł
- To raczej ofiara nie przestępca - rzuciła odbiegając zanim Eik zdążył dopowiedzieć: ani ofiar.
Po chwili usłyszała jak zaklął i ruszył za nią.

Wybiegła z tłumu na luźniejszą ulicę wiodącą do Wielkiego Mostu, stary był nie za daleko, a strażnicy mostowi widząc zamieszanie - biegnący przewracał na swej drodze ludzi zablokowali most. Eik musiał mocno przyspieszyć bo dogonił Carlę. Gdy myślała, że już dopadła uciekiniera, ten szarpnął się w bok i przeskoczył przez barierkę prosto w nurt Reiku, między spływające kawały lodu. Ślizgając się na oblodzonej nawierzchni oboje zatrzymali się przy barierce. Nie widząc łodzi w najbliższej okolicy pomyślała, że za kilka sekund mężczyzna utonie - nikt nie wytrzymałby żywy minuty w lodowatej wodzie. Tymczasem ten spokojnie i szybko popłynął w kierunku środku nurtu, po czym skierował się w stronę zapewne Kloaki. Nie było szans na dogonienie go - nawet jakby zdobyła łódkę - zanim zniknie w jej zakamarkach.

Wstrząśnienia zdarzeniem spojrzała na Eika - To chyba musi być nieumarły, na pewno nie stary, pobity człowiek, chodźmy do świątyni Morra po radę. Może coś więcej powiedzą o tej broszy... sieć... każdy wpada w sieć... każdy umiera... może to będzie znany im symbol.
Po drodze zamelduje sprawę na naszym posterunku. To ewidentnie sprawa również dla kapłanów, nie tylko dla straży.
 

Ostatnio edytowane przez Gwena : 25-08-2008 o 12:53. Powód: +rysunek
Gwena jest offline  
Stary 25-08-2008, 15:02   #12
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Fabian von Eischendorff

Strażnicy miejscy w czarnych mundurach ze złotymi, pionowymi pasami wbiegli do środka łaźni. Dwóch halabardników zaczęło ewakuować resztę nieświadomych niczego ludzi, po czym zabezpieczyli wejście do łaźni. Sierżant z patrolu wsłuchiwał się w słowa Fabiana i w meldunki jednego ze swoich ludzi. Wokół łaźni zebrała się dosyć pokaźna ilość gapiów i w głębi motłochu przeciskający się kolejny patrol straży miejskiej w asyście czterech konnych, którzy zaczęli rozganiać tłum.

- Taaak... Nie ma to kurwa jak spokojny koniec pierdolonego roku... Rozgonić ten motłoch! – sierżant zaparł się pięściami o biodra i spojrzał na Fabiana. – Jestem Sierżant Gerhard Shmidtke.



Sierżant Gerhard Shmidtke

Postawa zbrojnego zdecydowanie przytłaczała swoimi gabarytami Eischendorffa, co dodatkowo potęgowała zbroja płytowa, która pokrywała ciała od pasa w górę. Czarne pióro w hełmie było przemoczone od prószącego lekko śniegu, a twarz starszego mężczyzny ewidentnie nie wykazywała aprobaty na temat pogody.

- Fabian von Eischendorff... – powtórzył sierżant.

W momencie gdy mundurowy się zamyślił, Fabian dostrzegł na śniegu coś świecącego. Przyjrzał się kontem oka i upewnił się, że to nie moneta. Może, któryś ze sprawców coś zgubił? Tak czy inaczej lepiej żeby znalezisko nie wpadło w łapy straży. Ewidentnie nie miał do nich zaufania jako zawodowiec w swoim fachu. Niepostrzeżenie zakrył znalezisko stopą, robiąc krok w przód. Poruszenie wyrwało sierżanta z zadumy.

- Pamiętam. Pan jest jednym z tych upierdliwych śledczych detektywów. Bardziej doświadczeni niż Łowcy Nagród i bardziej upierdliwi niż reiklandzki kupiec. Nie wiem czego Herr Eischendorff tu szuka, ale radze nie opuszczać miasta do wyjaśnienia sprawy. Tymczasem miłego dnia. Straż Wolnego Miasta Nuln przejmuje ta sprawę.

Sierżant nie zwracając uwagi na dalsze słowa Fabiana ruszył do środka łaźni. Halabardnicy zablokowali wejście. Eischendorff schylił się i podniósł znalezisko. Złoty guzik z grawerowaną literą „N”. Oglądając go powoli opuścił miejsce zbrodni, wychodząc w mniej zatłoczone miejsce.

Erich Zahn

Brzydal nie nadążał za natłokiem skomplikowanych słów jakie padały z ust bakałarza. Spojrzał ze zdziwieniem na swojego kompana. Erich czekając tylko na tę sytuację zasadził kopniaka prosto w jego męskie klejnoty i dobył błyskawicznie rapiera. Drugi mężczyzna odskoczył w tył i wyciągnął miecz. Xavier wedle polecenia kolegi wbiegł do teatru, aby sprowadzić wykidajłę. Mężczyzna z mieczem złapał za rękaw obolałego kompana i powoli zaczął się wycofywać w kierunku Ogrodów.

- Jeszcze tego pożałujesz zasrańcu... Nie wiesz z kim zadzierasz... – skwitował krótko obwieś w berecie, wciąż wycofując się w kierunku parku.

