Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2008, 22:37   #28
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Patrzył teraz w lufę swojego własnego pistoletu. Ziejąca czernią lufa Colta 1911A1, z której w każdej chwili mógł z głośnym hukiem wystrzelić nabój zdolny powalić pieprzonego słonia. Tim był tak zmęczony, że nawet nie miał siły zdobyć się na unik. Stał tylko jak wyciosany w granicie menchir… czekając na ruch nieznajomej. Jej towarzysz patrzył na niego i ją oczami pełnymi przerażenia. Żołnierz ciężko dyszał, napięta skóra na szczękach i determinacja w jego oczach mówiły jednoznacznie, że jest gotów na wszystko.

- Uspokójcie się!
- Mieliście sobie pomagać a nie walczyć ze sobą!

Krzyczały obie Karolinki odciągając ich od siebie. Po chwili Rangers znów był świadkiem niezwykłej przemiany małej towarzyszki. Po chwili zamiast dwóch dziewczynek przed nimi stała jedna, patrząca na nich jeszcze błagalniej niż poprzednio obie razem wzięte.

Lufa pistoletu skierowała się ku ziemi, a nieznajoma kobieta wyciągnęła broń rękojeścią do Tima. Ten wolną ręką odebrał jej broń… pośpiesznie zabezpieczając ja z powrotem. Schował pistolet do kabury, rozejrzał się w poszukiwaniu karabinu… po chwili wszystkie jego graty wylądowały na pace quada. Nie patrzył na resztę, machinalnie wykonywał poszczególne czynności, zgodnie z procedurami wyuczonymi przez setki godzin treningów i szkoleń. Po chwili był już gotowy do drogi. Skierował się ku małej dziewczynce, nie wierzył w te brednie o ratowaniu świata, ale wiedział jedno, nie mógł zostawić tej małej na pastwę tej bandy wariatów, nie wiedział jeszcze jak wydostanie się z tego miejsca, ale czuł, że dziewczynka była odpowiedzą do tego wszystkiego.

*****

Nie zdążył nawet dokończyć poprzedniej myśli kiedy pisk dziewczynki zmącił spokój:

-Oj zbliżają się kłopoty. – Karolinka wskazywała drżącą, małą dziecięcą dłonią w stronę skąd dochodził okropny łoskot.

Rzeczywistość kilkaset metrów przed nimi zdawała pochłaniać się nieprzenikniona, lepka czerń. Czarna jak samo dno Gehenny, jak dziewiąty krąg Piekieł, którego Dante by się nie powstydził. Wszystko było przez nią pochłaniane, oplatane śmiertelnymi mackami… a potem świat rozpadał się na maleńkie kawałeczki… rozpryskujące się w nicość.

- Wsiadajcie – ryknął do reszty, wskazując jednocześnie pakę pojazdu, zdolną pomieścić jeszcze dwie dorosłe osoby. Popatrzyli na niego jakby nie bardzo rozumiejąc o co chodzi.

- Powiedz im, żeby wsiadali – krzyknął do Karolinki, przygłuszając ryk silnika pojazdu.

Posłuchali, po chwili mknęli przed siebie, mając za sobą rozpadający, wirujący w spirali Ciemności świat.

Już wydawało się, że umkną, że zdołają wyrwać się szponom żarłocznej Zagłady. Nie udało im się… przez chwilę Timowi wydawało się, że czas zatrzymał się, zapadła martwa cisza i ogarnęła ich ciemność.

*****

Ciężkie uderzenie o ziemię spowodowało, że kolumny McPhersona użyte przy budowie zawieszenie pojazdu, aż jęknęły przeciągle balansując na granicy wytrzymałości tytanowych sprężyn, na szczęście wytrzymały.

Oparł się o quada, rozglądając się czy nikomu nic się nie stało. Wyglądało na to, że skończyło się tylko na kilku siniakach i zadrapaniach. Bardziej mordercze mogło się okazać wycieńczenie wewnętrzne organizmu, żołnierz zdjął hełm, zarzucił na ramię karabin.

Do grupy dołączyły kolejne dwie osoby, dziwna – majestatycznie piękna kobieta, mówiąca nieznanym językiem i kobieta – kot, która właśnie ostrym jak brzytwa pazurem kroiła na kawałeczki cząsteczkę wielkiego grzyba, jakich wiele otaczało ich grupkę.

Timothyego widok nowych osób nie zdziwił, choć obie wyglądały jak żywcem wyjęte z jakiegoś z komiksów Marvela – „Normalnie cholerna Kobieta-Kot i Storm z X-menów”… po tylu przejściach, nic już go nie dziwiło. „I przysięgam, kurwa, nie pozwolę by mnie coś już kiedykolwiek zdziwiło.”
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 27-08-2008 o 11:42.
merill jest offline