Margot nagle wstała i nienawistnie spojrzała na nieprzytomną Francescę. - To ty... to przez ciebie - zazgrzytała zębami. Patrzyła jakimś pustym, zdeterminowanym wzrokiem na służkę i ruszyła do niej, dalej przytulając do siebie trzy większe kawałki lustra. Podeszła do niej i ściskając (aż za mocno, gdyż poranił jej dłoń, a krew kapała dookoła) kawałek szkła uniosła całe ramię do góry, ewidentnie chcąc wbić je w ciało bezbronnej Francesci. - Margot! Margot słyszysz mnie? - głos Celestina zdawał się przytłumiony. - Braciszku? - białowłosa rozejrzała się nieprzytomnym wzrokiem dookoła siebie dalej trzymając rękę w górze.
- Margot! Spójrz na szkło.
- Ale go tu tyle...
- Na największy kawałek, jaki znajdziesz.
Margot rozejrzała się ponownie, niewiele dostrzegając. Natomiast ty zauważyłaś, że trzy największe są w jej objęciach.
Z lekkim nie dowierzaniem, nie do końca wiedząc co się właściwie dzieje słabym głosem rzuciłam : - Masz je w rękach!
Dziewczyna była tak roztrzęsiona że nie do końca to do niej dotarło. Poderwałam się szybko i prawie wyrywając jej szkoło z ręki obróciłam je taflą do niej (praktycznie przed jej oczami) Mogłam jej wyrwać lustro ale Celestin wyraźnie wołał ją. - Margot. - na chwilę jego głos stał się tak ciepły i przyjemny. - Tak się cieszę, że żyjesz. Ależ ci urosły te twoje włosy.
Dziewczyna nieprzytomnie starała się dłonią obetrzeć krew z lusterka, żeby widzieć Celestina wyraźniej. Jednak krwawiąca dłoń średnio się do tego nadawała - smugi robiły się jeszcze większe i większe. Widząc, że to nie wiele daje, bo dlaczego to do niej nie docierało, zaczęła chlipać i dodatkowo zrosiła powierzchnię łzami.
Żal mi jej. Może się nie lubimy, ale to nie zmienia niczego. Chcąc jej pomóc rąbkiem sukni sama spróbowałam przetrzeć szkło. Troszkę przejrzało. I nawet wyraźnie dało się dostrzec Celestina. Przynajmniej zarys jego twarzy.
W tym momencie Margot zawyła i dławiąc się płaczem upadła na kolana, opierając się o twoje nogi. Zostałaś stojąc z lustrem w dłoniach. - Moira? - w jego głosie słychać było autentyczną radość, tego nie da się udawać - Dzięki Theusowi! Myślałem, że może... - chciał powiedzieć "odeszłaś", ale nie przeszło mu to przez gardło. - ...że możesz nie słyszeć. Ja się czujesz, nic ci nie jest? - niepokój wyraźnie odbił się na jego twarzy. - Stąd niewiele widzę.
Byłam lekko oszołomiona. Potem do oczu znowu napłynęły łzy i dwie wielkie krople wyglądające niczym perły rozbiły sie o moje dłonie. Otarłam wierzchem dłoni oczy.
- Przepraszam - dodałam, zupełnie pomijając jego wcześniejsze pytanie jednak po chwili postanowiłam do niego nawiązać - to nie ważne, gdzie ty jesteś? Jak twoje rany?
Uśmiechnął się pocieszająco.
- W tym momencie to nie ma większego znaczenia. Żyję. Ale będę cię musiał prosić o przysługę. - zrobił pauzę, jakby nie mógł znaleźć odpowiednich słów. - Margot to moja rodzona siostra. Ma dopiero szesnaście lat, niezależnie od tego, jak wygląda. Mogłabyś się nią zająć, dopóki... nie dojdzie do siebie?
Mówiłam że nic mnie już w Voddacce nie zaskoczy? Przyjęłam wszystko nad wyraz spokojnie jakby wszystkie te gmatwaniny były dla mnie szarą codziennością. Zaczynałam się przystosowywać? Nieważne.
Spojrzałam na białowłosą. Była roztrzęsiona i opierała się o moje nogi choć mnie samej ciężko było ustać. No nic. Było mi jej naprawdę szkoda. - Nie ma problemu - odpowiedziałam spokojnie i z delikatnym uśmiechem który jednak szybko stężał - ale powiesz mi co się dzieje?
Westchnął.
- Jeśli to cię uspokoi. Jestem zamknięty w jakimś - jego uśmiech wykrzywił się nieprzyjemnie, ale tylko na moment. Znów stał się taki, jakim pierwszy raz go spotkałaś. Spokojny, dobrze ułożony młody szlachcic. - co zdaje się innym wymiarem. Może inna rzeczywistość? Ciężko mi powiedzieć. Jedyna brama została zniszczona. Potrzebuję jakiegoś bożka i cudu, żeby się stąd wydostać. - jego twarz powiększyła się, musiał się przysunąć. - Widzisz, mówiłem, że na razie nic się z tym nie da zrobić. - jego głos był wesoły, mimo beznadziei całej sytuacji. - Co z tą trzecią?
__________________ "Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Ostatnio edytowane przez Latilen : 02-09-2008 o 13:58.
|