Carla di Olesi i Eik Vangalar

Eik nie zastanawiał się długo nad słowami Carli. W jego głowie tkwiły teraz słowa mężczyzny: „Strzeż się cienia!” Wojownik przeczuwał, że przyjazd do Nuln ściągnie na niego kłopoty. Bynajmniej do tej pory wszystko na to wskazuje. Zamyślił się. Odwrócił się by odpowiedzieć Carli na jej słowa, lecz ta szybko oddalała się już w kierunku Reiks Platz.Kobieta żywioł – pomyślał i zaczął biec w jej kierunku. Carla zatrzymała dorożkę i spojrzała na sapiącego ze zmęczenia Eika. Już miała zasugerować przejażdżkę do Tempelstadt, gdy oboje zauważyli nie małe zamieszanie przed miejską łaźnią. Z głębi motłochu wybiegło kilku młodych chłopców, których w Nuln nazywa się krzykaczami. Ich zawód polega na sprzedawaniu najświeższych informacji z ustnych relacji. Taka usługa kosztuje miedziaka i czasami można dowiedzieć się ciekawych nowinek miejskich. Równie często są to plotki i przesadzone historie. Jeden z krzykaczy skierował się uliczką prowadząca wprost na Carlę i Eika. Mijając zręcznie mieszczuchów informował o wydarzeniu w łaźniach Nuln.

- Morderstwo w łaźniach! Kolejne trupy zwiastunem spektaklu śmierci! Rzeźnik z Nuln znów atakuje!

Eik dostrzegł na końcu uliczki Fabiana von Eischendorffa – śledczego detektywa, wolnego strzelca – co śmogło świadczyć o nie małym charakterze sprawy rzekomych morderstw.

Clem von Darnock

Clem złapał za klamkę. Wiedział, że to kwestia czasu jak będzie tutaj straż. Zaletą mieszkania w dzielnicy Aldig jest bezpieczeństwo. Niestety w tym momencie Clem mógł się przekonać jak skutecznie Gwardia Nuln chroni dzielnicy i co robi z ewentualnymi mordercami, takimi jak on. Wyszedł na zewnątrz i rozejrzał się niepewnie. Ogród był pusty. Widać, że napastnicy najpewniej już się ulotnili. Dom po drugiej stronie ulicy należał do starego szlachcica Kastora von Goldberga. Stary właśnie wyszedł na zewnątrz w grubym szlafroku i kapciach. Włosy rozwichrzone we wszystkich kierunkach i jego wiecznie podejrzliwa mina zawsze bawiły Clema. Teraz jednak nie było to zbyt zabawne. Stary pryk musiał wyjść akurat w takim momencie. By go szlag trafił.

- Ho... Panicz von Darnock. Jak minęła noc? Niebawem wigilia Hexensnacht. A cóż to? Wybieracie się gdzieś w taki ziąb? - zapytał Kastor.
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 05-02-2009 o 20:08. Powód: Usunięcie fragmentu Manniego i redagowanie tekstu
DrHyde jest offline  
Stary 26-08-2008, 11:05   #13
 
Gwena's Avatar
 
Reputacja: 1 Gwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemuGwena to imię znane każdemu
Carla di Olesi

Carla stwierdziła, że czeka ją masa chodzenia, a śnieg zamienia się powoli w rozdeptaną bryję. Szkoda butów. Zatrzymała przejeżdżającą dorożkę i już miała wsiadać gdy usłyszała krzykaczy. Rzuciła srebrnika woźnicy - Czekaj na mnie! i ruszyła w kierunku tumultu. Przepchała się przez tłum, skinęła głową blokującym wejście do łaźni halabardnikom i przecisnęła się między nimi. Za nimi stał sierżant i krzywo się patrzył na jej wtargnięcie.
- Sierżancie - jeśli wierzyć krzykaczom to coś ma związek z przedstawieniem?
- To sprawa straży miejskiej! To co wygłaszają krzykacze na ulicach to jakieś wierutne bzdury.
- Jak zwykle... ale widziałam właśnie Franza Schuffela - bardzo żwawo przepływał Reik wpław. Po tym widoku zaczynam wierzyć w bzdury... co się tu dzieje?

Sierżant pociągnął ją wgłąb łaźni - Słuchaj no... Spojrzała mu w oczy, zmiękł i wybuchnął potokiem słów:
- To co się tu dzieje na pewno nie jest sprawką mutantów, wyznawców zakazanych Bogów ani innych pojebów tego typu! To, że facet płynął Reikiem w środku jebanej zimy w tym momencie mnie naprawdę mało interesuje. Zgłoście to do Strażnicy Staromiejskiej lub do stróżówki portowej przy moście, tam się tym zajmą. Co do teatru, to rewir Gwardii Nuln, nie straży miejskiej. Jeśli wszystkie dotychczasowe sprawy morderstw i zaginięć pracowników teatru się ze sobą powiązane to z pewnością rozpoczniemy poszukiwania sprawcy. Ludzie już wymyślili Rzeźnika z Nuln. Nie potrzebujemy większej paniki. Przypominam ze zbliża się Hexensnacht, a ten idiota Foyer chce wystawić właśnie w Noc Wiedźm swój spektakl. To dodatkowo podsyca emocje i pewnie jeszcze z nie jednym pojebem będziemy mieli do czynienia, który stwierdzi ze jest wcieleniem Drachenfelsa albo gadającą dłonią Cesarza.
- Jeśli to zwykłe morderstwo sierżancie to czemu nie udzielicie koleżeńskiej informacji? Coś tu potężnie śmierdzi... Im więcej mówicie tym ciekawsza sprawa się staje.
- Szlag by was! Później zbieracie laury, a my dalej zarabiamy oszukane pensy. Eh... No dobra. Ale szybko. Co chcesz wiedzieć?
- Kogo zabito i czy to zwykłe morderstwo. Ot - sztylet pod żebro w łaźni.
- Zginęła jedna z aktorek - Josie Liess. Młoda i ambitna arystokratka z Reiklandu. Stwierdziliśmy uduszenie, lecz sprawa nie jest jasna do końca i czekamy na opinię śledczego, który ma tu sie niebawem zjawić. Żadnych śladów. Drugą ofiarą jest stary właściciel łaźni - Jakub Tolzen. Znałem go od dawna. Nie miał nigdy wrogów. Nie wiem kto chciał by go zabijać... Jedno precyzyjne pchnięcie w szyję prawdopodobnie sztyletem. Hmm... Był bym zapomniał... Na miejscu zbrodni spotkaliśmy jednego z wolnych strzelców Śledczy Fabian von Eischendorff.

Spojrzała na niego ze zrozumieniem - ehhh zawsze się taki pieprzony niuchacz wtryni jak coś ciekawego i mąci.
Sierżant zmiękł do reszty i udzielił bardziej szczegółowych informacji o miejscu zbrodni. Nawet powiedział by go poszukać w Strażnicy Staromiejskiej, gdy będzie chciała zapoznać się z raportem. Podziękowała i wyszła.

Za kręgiem tłumu stał wysoki blondyn, którego teraz - gdy usłyszała nazwisko - skojarzyła, widziała go kiedyś jak wykłócał się z oficeram, który bardzo chciał go zamknąć za utrudnianie śledztwa. Gdy go wreszcie zwolnił poznała od bliskiego apopleksji strażnika dużo nowych słów w imperialnym. Jednak oprócz obscenicznych określeń tego niuchacza w wiązance powtarzało się słowo inteligencik. Może więc warto z nim się dogadać.

Podeszła do blondyna - Carla di Olesi. Pan Fabian von Eischendorff jak sądzę? Na potwierdzające skinienie głową kontynuowała - Ponoć Pan był na miejscu zbrodni. Czy w zabójstwo Josie Liess jest w jakiś sposób niezwykłe?
- Nie licząc siniaków, które były zrobione jakby od środka, tego, że ślady duszenia były jednakowe na całej szyi i ktoś zatuszował ślady, a nie było śladów wycierania, to nie.

- Taa... naprawdę typowa sprawa. Ciekawe rzeczy sie wokół teatru dzieją.
Przyjrzała mu się uważnie jeszcze raz. Oficer miał rację - niuchacz był inteligentny i przypominał posokowca wietrzącego trop. Przyda się.
 
Gwena jest offline  
Stary 26-08-2008, 11:42   #14
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Fabian von Eichendorff

- Pamiętam. Pan jest jednym z tych upierdliwych śledczych detektywów. Bardziej doświadczeni niż Łowcy Nagród i bardziej upierdliwi niż reiklandzki kupiec. Nie wiem czego Herr Eischendorff tu szuka, ale radze nie opuszczać miasta do wyjaśnienia sprawy. Tymczasem miłego dnia. Straż Wolnego Miasta Nuln przejmuje ta sprawę.
- Czego szukam w łaźni? Na pewno nie kąpieli, bo kto by tego szukał we łaźni.
"Banda pajaców, którzy potrafią tylko wżerać pączki, nawet własnego tyłka by nie znaleźli."
Sierżant poszedł sobie, niezwracając uwagę na niego, detektyw, zabrał but z dziwnego przedmiotu i go podniósł. Oglądając guzik wyszedł z łaźni, schował go do mieszka.
"A teraz do teatru, potem Ogara trzeba się popytać, on może coś wie."
Postanowił przed wizytą w przybytku sztuki coś zjeść. Nabył na jednym ze straganów podejrzanie wyglądający pasztecik i zaczął go jeść. Wtedy z łaźni wypadła blondynka. Niczego sobie blondynka, niestety jak wszystkie blondynki nie grzesząca inteligencją, w końcu kto inny poszedłby do straży?
- Carla di Olesi. Pan Fabian von Eischendorff jak sądzę?
Przełykając pasztecik nie zdążył odpowiedzieć, tylko skinął głową. Oczy od przełykania za dużego kawałka jedzenia mu załzawiły.
- Nie licząc siniaków, które były zrobione jakby od środka, tego, że ślady duszenia były jednakowe na całej szyi i ktoś zatuszował ślady, a nie było śladów wycierania, to nie.
- Taa... naprawdę typowa sprawa. Ciekawe rzeczy sie wokół teatru dzieją.

"Chyba trafiłem na jedyną strażniczkę, która potrafi czasem myśleć."
-Bardzo ciekawe, ilu jeszcze ludzi zaginęło?
-Widziałam przed chwilą jednego jak przepływał przez Reik do kloaki - ale nie używając łodzi.
-Jak umarł?
-Nie wiem czy umarł, był pobity, ale dość żwawy jak na nieboszczyka, wpław płyną.
"To teraz na pewno nie żyje, nawet jak przepłyną to umarł z wyziębienia."
-To pewnie po naszym pływaku, był łysawy z kilkudniowym zarostem?
Strażniczka kiwnęła głową i kontynuowała.
-Porządne ubranie, od dobrego krawca całe pocięte, jakby był biczowany
a pływa lepiej od ryby... jeśli jakaś ryba nie zamarzła jeszcze. Do tego ostrzega przed cieniem i rozdaje amulety... jak dla mnie sprawa w której języka u kapłanów zaciągnąć trzeba.

-Mogę zobaczyć amulet.
-Ma go mój towarzysz. Ale wyglądał jak srebrna pajęczyna z małym pająkiem.
-Okultystycznie. Czyli nasz pływak ostrzega przed cieniem a jego koleżanka została magicznie zamordowana, dla mnie to bardziej magów trzeba się poradzić.
-Może i magów ale ktoś taki jak on - żyw i nie żyw raczej w Morra kompetencji.
W głosie strażniczki było słychać niechęć do magów.
"Zna takie słowa jak kompetencja? Jakiś oficer mi się trafił i do tego ta uroda. Skąd ona jest? Chyba południe."
Carla po sekundzie uraczyła go następną opinią o magach.
-Zresztą magowie żyją na pograniczu cienia a kapłani z nim walczą.
-Zgadza się ale magowie mogą wiedzieć więcej, zróbmy tak...
Szlachcic na sekundę zamilkł, jednak szybko wrócił do przerwanej myśli.
-Jako, że oboje interesujemy się tą sprawą, podzielmy się poszlakami. Ja pójdę do magów, może czegoś się dowiem i popytam na mieście, panienka odwiedzi kapłanów i swoich. Tu nie daleko jest knajpka w której możemy zjeśc obiad, spotkajmy się tam za...
Detektyw chwilę się zastanowił.
-Pięć godzin powinno wystarczyć.
-Dobrze zatem do zobaczenia.
-Do zobaczenia panienko.
Fabian na koniec wykonał przepisowy ukłon dworski i odszedł w stronę uniwersytetów.
"No pięknie, współpracuje z łapsem, co prawda jedynym myślącym ale łapsem. Do czego to Emilu doszło, może zaraz z awanturnikami będziesz pracował? Ale przed magami, jeszcze jedno miejsce."

