Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2008, 23:40   #92
TwoHandedSword
 
TwoHandedSword's Avatar
 
Reputacja: 1 TwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodze
Przestępując próg karczmy, Belegris upewnił się, że jego kaptur znajdował się tam, gdzie jego miejsce. Stawiał normalne kroki, w normalnym tempie, ale czas, którego potrzebował, żeby dotrzeć do karczmarza, wydawał się trochę przydługi, nienaturalnie przydługi. Dlaczego tak było, mógł zauważyć każdy, kto dostatecznie przyjrzał się trasie, jaką pokonał elf. Szedł on mocno poplątanym zygzakiem, mając dzięki temu kilka chwil na rozejrzenie się po gościach "Oka Cyklonu". Nie było to zbyt wiele, ale zawsze więcej, niż podczas podejścia do karczmarza po linii prostej. Belegris wyszukiwał najszerszych odstępów między meblami i przez nie przechodził, tak jakby nie mógł "przecisnąć się" między krzesłami, które dzieliły metrowe, wolne przestrzenie. Nie było w tym widać zbyt wiele sztuczność, zapewne ci, którzy przyglądali się elfowi, pomyśleli, że jest on po prostu pijany. Raczej nikomu nie przyszło do głowy, że Belegris otaksował także i jego sylwetkę.
- Można się będzie tu dziś przespać? - zapytał karczmarza, kiedy wreszcie do niego dotarł.
- W takim razie płacę za nocleg i dwie butelki najmocniejszego wina, jakie tutaj macie. - mruknął po otrzymaniu twierdzącej odpowiedzi. Zabierając wino i klucz do pokoju, Belegris skierował się do schodów prowadzących na górę, do wynajmowanych pomieszczeń. Ponownie wydłużył niemiłosiernie swoją drogę, tym razem udając, że nie chce zbić niesionych butelek. W obu rękach trzymał po jednej, a podnosząc je na wysokość szyi, kręcił się na wszystkie strony. Znakomita większość obecnych w karczmie nie przykuła jego uwagi na więcej niż sekundę, czy dwie, ale znalazło się dwóch ciekawszych gości. Belegris dokładnie przyjrzał się półorkowi, jego uzbrojeniu i zachowaniu. Kilka dłuższych spojrzeń posłał też drowowi siedzącemu samotnie. Starał się ocenić, czy aby i oni nie skupiają swojej uwagi na nim, i czy nie powinien zachować w stosunku do nich większej czujności. Wchodząc wreszcie do swojego pokoju, rozejrzał się po nim dokładnie, wyjrzał przez okno i postawił wino na szafce. Rozsiadł się wygodnie na łóżku i otworzył pierwszą butelkę...

Po pewnym czasie, wystarczającym, żeby opróżnić zawartość obydwu szklanych pojemników, do uszu Belegrisa dotarły jakieś wrzaski. Ktoś krzyczał... nie, to były dwa różne głosy. Coś się też chyba stłukło... I ten drugi głos zaklął... to chyba było do tego pierwszego... "Co za ludzie. Myślałem, że na górze, z dala od tych rechoczących krasnoludów, będzie trochę więcej spokoju. No ale niech im będzie, w końcu zapłaciłem za pokój, nie za ciszę." Tu akurat zadziałało wino, elf będąc trzeźwym raczej nie doszedłby do podobnego wniosku, najpewniej doszedłby do wniosku skrajnie różniącego się od tego o kupnie ciszy.
- Zaraz ja ci się odwdzięczę! - ryknął ten drugi głos.
"Dobra, nie będę tego dłużej wysłuchiwał. Może i nie mogę zapłacić za spokój, ale mogę sam go sobie zapewnić." Elf najwidoczniej nie był aż tak pijany, żeby dalej leżeć na łóżku i wpatrywać się w trzymaną pustą butelkę. Przeciągnął się, wydając przy tym ciche, osobliwe odgłosy, i zaczął wstawać. Biorąc pod uwagę jego stan, poradził sobie z tym zadaniem dość dobrze, nie zajęło mu ono też zbyt wiele czasu. Przetarł twarz dłońmi i mocno potrząsnął głową. Wykonał kilka głębszych oddechów. Skierował się w stronę miejsca, z którego dochodziły denerwujące wrzaski. Nie przyglądając się za bardzo otoczeniu, oraz tym, którzy te wrzaski wydawali, powiedział mocnym głosem:
- Po pierwsze - zamknijcie się natychmiast. Po drugie - zostaw ją.
Belegris stwierdził, że pierwszy z głosów należał do kobiety, którą właściciel tego drugiego chciał w jakiś sposób skrzywdzić. Nie miał co do tego pewności, nie przejmował się tym też zanadto, ale uderzenie, czy inna forma agresji w stosunku do kobiety była rzeczą, do której w przypływie poczucia sprawiedliwości nie miał zamiaru dopuścić. "O! to już jest na przykład co innego, niż tamto przed karczmą... Kobiet się nie bije!"
 
__________________
"Podróż się przeciąga, lecz ty panuj nad sobą
Sprawdź, czy działa miecz, wracamy inną drogą"
TwoHandedSword jest offline