Po uwolnieniu starca do celi wbiegł jakiś gryzoń. Insynktownie Mangust chciał zabić szkodnika, jednak wydał mu się inny. W ciemni jaka panowała trudno było rozpoznać co to, jednak takowy zwierzak podbiagł do cyrkowca.
"Ach te brudasy, tresują się z tymi zamierdłymi i ochydnymi szczurami... też mi coś..."
Jednak gryzoń podał coś swemu opiekunowi. Jak się okazało był to klucz.
"Tak wyszkolone szczury!! Przecież to nie możliwe! A możę to coś innego."
Podszedł i zobaczył, zanim zwierzak czmychnął do torby chłopaka iż było to coś, co przypominało połączenie długiego szczura, i włochatej wiewiórki. Mangust chwile się zastanawiał, gdy nagle cyrkowiec otworzył kraty. Chciał wyjść i zobaczyć co jest na korytarzu, jednak nim to zrobił usłyszeli zbliżające się kroki. Wszyscy z przerażeniem przycisneli się do ściany wewnątrz celi, a mięśniak, który niedawno dziwnie się zmienił, wziął wielki kawał betonowej tafli. Gdy tylko głowa strażnika pokazała się w celi, ten uderzył z całej siły betonowym odłamkiem o czaszkę przeciwnika. Widok był przerażający. Krew była wszędzie. Sam napastnik jednak zaraz zasłabł...
Bungo w tym czasie widząc, że jeden z przeciwników leży, z gotową procą wuyszedł na korytarz. Mangust poszedł w jego kroki i trzymał się tuż za nim.
Ostatnio edytowane przez Renegat : 27-08-2008 o 20:59.
|