Kamienica, dzielnica uniwersytecka
Wszedł do domu i od razu skierował się do salonu-sypialni. Dwa pistolety schował za pas, pod robe.
"To przy negocjacjach z półświatkiem."
Z skrytki wydobył mieszek, w szkatułce zostawił tylko swój najniebezpieczniejszy przedmiot, sam mieszek zawiesił sobie na szyje. Przed wyjściem zamarł jeszcze przed zamkniętymi drzwiami pokoju.
"Nie, jeszcze tak szurnięty nie jestem."
Wyszedł mieszkania zamykając za sobą drzwi.
"I spotkanie z Kat szlag trafił, no ale obiad z strażniczką nie jest gorszą alternatywą, gdyby tylko nie okoliczności. Morderstwa jakoś źle współgrają z obiadem, szczególnie, że posiłek może się zamienić w przesłuchanie."
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 31-08-2008 o 13:31.
Szarlej jest offline  
Stary 28-08-2008, 01:17   #15
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny
Erich Zahn

Gmach Oldenhallera został gdzieś za plecami bakałarza, który szybkim krokiem ruszył przed siebie. Sakiewka miło ciążyła przy pasie Ericha, aż uśmiech sam pchał się na usta. Szedł przez gwarne, nulnijskie ulice a po głowie przemykały mu najróżniejsze myśli przeważnie wiążące się ze sposobami wydatkowania świeżo zdobytego złota. Oszustwo obmyślane na potrzeby opryszków spotkanych tyłach teatru nagle nabrało całkiem realnego wymiaru. Wszak czyż nie było by miło spędzić kilka gorących chwil w objęciach jakiejś ponętnej Tileanki, czy też płowowłosej Kislevitki? Szczególnie iż aura niezbyt wydawała się mocno zniechęcająca do dalszych ulicznych spacerów. Przemoczone trzewiki i przejmujący chłód, tańczącego po ulicach zimnego wietrzyska ostatecznie zmusiły Ericha do podjęcia decyzji. Stanął po środku traktu, wzniósł dłoń w patetycznej pozie i donośnym głosem oznajmił całemu światu:

-Idę do burdelu!

W odpowiedzi kilku obwiesiów zaczęło bić mu brawo, a jakaś przekupka ze szczerego serca życzyła mu by złapał francę jak przystało na rozpustnika, który pewnie porzucił płaczącą w domu żonę i dzieci by cały majątek na te wszeteczne dziewki, te k.. to jest nierządnice wydawać. Nie zważając na ten, zapewne głęboki, wywód dotyczący stanu instytucji rodziny w Starym Świecie Erich tylko szczelniej okrył się swoim ciężkim płaszczem i szybko zdało by się w podskokach ruszył ku najbliższemu przybytkowi rozkoszy (I to takiemu gdzie dziewczynki posiadały świadectwo zdrowia wystawione przez Nulnijską Gildię Lekarzy, którzy to nawiasem mówiąc za badania okresowe pań pracujących w zawodzie pobierali opłatę bardzo niską, a mianowicie jednonumerkową...) .

Lecz z każdym krokiem ku co raz, to bliższemu szczęściu, jakieś dziwne uczucie dręczyć poczęło pełne satysfakcji erichowe ego. Po chwili bakałarz zidentyfikował tę czarną chmurę na słonecznym niebie swego wspaniałego nastroju. Było to poczucie winy, które momentalnie przybrało w jego wyobraźni postać przestraszonego i pobladłego Xaviera. On będzie sobie baraszkował w objęciach cudnej nimfy o pełnych kształtach i wieku ledwie co akademickim, a przyjaciel cierpieć będzie w strachu, przed kolejną napaścią. Ha! Różne rzeczy można by powiedzieć o Erichu Zahnie! Można powiedzieć, że jest cham, pijaczyna, nierób i rozpustnik (lub też skwitować te określenia jednym słowem to jest - wieczny student), ale ten kto ośmielił by się powiedzieć, że przyjaciół w potrzebie ostawia szybko skończyłby z przestawioną gębą, albo i kilkoma calami żelaza we flakach (W zależności od stanu zużycia butelki, przy której by takie stwierdzenie padło.). O nie, z innej gliny Erich był ulepiony! Dlatego też szybko postanowił, że nie spędzi w bordelu całego dnia, a jeno wpadnie na chwilę i skorzysta z tak zwanej oferty bretońskiej dla zabieganych klientów i czym prędzej ruszy zająć się sprawą swego przyjaciela.

