***
Dzień był taki sobie. Troszkę chmur, bardzo parno. To dlatego wokół strasznie cuchnęło. W niepozornych przebraniach Milo wraz ze swoim opiekunem przechadzali się po rynku. Jedna z form przygotowawczych dla świeżych 'rekrutów' gildii. Wnosiła ona bardzo wiele wraz ze słowem prawdziwych mistrzów w swym fachu..
- Pamiętaj. Kto da się złapać, jest nic nie warty, ten przegrywa i wypada z gry. Chyba nie chcesz zawieść?
Niziołek nie odpowiedział. Chłonął wszystkie słowa i uporządkowywał je w pamięci.
***
" Zawiodłem.."- Stwierdził smutnie Milo. Miał dużo czasu na rozmyślania, a akurat ten fragment rozmowy zapadł mu dobrze w pamięci. Co prawda siedział w więzeniu, ale jak tam trafił? Tego nikt nie wie. Atmosfera w celi zaczęła powoli się ożywiać. Dość młody chłopak w kącie bardzo zręcznie wyswobodził się z niewoli kajdan. Choć pierwszy zrobił to ten mięśniak, od którego czuć nienawiść na krok. Doszło do malej utarczki. Jakby było mało problemów, to jeszcze pięści poszły w ruch. Jednak sytuacja po chwili zmieniła się diametralnie, kiedy to cyrkowiec niemalże zabiłby dziwnie zachowującego się człowieka. To, co ten wielkolud następnie zrobił, przechodziło wszelkie pojęcie. Padł na ziemię i zaczął dziwnie gadać. Niziołkowi nie podobało się to, wcale. Chwilkę potem, dobry chłopczyna uwolnił Mila z ciążących na nim łańcuchów.
- Dz-dziękuję. W-wołają na mnie M-m-milo..prz-przepraszam.- tutaj hobbit zrobił pauzę.
"Dobrze zrobiłem podając mu imię? -
Nie ma czasu na uprzejmości, ale jak pana zwą? - Cyrkowiec już odszedł od niziołka. Cela była dość obskórna. Pochodnia w ogóle nie dawała światła, dobrze, że niebo było bez chmurne, a księżyc cały. Największą zagadką w tym wszystkim była ta stara kobieta i starzec. Para dobrana świetnie..
Był to dobry czas by porozmyślać nad sobą, niejako podsumować swoje życie. Tutaj, Milo starł się z dosyć rożnymi osobami pod względem charakteru. Zły-mięśniak i dobry chłopaczyna. Do którego on był bardziej podobny? To, co zrobiła z niego gildia bardziej utożsamiało go z żądnym krwi zabójcą, ale czy niziołki mogą być takie? Na pewno resztki dobra są w Milu, wynikające właśnie z jego rasy. Od pewnych rzeczy nie można uciec, oj nie.
Niziołek stał z tyłu celi, w cieniu, kiedy to znów w pomieszczeniu rozgrywały się nieludzkie sceny. Najpierw cudem przyniesiony klucz, potem roztrzaskanie głowy przez tego zabijake. Niziołkowi przeszedł zimny dreszcz po plecach.
"Chyba nie chciałbym na niego trafić.- myślał w duchu. Jego małe kosteczki chrupałby aż miło. Nie chciał się mieszać, tacy jak on działają skrycie, po cichu
- Ale.. ja przecież przegrałem..- westchnął cicho..