Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2008, 00:50   #9
Maciekafc
 
Maciekafc's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znany
Kolejny dzień wędrówki i zmiany temperatury. Jacek szedł wlokąc sanie za sobą, a pies, który nota bene był w swoim żywiole, skakał wesoło dookoła. Trochę to dziwiło Jacka. Co dzień Błysk zachowuje się tak samo, nigdy mu się to nie nudzi.
- Dobrze, ci psie, co? - parsknął wieśniak. Już długo podróżował w samotności, gdyby nie zwierze, nie miałby do kogo otworzyć ust, w tym wypadku mówił do Błyska. Wcześniej nie uważano tego za nienormalne, teraz tym bardziej. Mówił do psa, gdy ten brodził w śniegu, szukając czegoś pod zwałami puchu.



Pies był dobrym kompanem, ba - w końcu najlepszy przyjaciel człowieka, ale ta rasa jest szczególna. W razie śnieżycy, czy mocniejszych opadów, husky ciągnął sanie z Jackiem i ekwipunkiem. Wcale nie traktuje tego jako jakąś karę, te psy są do tego stworzone. Następnym plusem było jedzenie. Mało i rzadko. Zapasy o dziwo skurczyły się, a Błysk nie upominał się. W panujących warunkach, gęste futro dawało dodatkowe ocieplenie dla właściciela, no co.. nie przytulaliście się do swoich pupili?

***

Temperatura gwałtownie spadła. Dobrze, że wiatr wzmagał się bardzo powoli. To pozwalało na wędrówkę bez gogli na oczach. Mróz szczypał nadzwyczajnie mocno, ale nieosłoniętych części poza oczami nie było. Przy tak długiej podróży, Jacek przestał odczuwać powiększający się chłód. Było po prostu zimno, kilkustopniowe wahania niczego nie zmieniały. Już dawno zapomniał jak to jest palić chrust, albo kąpać się w jeziorku latem. Bardzo tęsknił do tych czasów. Nikt już mu nie pozostał, prócz psa, nikt mu nie pomoże. Przeklinał dzień wigilii. Można powiedzieć, że trochę zawiódł się na Bogu, i to w taki dzień.

Czas niesamowicie się dłużył, do miasta, jedynego ośrodka, gdzie może kogoś spotkać, gdzie coś może pozostało, było wciąż daleko, za daleko. Monotonia otaczającego świata już dawno przygnębiła Jacka. Szary śnieg i zgliszcza. Zgliszcza i śnieg, szary. Maszerował w świetle dnia, a odpoczywał nocą. Zwykle w jakimś budynku, ważne aby chronił przed wiatrem, aby nie zamarznąć na śmierć. Chłopak szybko przekonał się, że jednak jest mały plus w tym wszystkim. Jako dzieciak ze wsi, bardzo zaradny na noc chował jedzenie pod śnieg. Duży mróz zapobiegał szybkiemu niszczeniu pokarmu. Od tego były zamrażarki. Zapasy już drastycznie kończyły się, a końca widać nie było.

***

- Co? Co tam ssnalasłeś? Hej, Błyssk! - husky podbiegł do pana. Wesoło merdał ogonem. Jednak natychmiastowo odwrócił się i zrobił kilka kroków na przód, kilka razy zaszczekał.
- Widzę! Dym!- Jacek miał powód do uśmiechu, w końcu - Ułatowałeś nas, no piesku!. Chłopak poprawił plecak i raźnie ruszył w stronę szarego, co prawda nikłego słupka dymu. Ów wylatywał znad zgliszczy dużego budynku, co to mogło być? Nie wiadomo. Dopiero podchodząc bliżej, Jacek rozpoznał po semaforze resztki dworca kolejowego. Teraz gorączkowo myślał gdzie mogą się znajdować.
"Niedaleko Włocławia.. ile łasy to ja przemierzałem te drogę pociągiem.. Może Mietków.. sa daleko.. Kąty Włocławskie? " - Niestety, nic nie mogło go upewnić. Pewnie kroczył dalej, z nadziejami. Był bardzo blisko, osoba wewnątrz mogła usłyszeć skrzyp kroków po tym cholernym szarym gównie. Pospiesznie zdjął z pleców swoją jedyną broń, z której był bardzo dumny. Dzięki temu wiedział, że przetrwa, chociaż ani razu jeszcze nie użył tego 'cacka' podczas tej wędrówki. Był to Mauser 98k-kar. Chociaż przypominał ten karabin z ledwością. Cały poowijany szmatami. Zawsze rankiem nieco podgrzewał go nad dogasającym ogniem. Nie chciał powtórzyć błędów Hermana* pod Moskwą. Zbliżał się do zgliszczy. Nie widział, nie słyszał nikogo. Tylko przyjemnie trzaskające gałązki w ogniu, melodia dla jego uszu.
- Błysk! Trzymaj się blissko mnie.. powiedziałem!. Jacek miał autorytet nawet u psa. Błysk wolno kroczył obok nóg swojego właściciela. Powoli, jak najciszej Jacek pokonywał kolejne zaspy i resztki ścian. Zajrzał do środka. Była tam jedna postać. Dość mocno opatulona w ubrania. Pies zaczął cichutko powarkiwać.
- Spokój, Błysk! - zagrzmiał chłopak. Nieznajomy poderwał się jak rażony prądem. Wielkimi oczyma spojrzał na lufę wycelowaną w jego stronę.
- Stój! Kim jesteś?!- warknął na mężczyznę w mundurze -Odpowiadaj powiedziałem!

*obraźliwe określenie Niemców podczas II Wojny Światowej. Pochodziło od imienia niemieckiego dowódcy lotnictwa. Był on bardzo przysadzisty.
 

Ostatnio edytowane przez Maciekafc : 01-09-2008 o 00:56.
Maciekafc jest offline