Knajpa nie należała do najschludniejszych lokali w Nuln. Szczerze mówiąc należała do tego rodzaju miejsc gdzie mało, który bywalec wiedział co znaczy słowo lokal. Chaotycznie porozstawiane stoliki, trzymające się w kupie jedynie dzięki gęstej warstwie brudu były ostoją miejskich drapieżców. I nie były to drapieżniki w rodzaju lwów, orłów czy nawet wilków. Co to, to nie. Tu gnieździły się ludzkie szczury. Przebiegłe, o podłych pyskach i diablo złych wejrzeniach. To właśnie te oczy wbiły się w Ericha gdy tylko przekroczył próg sławetnego przybytku. Z bakałarza momentalnie uszło wesołe samopoczucie, które przepełniało go jeszcze przed chwilą, a którego to sprawczynią była jakże miła dzieweczka o zręcznych dłoniach i miękkich ustach, jaką to miał okazję całkiem niedawno poznać. Lecz pod nienawistnym wzrokiem bywalców knajpy szybko zapomniał o wszystkim co dobre i przyjemne. Nie stracił jednak rezonu. Zmierzającym ku niemu typom szczerząc się pokazał tylko swój rapier by pojęli, że jeśli będą chcieli go przywitać to przywitanie przebiegać będzie w gorącym stylu. Tamci spojrzeli na siebie to znów na stojącego przed nim bakałarza oceniając możliwe ryzyko gdy za ich plecami ktoś ryknął:

-Siadać kurwie syny on jest do pana Czerstwego! - Karczmarz, który pełnił w tym przybytku również rolę wykidajły wyskakiwał już zza szynkwasu. Grubym cielskiem roztrącił szykujących się na Ericha łotrów mówiąc - Tędy panie bakałarz, tędy na górkę drogę pan znasz...

Pod osłoną cuchnącego starym potem i podłą gorzałką karczmarza Erichowi udało się dostać na wąskie schody, które donośnie skrzypiąc uginały się pod Erichowymi pantoflami. W końcu poprzez ciemny korytarz, który zalatywał nie gorzej niż włodarz budynku dotarł do sporych, okutych stalą drzwi. Zastukał umówioną ilość razy, gdy ze środka dobiegł go skrzeczący, głos:

-Erich psia krew przestań się zgrywać i właź do środka!

Szybko otworzył ciężkie drzwi i wślizgnął się do niewielkiego pokoiku. Pierwsze co uderzało po wejściu do pokoju Czerstwego znanego też jako Max Belldum był zapach. Unosiła się tam bowiem delikatna woń wanilii, przemieszana z egzotycznym i ostrym zapachem piżmowego kadzidła. Sam pokój ustrojony był w kolory pastelowe, spokojne i wyciszone. Miękkie dywany sprowadzane ponoć aż z dalekiej Arabii dodawały mu nie mniej zaciszności niż ciężkie kotary, porozwieszane po ścianach malowidła, czy masa drobnych acz cennych bibelotów jakimi były pozastawiane ciężkie Mariensburgskie meble. Ale najwięcej zaciszności dodawał pokoikowi sam właściciel pan Czerstwy. Był to jegomość łysiejący, pulchniutki, dość niskiego wzrostu, który niechybnie zdradzał, iż pośród licznej rodzinny tego znanego w całym Nuln pasera musiał się trafić kiedyś, postępowo myślący o związkach między rasowych niziołek. Ubrany był paradnie co najmniej jakby się na bal do samej hrabiny wybierał, a z ust zdawał się mu nie schodzić pyszałkowaty uśmieszek. Na wielgachnym biurku między stosami najróżniejszych pism i poustawianymi w rzędach monetami, królowały talerze pełne ciastek, za którymi to Czerstwy po prostu przepadał. Obrazu dopełniały wybrudzone kremem i inkaustem drobne, pulchne łapki pasera, którymi nieprzerwanie przebierał

-Nie pytaj nawet skąd wiedziałem, że to ty uniwersytecki ciołku... - Rzekł Czerstwy wygodniej rozsiadając się w swym wielkim fotelu - I tak ci nie powiem. Mów w czym rzecz bo czas to pieniądz, a pieniądz to dobre żarcie, a ja jestem cholernie głodny...

Erich przysiadłszy na znacznie skromniejszym niźli fotel właściciela, krześle przeznaczonym dla petentów zaczął szybko wykładać w czym rzecz:

-Miałem dziś małe spotkanie pod gmachem teatru. Chciałbym, żebyś się wywiedział czegoś w tej sprawie...
 
__________________
"Co będziemy dzisiaj robić Sarumanie?"
"To co zwykle Pinki - podbijać świat..."
by Marrrt

Ostatnio edytowane przez Avaron : 01-09-2008 o 21:55.
Avaron jest offline  
Stary 31-08-2008, 17:59   #16
 
Manni's Avatar
 
Reputacja: 1 Manni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputacjęManni ma wspaniałą reputację
Alvenarle Vorion

Alvenarle skupiła się na wiatrach tak jak nakazał jej Mistrz najpierw czuła się dobrze dając się ponieść czerwonemu wiatrowi Aqshy. Zamknęła oczy, gdy je otworzyła była już gdzie indziej. Obraz formował się z różnych kolorów i wiatrów, gdy nagle napłynął inny wiatr, ciężki i czarny. Przez myśl przebiegło jej jedno słowo "Dhar". Lecz jej umysł szybko oddalać się od przychylnych energii, przerażona poczuła jak pada na kolana. Zdawało jej się, że to już jej koniec. Wtedy nadciągnęła dalsza część wizji. Alvenarle czuła się pusta i bezsilna. Jedyne co mogła zrobić to starać się to przetrzymać.
- Posmakuj swej krwi ...
Ocknęła się jak by ze złego snu, drżała cała, uspokoiła się nieco widząc przed sobą swojego Mistrza. Wydawało jej się, że krzyczała...

