Galdor nienawidził orków, nienawidził ich smrodu i wyglądu ... Nienawidził chyba najbardziej ze wszystkich stworów służących Nieprzyjacielowi.
Niektórzy powiadają, że orki to upodlone i zdeformowane przez lata tortur elfy, które zaginęły u początku istnienia ich rasy nad jeziorem Kuivienen. Morgoth nigdy nie miał potęgi tworzenia, a jedynie przedrzeźniania i niszczenia cudzych dzieł.
Gniew rozgorzał w elfie i jego oczy zapłonęły jak gwiazdy. Ostrze rozbłysło szkarłatną poświatą reagując na potężny gniew władającej nim dłoni. Bez lęku ruszył na przeważające siły wroga, zaś orki pierzchały przed jego mieczem i świetlistym spojrzeniem. Bojowy szał jeźdźca udzielił się również wierzchowcowi, który gryzł, kopał i tratował przeciwników, którzy tylko ośmielili się zbliżyć w zasięg jego kopyt i zębów.
Nagle jeden z orków, najbardziej przebiegły i odważny, doskoczył z boku do noldora i z tryumfalnym wrzaskiem machnął trzymanym w obu dłoniach kawałkiem żelaza. Elf nie miał żadnych szans, aby sparować to uderzenie i osłonił się ręką. Jednak okrzyk zamarł napastnikowi w gardle, gdy ostrze, zamiast odciąć nadstawioną rękę, zgrzytnęło o metal ją chroniący i ześlizgnęło się nie czyniąc widocznej krzywdy Galdorowi. W następnym momencie leżał z przebitym gardłem, a niedobitki próbowały uciec w popłochu.
Gdy droga na wschód była już wolna, Galdor dał znak hobbitom, aby jak najszybciej podążyły w tę stronę, a sam zawrócił, aby wesprzeć zachodni front obrony. Krasnoludy w tym czasie zdążyły zamienić resztki wozu w barykadę.
Świetnie, to da nam troszkę więcej czasu
W tym momencie straszliwy ryk rozdarł powietrze i elf ze zdumieniem obserwował samobójczą szarżę Valina.
Dlaczego? przemknęło mu przez głowę, ale nie było czasu na zastanawianie się. Widząc, że człowieka ogarnął szał i nie ma szans na porozumienie się z nim zawołał tylko, zeskakując z konia:
- Narfin, szybko za wóz. Manfennas, wycofuj się.
Po czym błyskawicznie zdjął łuk, który wciąż obijał się o koński bok i odwrócił się w kierunku walki, która rozgorzała na drugim brzegu. Wyjął z kołczana strzałę i nałożył ją na cięciwę, napiął łuk, uspokoił oddech i skupił się na celu.
Doskonale widział wielkiego górala przedzierającego się z toporem w rękach w kierunku walczącego Valina. Stał się jednością ze strzałą. Jeszcze zanim ją wypuścił, wiedział, gdzie uderzy, poleciał razem z nią ... i wbił się prosto w gardło przerywając aortę. Góral padł, jak ścięte drzewo. Ze wschodniego brzegu nadlatywały jednak już następne, śmiercionośne pociski ...