-
Nie dajcie tym łajzom podejść pod mury!-wrzasnął Fillin, lecz nawet Anioły nie były w stanie strzelać z tak dużą prędkością, by zatrzymać Demony.
-
Ciężka jazda!-wrzasnął, zaskakując z murów, zaś gdy on dopiero wsiadał na swojego wierzchowca, inni byli już na swoich.
http://i140.photobucket.com/albums/r..._aralinwen.jpg
-
Łucznicy, strzelać w tylne szeregi! Do cholery nie przerywajcie ostrzału! Strzelać, strzelać!-darł się.
-
Bramy!-po tych słowach wrota otworzyły się, zaś karczmarz w średnim już wieku pognał do przodu wraz z trzema setkami Anielskiej Ciężkiej Konnicy.
-
Klin!-wydał głośno polecenie, a cała grupa utworzyła formację z człowiekiem na przedzie. Człowiekiem z mieczem ustępującym jedynie Sercom.
Zadziwiającym było, że istoty ponadludzkie słuchały się śmiertelnika, a wszystko przez wpływy Alarona. Zastanawiał się jak ten Półelf awansował w swoim życiu. Czy przypadkiem nie stał się równy bogom?
W tej właśnie chwili formacja wbiła się głęboko w szeregi Demonów.
-
Koła!-wydał kolejne polecenie młócąc kolejnych dla śmiertelników, nieśmiertelnych, którzy padali, jak na ironię, z rąk śmiertelnika.
Anioły utworzyły dwa duże okręgi, przylegające do siebie plecami. Jedno koło zamknęło się wokół Demonów w liczbie około czterystu. Pierścień około stu obrońców otaczał drugi w liczbie dwustu. Ten miał odpierać ataki z zewnątrz, co było o niebo cięższym zadaniem z powodu przytłaczającej ilości napastników. Tam właśnie znajdował się dowódca wraz ze swoim mieczem. Wszystko szło świetnie. Demony nie spodziewały się uderzenia, spodziewając się wzmocnienia murów łucznikami, a jeżeli nawet otrząsnęli się ze zdziwienia atakiem, w ponowne osłupienie wprawił ich śmiały wypad sił Aniołów, którzy zagłębili się głęboko w szeregach nieprzyjaciół.
Dzięki temu wypadowi oblężenie zachwiało się, a uwaga została skupiona na dwóch okręgach. Demony w środku prawie całkowicie wycięte, przeżywały istny kryzys.
Nagle stało się coś, co przeważyło szalę na stronę najeźdźców.
-
Szlag! Odwrót!-wrzasnął, widząc zbliżającą się czerwoną chmurę.
-
Odwrót, Jazda do Bramy!-krzyczał, a formacja klinem pędziła naprzód, tratując kolejne stworzenia. Fillin ponownie pędził na czele, wycinając drogę innym, lecz gdy był przy murach, dostrzegł swój kardynalny błąd. To on powinien jechać na końcu.
-
Bramy-wrota otworzyły się, a Anioły wpadły do środka, lecz człowiek został, obejrzał się i zobaczył ogromną czerwoną chmurę, przybierającą ludzką twarz. Zacisnął tylko zęby i spojrzał jeszcze raz w szeregi napastników. Trwało tam uwięzionych pięciu Aniołów, który zbili się w kupkę i osłaniając swoje plecy usiłowali wydostać się z morderczego uścisku.
Szybko popędził w tamtą stronę, lecz tamci tylko na to czekali. Wbił się ponownie w armię, ale nic więcej nie zdołał osiągnąć. Okrążyli go tak, jak tamtych pięciu.
Tymczasem czerwona chmura stała się już bardzo dobrze znaną mu twarzą, przeobrażającą się w postać człowieka...
***
Valar:
Szukasz czegoś w ładowni, ale nawet nie wiesz czego. Znasz tylko symbol, który widziałeś na kartce. Szukałeś wszystkiego, co przypomina właśnie ten symbol. Szybko otwierałeś skrzynie, w których widziałeś tylko ryż, kukurydzę oraz inne żarcie dla Krasnoludów. Podobne rzeczy były w beczkach i worach.
Z irytacją stwierdziłeś, że niczego tam nie ma. Tak jakby Krasnoludy potrafiły tylko jeść! Żadnych młotów, broni ani niczego podobnego. Zaro kruszców. Nic, tylko gorzała w butlach! Przynajmniej to typowe dla Krasnoludów.
Zaraz... gorzałka?!
Blacker:
Spoglądasz na kartkę. Widzisz jakieś Krasnoludzkie runy, z których nie rozumiesz dosłownie nic i... Zaraz, to symbol Sylliny! A przynajmniej był nim jakieś dziesięć tysięcy lat temu. Może inni coś będą na ten temat wiedzieli.
Paks:
Na kartce narysowane są jakieś literki w nieznanym ci języku, a pod nimi jakiś symbol. Nie mówił ci on nic. Wogóle dobrze by było cokolwiek z tego zrozumieć!
Gdyby tylko mieć coś, co pozwoliłoby pokazać prawdę o różnych rzeczach... Moment, moment... PRAWDĘ?!
Wpadłaś na pewien pomysł, zerkając ku szyi Miyi.