Rudiger z wolna rozwierał oczy. Jego ciche pojękiwanie nie robiło chyba na nikim wrażenia; zresztą, sami zajęci byli jakimiś kłótniami. Czasem padały nawet tak głośne słowa, że pobudzały regiment szermierzy to tańca w jego głowie. "Diabli by to wzięli!"
Spojrzał na obskurną celę. Paskudny widok. Po chwili oczy nawykły do ciemności. Paru z ludzi w celi stało, a on leżał przykuty do ściany obok jakiejś starej, obleśnej chyba kobiety. Odskoczył, wywołując skrzypienie łańcuchów. Ta baba szeptała coś o miłości i zwijała się konwulsyjnie. Okropieństwo! |