Choć początkowo został zignorowany przez drużynę zajętą problemem ładowni, to podążył za nimi. Wiedział, że prędzej czy później zostaną zmuszeni do rozmowy z nim, gdyż nie można wiecznie kogoś nie zauważać. Doczesne problemy mają to do siebie, że przemijają, rozpadają się w pył. Co prawda miał nadzieję, że nie będzie czekał aż tak długo, jeżeli będzie to jednak konieczne, to miał czas. Niewyobrażalnie dużo czasu, pozwalającego mu obserwować z boku powstawanie i niszczenie zarówno imperiów jak i ludzkich trosk. Choć od dawna porzucił ingerowanie w naturalny bieg rzeczy i potwornie osłabł przez ludzkie zapomnienie, to jednak miał wystarczająco sił na pomoc dla tej właśnie drużyny. Dlaczego oni? Bo od bardzo dawna nie było nikogo, kto tak beznadziejnie go potrzebował.
W końcu cierpliwość opłaciła się, gdy zwróciła się do niego uzbrojona w łuk półelfka, odpowiadając na jego pytanie. Salvador, tak? Potężny nekromanta Salvadorom, który stał się liszem - Salvadorem? Blacker zadowolony nachylił się do rozmówczyni, tak by ich twarze znalazły się na równym poziomie. I ponownie, choć miał na twarzy maskę zdawał się uśmiechać - Być może o niego mi chodzi. Szczęśliwie, że znałaś to imię, bo może to być dla was ważne. Carthan la Sirn, Salvadorom i Salvador mogą być tą samą osobą, tylko w różnych miejscach strumienia czasu. Wiem tyle, że był on stwórcą ,,Serca Nocy", czarnoksięskiego artefaktu. Czy ta wiadomość jest dla was w jakiś sposób przydatna?
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett |