Wątek: Zakon
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2008, 22:28   #56
ppaatt1
 
ppaatt1's Avatar
 
Reputacja: 1 ppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwu
Padwen oraz Andreas Drinius

Kilka minut i byli już przy wrotach, cała brama była zniszczona, wokół palące się drewniane części, przewrócony wóz z sianem, na którym leżał martwy strażnik, drugi strażnik wisiał przy murze, do góry nogami, nogami zaplątanymi w linę, biedaczysko musiał w pośpiechu uciekać przez co się zahaczył, z kolei robiąc z siebie łatwy cel dla rebeliantów. Cywile krzątają się wszędzie opłakując zabitych i wynosząc swój dobytek uciekając w stronę lasu. Gdy Padwen wraz z Andreasem opuszczali miasto, zawaliła się jedna z wież świątynnych, a dach świątyni ogarnęły płomienie. Mimo ,że rebelia zmierzała ku końcowi to jednak stworzyła takie zniszczenia, jakie od kilkuset lat nie wytworzyła żadna klęska żywiołowa.

Będąc już głęboko w lesie, Andreas wychwycił podejrzany dźwięk
- Trrryyyy, trrryyyy - rozległ się takowy odgłos po całym lesie. Padwen, już ledwo żywy, wziął powietrze w usta i wydobył głos:
- Siiieee Siiieee - po chwili z krzaków wyszło kilkunastu ludzi ubranych w białe szaty, wyglądali jak "Biali Mędrcy" Bez żadnych rozmów podeszli do Padwena, wzięli go na prowizoryczne nosze i ponieśli jeszcze bardziej w głąb lasu. Reszta ruszyła za nimi. Andreas lekko zdziwiony także wyruszył wraz z nimi.

Po kilku chwilach znaleźli się w małej wiosce otoczonej bujną roślinnością, Andreas wiedział ,że gdyby był sam nigdy by tutaj nie trafił. Padwena zaniesiono do jednego z namiotów, wyglądający na "szpital polowy". Sam został gestem dłoni skierowany do innego troszkę mniejszego. Wewnątrz, zauważył dobrze zbudowanego mężczyznę, dzierżącego miecz w swoich dłoniach, jedną rękę miał zabandażowaną. Obok niego stało kilku osobników wyglądających jak rebelianci, było pewne ,że z tego miejsca rozpoczął się atak. Przemyślenia Andreasa przerwał głos, głos zmęczony, wydobywający się z ust, trzymającego miecz:
- Nie wiem kim jesteś, jednak wiedz ,że zanim zdążysz pomyśleć o wydaniu tego obozu utnę Ci łeb - robiąc piruet - tym mieczem.

Padwen, dostał wody, tracił przytomność co chwilę, gdy się budził widział biegających medyków. Po jakimś czasie, obudził się już w pełni zdrów, nie miał żadnych ran, i czuł się jak nowo narodzony. Rozglądnął się i zobaczył trzech rannych, jednego śpiącego - wiedział o tym gdyż chrapał - drugi cały obandażowany i śmierdzący mocno różnymi wywarami alchemicznymi, trzeci natomiast bez nogi, podbijający metalową kuleczkę w górę. Nagle kuleczka poleciała i spadła na Padwena...

Remus Lucius Nex


Po chwili biegu ujrzeli plac, na którym nie było żywej duszy - oczywiście oprócz ciał - ciała strażników i rebeliantów. Nagle ktoś wszyscy usłyszeli cieniutki głos:
- Pomocy! K***a Pomocy! - wydobywający się z jednego z mieszkań.
Dowódca, rozkazał oddziałowi iść dalej, Remusowi wskazał źródło głosu. Oznaczało to oczywiście ,że Rem ma sprawdzić co się stało.

W mieszkaniu ujrzał leżącego dowódce straży w kałuży krwi. Nex próbował zlokalizować rany, po krótkiej chwili zrozumiał ,że kochany dowódca został wykastrowany, lekki uśmieszek zagościł na jego twarzy, po chwili znikł i powiedział:
- Chcesz jeszcze żyć? Gadaj co się tutaj stało!
- To ,no ten napadli na nas rebelianci, wśród nich był jakiś alchemik zakonny i ten cholerny bibliotekarz świątynny! Tylko tych dwóch przeżyło, przed kilkunastoma minutami wyruszyli w stronę bramy! - odpowiedział cieniutko dowódca...

Gregory Kildare


Przypadkowa strzała trafiła prosto w szyję Gregory`ego, upadł i zaczął krwawić, nie miał mu kto pomóc gdyż nikogo tutaj nie było. Umarł, wielki inkwizytor, nic nie robiąc!
 

Ostatnio edytowane przez ppaatt1 : 30-08-2008 o 11:34.
ppaatt1 jest offline