Na jeszcze drżących nogach wstała czując, że zbiera jej się na wymioty. Usiadła blisko kominka by nieco się wzmocnić. Po chwili ustał nawet bul głowy.
- Posmakuj swej krwi...
Powtórzyła słowa z wizji na głos, nie wiedząc za bardzo co to może znaczyć, wiedziała, że odpowiedź sama nadejdzie.
- Mistrzu.. To była chyba Dhar... Prawdziwa Dhar...
Zamyśliła się raz jeszcze by przebadać swe obawy. Jeżeli się nie myli, to może być źle, nawet bardzo. Wstała dość szybko poszła do swojej komnaty przebierając się w nową czerwono-pomarańczową tunikę, na szyi powiesiła symbol Kolegium Płomienia tak by było bardzo dobrze widoczne, na dłoń za to założyła sygnet lokalnej gildii, zabrała też torbę na ramie ze zwojami i piórem, do małych torebek przymocowanym do paska zapakowała kilka odczynników do rzucania zaklęć. Na koniec zabrała też swoją laskę. Wychodząc spotkała swojego Mistrza.
- Rozumiem. Będę Cię informować na bieżąco.
Wyszła z wierzy szybkim krokiem. Nuln nie przepadało za Magami, szczególnie za tymi z Kolegium Płomienia. Jednak nikt też nie był na tyle lekkomyślny by go zaczepiać bez większego wsparcia. Tak więc Alvenarle śmiało szła przez miasto, mimo krzywych spojrzeń czy schodzenia na drugą stronę drogi. Jej szaty, laska oraz symbol Kolegium dawał dość jasno do zrozumienia kim jest. Szła szybkim krokiem w stronę teatru nie zwarzając za bardzo na "pospólstwo".
 
__________________
"If you want to know where your heart is,
look where your mind goes when it wanders"

Ostatnio edytowane przez Manni : 31-08-2008 o 21:49. Powód: Literówka
Manni jest offline  
Stary 01-09-2008, 17:43   #17
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
Clem von Darnock

"Uciekać, najważniejsze uciekać. Potem do slumsów, zaszyć się, schować i odnaleźć przyczynę najścia zmuszenia mnie do zabójstwa, przecież ja tego nie chciałem zrobić. To sytuacja zrobiła, mogli mnie zabić. Przecież nie mógłbym szukać pomocy przy straży miejskiej czy innych szlachcicach. Jeszcze nie mam żadnych przyjaciół, oparcia. Muszę walczyć o lepsze jutro" - myśli krążyły szybko w umyśle Clema. Wyszedł na dwór tylnym wyjściem. Było strasznie zimno, ziąb wskoczył w słabe okrycie szlachcica. Miał nadzieję, że da sobie radę

"No szkurwa mać"- powiedział sobie w duchu gdy zobaczył szlachcica, sąsiada z dzielnicy Kastora von Goldberga. Stary cap, akurat teraz musiał wyjść na świeże powietrze. No pierun by go trafił.

- Ho... Panicz von Darnock. Jak minęła noc? Niebawem wigilia Hexensnacht. A cóż to? Wybieracie się gdzieś w taki ziąb? - usłyszał Clem.

- Mości Kastorze, podziwiam twoją zacną kondycję i zdrowie, domyślałem, dochodziłem sposobu na zdrowe ciało. Doszedłem do wniosku, że takie wychodzenie na zewnątrz z rana na świeże powietrze i powdychanie go głębokimi oddechami będzie bardzo dobre dla mnie. Trochę osłabłem ostatnio. Z różnych to powodów, ale nie martwmy się tym.- odpowiedział Clem na pytanie starszego szlachcica. Potem porozmawiali o pogodzie, problemach gospodarczych. To było jakieś 8 minut, może 10. Clem spieszył się i zaczął teatralnie trzęść się z zimna. Tarł się po ciele:

- Chyba jest trochę za zimno jak dla mnie. Nie jestem gorącym mężczyzną, chociaż nie zaprzeczę kobiety lubię. Dlatego wracam do pewnej, która leży na górze. Ona mnie ogrzeje. Bywaj drogi Kastorze.

I wrócił do domu. Zamknął drzwi i od razu przez okno patrzył czy stary poszedł sobie do swojego domu. Gdy nastąpiła ta chwila ukradkiem udał się poza teren dzielnicy. Oby wszystko się dobrze skończyło...
 
Maciass0 jest offline  
Stary 02-09-2008, 10:25   #18
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Eik Vangalar

Twarz chorego starca jeszcze długo spoglądała przeraźliwie w oczy, w głębi umysłu najemnika, szepcząc tajemnicze ostrzeżenie. Eik stał chwilę na moście i ściskając w dłoni podejrzany, srebrny przedmiot, zastanawiał się, czy faktycznie zobaczył to, co mu się zdawało. Radykalne posunięcie Carli zdało się mówić, że nie był on jedynym, który tego doświadczył. Odszukał ją wzrokiem, by odczytać wrażenie z jej twarzy, lecz ta niesamowita kobieta już popędziła dalej przed siebie łapiąc przejeżdżającą dorożkę. Już miał podbiec do niej, gdy zauważył, że sama zrezygnowała z kursu, ruszając w kierunku tworzącego się właśnie na jego oczach ludzkiego zbiegowiska. Zwolnił więc kroku i dał sobie spokój ze ślizganiem się po szarawej bryji wraz z całym rynsztunkiem. Dotarł spokojnie do dorożki i nie zważając na słowa woźnicy, włożył do środka swoje rzeczy.
- Wiem, wiem… - uspokoił go – jestem razem z tą panienką.
Dreptał chwilę u drzwi dorożki układając swe myśli i zastanawiając się, co z tym począć…
- A może wyrzucić to diabelstwo, - myślał - albo sprzedać u jubilera. Nie chcę żadnego cholernego cienia! Ani chwili spokoju dla zszarganych nerwów... Ledwo człek przyjedzie do miasta, a już się coś do niego przypieprzy. Diabli nadali… Żeby chociaż było lato, to rozumiem, ale w zimie…
- Do dupy z tym cieniem! – skonkludował na głos ignorując obecność woźnicy.
Carla tymczasem opuściła łaźnię i wdała się w rozmowę ze znanym mu z widzenia śledczym Eischendorffem.
Czując, że to nie potrwa już długo, wsiadł do dorożki i rzucił do woźnicy.
- Rusz Pan tą bryczkę i stań gdzieś w pobliżu, niech kobieta nie łazi po błocie!
Co by i jej całowanie ziemi nie weszło dziś w krew. –
rzekł do siebie pod nosem.

