Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2008, 20:54   #29
g_o_l_d
 
g_o_l_d's Avatar
 
Reputacja: 1 g_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znany
Acheont w bezruchu wpatrywał się w kolejne niezwykłe zjawisko. W czasie, gdy wielobarwny witraż rzeczywistość zaczął pękać, niknąc w nieprzebytej ciemność, Świetlisty spojrzał pod siebie. Po chwili „głębokiej” kontemplacji dobył z siebie głośne westchnienie, poczym przemówił cichym, zrezygnowanym głosem:

- Nie no, nawet nie mam siły już krzyczeć, a co dopiero znowu panikować. To za dużo na moje siły. Już czuje jak mi gardło drapie tuż pod migdałkami… Nie no, bankowo angina, jak nic… Mam nadzieje, że drugi raz mi migdałek nie wytną…


Lewitująca kula ponownie zwróciła swój wzroku ku ziemi, gdzie aktualnie rozciągał się
bezmiar mało sympatycznego mroku:

- Ach… fajnie.


Zwróciwszy się ku szczątkom firmamentu ponownie dobył z siebie głosu ociekającego patosem:

- Panie mój! Stwórco! Zlituj się!
– zamilkł, dokoła panowała wyczekująca cisza przerywana krzykami istot niknących w nicości- Ty wredny, siwy gadzie! No, co ty w mordę jeża pitolony bezduszniku! Co ty! W huhu zemną lecisz, czy się z teletubisiem na łby zamieniłeś?! – ponownie zapadła chwila niewymownej ciszy - To ja się właśnie kurka pytam co? Nie umiesz wymyśle czegoś oryginalnego? Ciągle tylko mrok, ciemność i zniszczenie. Rusz tą siwą makówkom i wymyśl coś nowego! Pamiętaj załatw to teraz, nie jutro! Do it! Bo inaczej urwę ci ryja! - ponownie zapadła chwila wyczekującego milczenia[/i]

- He! Macki! Duże obślizgłe i brzydkie. Tego jeszcze nie było. Ej, co ty robisz? Zostaw mnie i to na ten tych miast! To nie ja krzyczałem. Stary pomyliłeś świecące kulki. On tam pobiegł no… Aaa!


***

Mała, świecąca kulka wzniosła się nad porośniętą puszystym mchem ziemią, poczym gwałtownie opadła. Wyglądał to tak jakby natychmiast stracił motywację do dalszego lotu. Wtuliwszy się w mięciutki mech zaczęła mówić coś „pod nosem”.

- Nie no, ostatnim razem, gdy w miedzianym hełmie, wlazłem podczas burzy na wieże katedry i obrażałem jego kota, bardziej się postarał. Widocznie on też się starzeje.
- Porwany podmuchem wiatru Acheont zaczął się staczać z dosyć niewielkie pagórka w stronę grupki jakiś istoty. - To już nie było to, co kiedyś. Ach… Kiedyś to był czasy. Będzie, co opowiadać wnukom w blasku kominka, gdy mój orli nos porosną kurzajki... Nie pojmuję tylko jednego, czemu to zawsze musi być czarne? Macki, dziury, portale. Czemu chociaż raz portal nie może być pełen puszystych owieczek, albo różowych motylków! A tu gdzie nie spojrzysz tam międzywymiarowe drzwi, przez które widać jedynie mrok. Ja nie wiem, to chyba już rasizm jest. Nie istnieje logiczny powód, dla którego nie mógłby być pełen soku klonowego albo waty cukrowej. Przeczcież wszyscy lubią watę cukrową! Hej! Ty na górze! Tak do Ciebie mówię! Nie myśl, że Ci się upiekło. Mamy GPSa, wiem gdzie jesteś! Praktycznie jesteś otoczony! Podaj się albo nie ręczę za siebie... Zresztą poczekaj chwile. Zgłodniałem. Zaraz do ciebie wrócę. Nie wasz się ruszyć z miejsca. Mój niezawodny instynkt podpowiada mi, że gdzieś w pobliży jest karawana z arbuzami.


Zatrzymawszy się w objęciach bujnej flory, Świetlisty zaczął ponownie nabierać wysokości. Pochwyciwszy kilka kolorowych grzybków, ruszył najkrótszą jak mu się zdawało drogą w stronę tajemniczej grupki. Już z daleka można było zaobserwować, jak mała, lewitując kulka światła, sinusoidalnym torem lotu pokonuje kolejne metry skutecznie przy tym pochłaniając, zebrane wcześniej, fosforyzujące grzybki.

Świetlisty okrążywszy grupę z bezpiecznej odległości kilkukrotnie, na chwilkę tylko niknąć z pola widzenia. Chwilę później zatrzymał się w centrum grupki, starając się zaabsorbować ich całą uwagę, odezwał się donośnym głosem dziwnie przy tym sepleniąc:

- Wydaje mi się, że was nie znam, ale mimo to ogłaszam wszem i wobec, że to nie ja wiszę wam pieniądze za watę cukrową. Ponadto chciałbym nadmienić, że jak coś wam zginie, na przykład pyszne batoniki należące do standardowego wyposażenia żywieniowego Rangers, to nie oskarżajcie od razu małej, lewitującej kulki światła, której akurat przykleił się do tyłka, przyniesiony przez wiatr, papierek po wyżej wspomnianym batoniku. O taki jak tu teraz trzymam. Widzicie? Za uwagę dziękuję i życzę miłego pikniku.


