Rzut niezbyt wyszedł młodemu zabójcy. Arihan zaklął pod nosem. Rzadko kiedy miał takiego pecha. Belehezi szybko zlikwidował strażnika, ale drugi biegł prosto na Arihana... młodzieniec szybko wyjął sztylet i przygotował się do rzutu, ale przeciwnik nagle zmienił kierunek i wbił miecz w gardło Alarela. Bronić się też trzeba umieć-przemknęło przez głowę nerwisa, kiedy przymierzał się do rzutu w szyję strażnika. Ale... okropnie krwawiący Alarel podniósł się i własnoręcznie odwdzięczył się strażnikowi. Po chwili przed stodołą leżał już nie jeden, a trzy trupy. Arihan chciał wejść do stodoły, ale jego towarzysz najwyraźniej postanowił ją spalić. Wzruszył ramionami- w końcu mu to bynajmniej nie szkodziło. Podszedł do ciała strażnika, nad którym stał już Belehzi, z zamiarem wyjęcia z niego sztyletu. Ale trup wyszeptał jakieś dziwne słowa, zaczął się szybko starzeć, a po kilku sekundach został już po nim tylko proch. Oszołomiony młodzieniec wyjął z niego swoje ostrze, a potem spojrzał na towarzysza. Był chyba bardziej zdenerwowany i zmęczony niż zdziwiony. Wbiegł do stodoły, a po chwili wybiegł z dziewczyną. Wtedy Arihan obrócił się i zaczął biec.
Belehezi spytał mistrzów o jakieś "Fergotja sevolli"... czy te słowa powiedział strażnik? Chyba tak. Potem nastąpiło długie wyjaśnienie mistrzów. Magowie? Wielcy szamani? Potężna magia? To bardzo zainteresowało Arihana. Potem naszła go inna myśl- czemu jakiś strażnik miałby należeć do rzekomo potężnej organizacji? A bajeczka o pierścieniach... no oczywiście, "przepotężni" Klucznicy. Młodzieniec prychnął. Trzeba oddać te pierścienie i ruszać. Jak najszybciej. |