Chwilę później dorożka zatrzymała się nieopodal konwersującej dwójki osób. Carla właśnie zakończyła rozmowę i mile zaskoczona bliską obecnością pojazdu szybko wskoczyła do środka na siedzenie. Wyglądała na iście strapioną, ale próbowała nie dać tego po sobie poznać. Nie zwlekała ani chwili. Z jej ust popłynął potok słów relacjonujący Eikowi zwięźle wszystko, czego właśnie się dowiedziała.
- Eik... chyba nici ze zwiedzania miasta – podsumowała krótko - muszę się zająć tą sprawą. A wygląda na paskudną, więc może lepiej się nie włączaj.
- Musisz...? –
upewnił się grając dalej na zwłokę, choć wiedział już jaka będzie odpowiedź. Przez cały czas ociągał się starając się zrobić wszystko, byle tylko dziewczyna nie zaangażowała się w tą sprawę z biegającymi zwłokami, a ona już znalazła sobie nową. Trudno.
- W zakonie, to znaczy zawsze na służbie - uśmiechnęła się.
- Hmm... nie włączaj... łatwo powiedzieć. Zdaje się, że sam tkwię w tym po uszy. - powiedział otwierając dłoń z leżącym na niej srebrnym amuletem.
- Chciałabym pokazać kapłanom ten amulet. Może to coś więcej niż kawałek srebra.
Może tkwisz w tym, ale sądzę, że szybki wyjazd z Null, byłby przejawem rozsądku.
- Jaki wyjazd, Kobieto?! Dopiero, co przyjechałem i nie zamierzam znowu wyjeżdżać.
- Cokolwiek dzieje się w mieście, ma coś wspólnego z tym cholernym teatrem.
- Z resztą dokąd mam jechać, tu jest mój dom. Nie będę uciekał przed cieniem. -
dodał już spokojnym głosem.
- Myślę, że po Nocy Wiedźm będzie już spokojnie... a to tylko 10 dni
- Nie obchodzi mnie to, zostaję! Nigdy w życiu nie uciekałem przed niczym, nie stanie się to i tym razem. –
zacisnął mocną pięść na pięknej rękojeści miecza wiszącego u pasa.
- Jak chcesz. Jadę do swoich przełożonych i Morrytów. Może się czegoś więcej dowiemy. - spojrzała z powątpiewaniem, ale na spojrzeniu poprzestała.
- Dobra, pojadę z Tobą, ale najpierw zajedziemy do mnie, żebym wreszcie mógł zostawić swoje rzeczy.
- To ja wezmę po drodze pistolet z kwatery
- Jak sobie życzysz. –
zgodził się wkładając amulet do kieszeni.
- Nie wiem, czy na magię coś broń pomoże, ale będę się lepiej z nią czuła.
- Do dzielnicy kupieckiej, "Łuki Grimmana"! -
krzyknął do woźnicy.
- A później do akademii artylerii proszę. – dodała Carla
- Obyś poczuła się lepiej. – powiedział z lekkim uśmiechem.
 

Ostatnio edytowane przez Lorn : 02-09-2008 o 11:23.
Lorn jest offline  
Stary 04-12-2008, 22:50   #19
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Clem von Darnock

Do tej pory wszystko szło całkiem sprawnie. Clem pozbył się wścibskiego szlachcica Kastora von Goldberga i sprawnie ewakuował się z dzielnicy Aldig. Tak jak się domyślił, chwilę po jego ucieczce aż wrzało tam od mundurowych. Szedł zamyślony już nieco spokojniej. Myślał nad tym intensywnie… Dlaczego ona? Czy ktoś chciał wrobić biednego von Darnocka? Może chodziło po prostu o nią, a biedny Clem znalazł się nie tam gdzie trzeba… Jak to! Przecież ja byłem tam gdzie trzeba! Zaczął kłócić się ze swymi myślami. Problem w tym, że młodzian kompletnie nie pamiętał, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Fakt ten dopełniał niesamowitej frustracji, jaka go ogarnęła z powodu bezradności. Pogoda zaczęła się psuć. Śnieg delikatnie opadał z nieba na twarz Clema. Wszedł na ulicę, oddzielającą Tempelstadt i Aldig…i już miał podnieść głowę w kierunku bijącego dzwonu świątynnego gdzieś na wieży…

- Uwagaaaaa!

Woźnica złapał za lejce, aby powstrzymać konie przed stratowaniem bezmyślnego człowieka. Powóz wpadł w poślizg i uderzył bokiem o pokaźną zaspę. Osłupiały ze strachu von Darnock odskoczył w bok. Stary, barczysty woźnica zeskoczył na ziemię z batem w dłoni. Jego czarno żółte ubranie świadczyło o przynależności do Gildii Przewoźników Miejskich, którą powoli i skutecznie wypierały bardziej dochodowe linie przewozowe Cesarstwa. Spojrzał z pod krzaczastych, czarnych brwi wzrokiem rozjuszonego byka. Długie brudne włosy opadły mu na twarz. Smarki z nosa opierały swoją konstrukcję na długiej brodzie, równie zaniedbanej co i włosy. Całości dopełniał ośnieżony, brązowy kapelusz. W głowie Clema pojawiło się dziwne wrażenie, że to chyba nie koniec problemów na dzień dzisiejszy…

- I co teraz patałachu? Jeżeli koła są uszkodzone, to mi za nie zapłacisz!





Katedra Shallyi w Nuln

Fabian von Eichendorff

Fabian zamknął drzwi i ruszył na tłoczne o tej godzinie ulice przy murach Starówki. Ludzie opatuleni w szaliki i wełniane płaszcze brnęli pospiesznie obijając się o detektywa. Wyciągnął z kieszonki płaszcza guzik, który znalazł niedaleko miejsca zbrodni. Dopiero teraz zauważył odcisk palca z krwi. Ledwie widoczny. Zatrzymał się i zamyślił… Płatki śniegu zwilżyły jego twarz, która spojrzała w niebo. Między zawieruchą śnieżną od strony południowej kłębił się gęsty dym z kuźni i warsztatów. Świątynne dzwony skończyły bić. Gdzieś w oddali usłyszał odgłos maszerującego wojska…

- No tak… - powiedział sam do siebie.

Spojrzał jeszcze raz na guzik i pojął, że ma w dłoni element ubioru osoby, która czynni współpracuje z miejscową instytucją. Pytanie z jaką? Gildie? Garnizon? Pałac… Skąd krew na guziku? Ruszył w kierunku palącej się sterty śmieci, przy której ogrzewa się banda dzieciaków. Złapał jednego z nich za ramię. Chłopak opatulony w stare szmaty i ubrania, odsłonięte miał jedynie oczy. Spojrzał na niego pytającym wzrokiem.

- Chłoptasiu… - odezwał się Fabian.

- Kopsnij Szylinga… - odezwał się chłopiec, po czym wyciągnął dłoń.

Carla di Olesi i Eik Vangalar

Szybki przejazd po mieście i zebranie sprzętu zdecydowanie poprawiło humor woźnicy tanich linii przewozowych z Nuln. W ten dzień zarobi. Carla wciąż zastanawiała się nad dziwnymi poszlakami i tajemniczym amuletem. Miasto aż huczało od plotek, opowieści i innych bajek jakie opowiadali miejscowi na temat teatru i zbliżającego się Hexensnacht… W drodze do Tempelstadt woźnica stał się nawet rozmowny i uraczył kawałkiem jabłecznika swojej żony.

- Dobrze pracuje w kuchni… - rzekł przez okienko. – Szkoda, że nie jest taka ruchliwa w łożu!

Za małym okienkiem od strony woźnicy, wybuchł gromki śmiech i seria niemiłych słów w kierunku koni. Carla wyjrzała przez boczne okno i dostrzegła mury starówki. Mróz wymalował na szkle piękne wzory co również przykuło jej uwagę. Patrząc na miasto zaczynała rozumieć jak mało o nim wie, mimo tego, że od tak dawna tu mieszka. Dzwony świątynne zaczęły bić. To znak, że kapłani Morra udają się na procesję, aby błogosławić zmarłych. Carla potrafi odróżnić dźwięk dzwonu każdej świątyni tego miasta. Czasami okazuje się to przydatną umiejętnością. Spojrzała na Eika i uśmiechnęła się. Ten nie wiedząc o co chodzi zrobił zdziwioną minę.

- Uwagaaaaa!

Głos woźnicy rozbrzmiał niby grom. Eik odruchowo złapał się mocno osadzonych części wnętrza. Po chwili powóz uderzył prawym bokiem o coś twardego, a Carla wylądowała w ramionach Eika …

- To chyba nie świątynia… - powiedział zakłopotany Vangalar.
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 05-02-2009 o 20:12. Powód: Usunięcie fragmentu Manniego i redagowanie tekstu
DrHyde jest offline  
Stary 29-12-2008, 12:02   #20
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
To ja znowu! Clem von Darnock



"Co ja robiłem wczorajszej nocy, jaki ja jestem głupi, dziecinny. Piję, a potem tracę świadomość tego co robię. Zasypiam w ramionach jakiejś młodej szlachcianki, a potem co? Nic nie pamiętam. Niech będzie przeklęty bóg rozkoszy" - walczył w myślach Clem.

Zima daje się we znaki, do tego zaczął padać lekki śnieg. Wtulił się mocniej w płaszcz. Będzie musiał kupić cieplejsze nogawice, albo ukraść. Ale Clem von Darnock i kradzież? Nie robił tego od wielu lat, miał się zmienić. To dziecko musiało walczyć ze swoją przeszłością, przecież nie może kraść jak kradł gdy był mniejszy. Ale wtedy był głodny...

"Oby Kastor von Goldberg nie miał żadnych podejrzeń co do morderstwa, przecież nie mógł uwierzyć w to, że to moja zacna szlachecka osoba mogła to zrobić. Pamiętam to bardzo wyraźnie - wracam się wtulić w jej gorące ciało. - Mam nadzieję, że wyglądałem wiarygodnie. Uwa.."

- Uwagaaaaa! - usłyszał Clem przerywając swoje rozważania. Zobaczył pędzący wóz, który kierował się wprost na niego. To było zbyt szybkie dla Clema. Woźnica skręcił szybko w bok, a cały wóz gruchnął w dużą zaspę śniegu. Sam wyskoczył na bok, z batem w ręku podszedł kilka kroków w stronę Clema i wykrzyczał złe słowa w jego stronę.

- Pan żeś zniszczył wóz nie ja, trzeba było nie skręcać. Moje życie nie jest wiele warte, mogę pomóc przy wyciągnięciu wozu, ale panie na miłość boską schowaj pan bata, bo wyglądasz jak jakiś demon piekielny.

Nie warto było zadzierać z Gildią Przewoźników Miejskich, zwiększali swoje wpływy. A Clem nie chciał dekonspiracji, więc nakrył swoją twarz kapturem, oraz owinął ją szalem, który miał w kieszeni. Podszedł do woźnicy powoli na wypadek gdyby tamten nie zgodził się na pomoc.

- Sprawdź pan czy przesyłka się nie poturbowała. Mam nadzieję, że w środku wszyscy są cali.

Nie chciał konfliktów, jeszcze przed wigilią Hexensnacht. Ludzie zawsze są mili, chyba że tacy na codzień nie są
 
Maciass0 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172