Obejrzawszy się dokoła niepewnym wzrokiem zlustrował miny członków przedziwaczonej zgrai. Acheont na tyle skutecznie się rozejrzał dookoła, że wyczuwając na sobie dziwne spojrzenie kobiety odzianej w czerń, musiał poczekać jedno okrążenie wokoło własnej osi nim zdołał się zatrzymać. Mała kulka światła zaintrygowana nietypową postacią podleciał nieco bliżej. Zawisłszy na wysokości jej oczu przemówił tonem niskim, którego nie powstydziłby się sam Satanel:

- Hardrock Hallelujah, siostro w mroku! Sześć trójek lub trzy szóstki niech będą z tobą, czy jakoś tak. Patrzysz na mnie jakbyś chciała mnie schrupać maleńka… Wiedze, że pociągają cię moje zmysłowe okrągłości ciała. Nie myśl, że jestem łatwy. Argh…

Wtem niewzruszoną cisze przerwał uroczy kobiecy głos:

- Wybaczcie, że się nie przedstawiłam. Nazywam się Lorelei Lodowa Róża. Jeśli jesteście ranni, mogę opatrzyć i wyleczyć wasze rany. Możecie mi zaufać, znam się na tym, jestem Obdarzoną...

- Świetnie się składa pani doktor! Miło mi poznać. Zwą mnie Panem Blasku, Nadzieją Na Następny Poranek, Jasnością w Mrokach, Bardzo Jaśnie Oświeconym Księciem Słońca i peryferii oraz Wielokrotnie Rehabilitowanym Profesorem Ponadnadzwyczajnym Uciekinierii Nieistniejącego Uniwersytetu. Dla objaśnienia dodam, że uciekinieria jest bardzo wymagającą gałęzią wiedzy, jej nieodzownym elementem jest szeroko pojęta kinematyka. Hmn… to chyba by było na tyle… Ty Różyczko masz taki śliczny uśmiech, że możesz mi mówić Acheont. A teraz może przejdziemy do konkretów, czyli do mnie. Aktualnie kręci mi się w główce, jestem nadmiernie pobudzony, widzę różowe myszki i białe słonie… Nie czekaj! Może to różowe słonie i białe myszki… Nie ważne i tak jestem daltonistą. Ostatnie, co jadłem to te fosforyzujące grzybki. Od dziś i tak nie zamierzam jeść nic innego. Ponadto przeżyłem ostatnio niemały stres. Napastują mnie małe ubrane na czerwono dziewczynki i lata mi lewe oko. To wszystko. Co mi jest?

Na ślicznej buzi Lorelei, malowało się nie lada zakłopotanie. W jednej chwili w umyśle Obdarzonej narodziło się tyle pytań, na które sama nie umiała odpowiedzieć. Wiedziała jedno, istota, z którą właśnie nawiązała kontakt była, co najmniej niezwykła.
Acheront nie to, że nie przejął się milczeniem kobiety, on po prostu przywykł do tego, że on mówi, a wszyscy wokoło słuchają. Według niego był to naturalny stan rzeczy.


- O patrz tam jest jeden egzemplarz należącej do wszędobylskiej czerwonej mafii zrzeszającej nieletnich.

Bez zastanowienie Acheont podleciał do małej, która ledwo trzymała się na nogach

- Hej Czerwony Kapturku! Czemuś taka smutna? Chcesz czerwonego grzybka z biały plamkami? Smakują wyśmienicie i pasując ci pod wdzianko. Tak w sumie jesteś moim dowodem rzeczowym na poczytalność i musze cię przedstawić pani doktor.

Nie bacząc na nic Acheont chwycił małą wzleciawszy z nią na niemałą wysokość. Dziwnym trafem azymut, jaki obrał Świetlisty był zupełnie inny niż ten, jaki miał w zamiarze, ale on aktualnie był ostatnią osobą, która zaprzątałaby sobie w tej chwili głowę tak nieistotnymi szczegółami. Po chwili lotu z takim obciążeniem jego tor lotu przypominał śledzenie lewitującego węża, po czym „ściśle obliczoną” krzywą balistyczną wylądowali oboje w ogródku nieopodal małej chatki Pana Kapelusznika
Z oddali było nie wyraźnie słychać melodyjny zdezorientowany głos:

- Pani doktor! Gdzie pani jest? To pani się chowa za główka kapusty? A nie to różowy słoń robi coś nie stosownego, w pozycji półprzysiadu. Niemniej już z miejsca deklaruje, że bigosu ani gołąbków tutaj nie spróbuje! Hej ty tam w kapeluszu! Widziałeś może taka zgrabniutką blondyneczkę? Miała się zemną pobawić w lekarza. Wiesz, co skoro tu jesteś oddaj mi przysługę i wyłącz tą pioruńską karuzelę. Przez ten ciągle kręcący się świat mam mdłości.

Wtem małej, ubranej na czerwono dziewczynce, otrzepującej z błota swoje ubranko przyszła na myśl góra talerzy, jaką zastał odnajdując Pana Świetlika. Sam Kapelusznik był zdziwiony widząc, jak z niewiadomej przyczyny Mała jeszcze bardziej zbladła.
 
__________________
Nie wierzę w cuda, ja na nie liczę...

Dreamfall by Markus & g_o_l_d
g_o_l_d jest offline