Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2008, 22:45   #231
lopata
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
"Von Grettman i jego syn. Jego SYN! On już chyba dał się znać reszcie. Miał bardzo wojownicze imię.

Myśląc nad imieniem syna hrabiego von Grettmana nawet nie był świadom wymamrotania tego tytułu. Myślami był w innym miejscu.

-Von Grettman.- Ślepo patrzył w brukowany dziedziniec koszar i przypomniał sobie.- Wolfgang!

Spoglądając na Louisa wiedział, że pomimo jego zastrzeżeń lasu, musieli tam się udać. Poszukać tam czegoś co może się przydać w późniejszym czasie. Poza tym nie wymyślił jeszcze nic sensownego co mógłby wcisnąć służbie tego von Grettmana. Ot byle nikogo nie wpuszczają zapewne, więc wiedział, że ubrania jeszcze się przydadzą. Dotykając dłonią policzka poczuł drapiący już zarost a przeczesując włosy do tyłu dostrzegł, że są już tłuste i czas najwyższy na kąpiel. Jednak to dopiero po powrocie z lasu. Odwrócił się w stronę szlachetnego rycerzyka. Znał takich jak oni. Aroganci nie akceptujących nikogo kto nie jest z ich otoczenia a dodatkowo strasznie podejrzliwi. Trudne typy do okradania i okłamywania, ale i na nich były sposoby. Każdy miał słabe punkty i taki zamierzał odkryć blondyn u tego Jonasa. Bardzo dobrze pamiętał podobnego fircykowatego rycerzyka. Galer mer Adonn był jedynym synem wielkich państwa, panów ziem Bretoni leżących przy granicy z Imperium. Od samego początku, gdy tylko ujrzał Baliusa znienawidził go i na każdym kroku przyglądał się jego poczynaniom. Ale on nic nie robił nietaktownego, nic niepowołanego. Był jedynie gościem, ale z tą różnicą, że dokładnie obserwował każdego, wszystkich. I znalazł, znalazłsłaby punkt tamtego szlachcica. Była nim wieśniaczka, zwykła chłopka pracująca w pocie czoła na jego polach. Nie dało się niezauważyć tych spojrzeń, którymi obdarzał ją kiedy przejeżdżali koło miejsca jej pracy. A ona, miałą mało znaczne imię ale taką samą osobowość jak każdy inny chłop. Kiedy tylko usłyszała o kwocie i swoim kochanku od blondyna nie stawiałą żadnych oporów. Widok jej wyrazu twarzy kiedy krew trysnęła na jej nagie ciało z martwego Galera był niezapomniany. Balius wiedział, że każdy ma słaby punk, każdy. Przypomniałsobie, że jest teraz tutaj, w tej zatęchłej dziurze i został zmuszony do pracy, której sobie nie życzył. Dlatego musiał doprowadzić do końca to śledztwo. Nie podobało mu się tylko to, że tak szybko ich drużyna jest eliminowana, a na pewno nie było to dziełem przypadku. Odwrócił wzrok od rycerzyka na Louisa i wyciszonym głosem zaczął mówić. Nie dbał o to czy pozostałej dwójce uda się usłyszeć cokolwiek. Ale też nie muszą wiedzieć wszystkiego.

-Nie podoba mi się to wszystko. Komuś zależy na naszej śmierci a teraz klasztor i straż wdraża nam wtyki. Uważajmy na nich i na to co się mówi przy nich bo okaże się, że nawet jak wykonamy prace to nas zamkną. Do szlachcica nie mamy na razie po co iść, nie mamy też jakiegoś konkretnego powodu. A jak się okaże, że wpadniemy na tego jego synalka co mieliście już okazję go poznać to nici ze spotkania ze starym. Podejrzewam, że on już o to zadba skoro jest taki cięty. Byłem przeciw ale trudno. Idziemy do tego lasu po tą roślinę dla cyrulika, wracamy i przygotujemy się na jutrzejszą audiencje u hrabiego von Grettmana. Co ty na to?

Kiedy tylko Louis poda swój punkt widzenia, blondyn opuszcza koszary. Nie istotne było gdzie pójdzie, ważne że z dala od tego miejsca.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline