Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-09-2008, 15:56   #201
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Galdor nienawidził orków, nienawidził ich smrodu i wyglądu ... Nienawidził chyba najbardziej ze wszystkich stworów służących Nieprzyjacielowi.

Niektórzy powiadają, że orki to upodlone i zdeformowane przez lata tortur elfy, które zaginęły u początku istnienia ich rasy nad jeziorem Kuivienen. Morgoth nigdy nie miał potęgi tworzenia, a jedynie przedrzeźniania i niszczenia cudzych dzieł.

Gniew rozgorzał w elfie i jego oczy zapłonęły jak gwiazdy. Ostrze rozbłysło szkarłatną poświatą reagując na potężny gniew władającej nim dłoni. Bez lęku ruszył na przeważające siły wroga, zaś orki pierzchały przed jego mieczem i świetlistym spojrzeniem. Bojowy szał jeźdźca udzielił się również wierzchowcowi, który gryzł, kopał i tratował przeciwników, którzy tylko ośmielili się zbliżyć w zasięg jego kopyt i zębów.

Nagle jeden z orków, najbardziej przebiegły i odważny, doskoczył z boku do noldora i z tryumfalnym wrzaskiem machnął trzymanym w obu dłoniach kawałkiem żelaza. Elf nie miał żadnych szans, aby sparować to uderzenie i osłonił się ręką. Jednak okrzyk zamarł napastnikowi w gardle, gdy ostrze, zamiast odciąć nadstawioną rękę, zgrzytnęło o metal ją chroniący i ześlizgnęło się nie czyniąc widocznej krzywdy Galdorowi. W następnym momencie leżał z przebitym gardłem, a niedobitki próbowały uciec w popłochu.



Gdy droga na wschód była już wolna, Galdor dał znak hobbitom, aby jak najszybciej podążyły w tę stronę, a sam zawrócił, aby wesprzeć zachodni front obrony. Krasnoludy w tym czasie zdążyły zamienić resztki wozu w barykadę.

Świetnie, to da nam troszkę więcej czasu

W tym momencie straszliwy ryk rozdarł powietrze i elf ze zdumieniem obserwował samobójczą szarżę Valina.

Dlaczego? przemknęło mu przez głowę, ale nie było czasu na zastanawianie się. Widząc, że człowieka ogarnął szał i nie ma szans na porozumienie się z nim zawołał tylko, zeskakując z konia:

- Narfin, szybko za wóz. Manfennas, wycofuj się.

Po czym błyskawicznie zdjął łuk, który wciąż obijał się o koński bok i odwrócił się w kierunku walki, która rozgorzała na drugim brzegu. Wyjął z kołczana strzałę i nałożył ją na cięciwę, napiął łuk, uspokoił oddech i skupił się na celu.

Doskonale widział wielkiego górala przedzierającego się z toporem w rękach w kierunku walczącego Valina. Stał się jednością ze strzałą. Jeszcze zanim ją wypuścił, wiedział, gdzie uderzy, poleciał razem z nią ... i wbił się prosto w gardło przerywając aortę. Góral padł, jak ścięte drzewo. Ze wschodniego brzegu nadlatywały jednak już następne, śmiercionośne pociski ...
 
Smoqu jest offline  
Stary 02-09-2008, 17:56   #202
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Szrama obrócił się w biegu za przelatującymi hobbitami, malutkimi figurkami wśród łoskotu kopyt. Zły, że nie zdąrzył posłać z nimi Manfennasa, pobiegł z innymi naprzeciw orczej nawale, lecz został w tyle, a na jej widok, na ogrom w pełnej okazałości i nieprzebranie - zatrzymał się nagle. Coofnął się te kilka kroków i złym, jawnie obelżywym głosem warknął ponad bojową wrzawą na sposobiących się do obrony krasnoludów, pogardliwie zerkając na nich z góry, a potem patrząc przeciągle za Narfin:

- Nic tu po was, kurduple! Dłuższych ramion potrzeba!

Potem jednym skokiem zdobył ich bastion i zerknął za znikającymi już wśród liści hobbitami. Zebrał się w sobie, wstrzymał chwilę i ryknął wściekle a rozpaczliwie, z głębi siebie, aż mu się żyły na szyi wyrżnęły twardymi węzłami:

- HOBBICI WZIĘCI! NIZIOŁKI PORWANE!
 
Betterman jest offline  
Stary 02-09-2008, 20:12   #203
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Wypuściła już mnóstwo strzał, ale nadal mało. Za mało, żeby wyrządzić poważniejszą krzywdę atakującemu wrogowi... Nie poddawała się jednak ponurym myślom, tylko skupiła się na wyłapywaniu z tłumu tych ważniejszych jednostek, nie strzelała "na ślepo".

Gdy usłyszała za plecami łoskot, nie musiała się odwracać, aby sprawdzić, co się stało. W mig pojęła, że stoi po niewłaściwej stronie barykady i że oznacza to rychłą śmierć, jeśli się nie zmieni. W momencie, gdy usłyszała słowa Galdora, już dobywała miecza. Wiedziała, że nie skoczy za wóz bez rozbiegu, więc postanowiła się rozpędzić... na wrogach.

Zaskoczenie samobójczym wypadem Valina trwało tylko ułamek sekundy. I tak już nie mogę Ci pomóc, Valinie... Nie było czasu na myślenie. Każda chwila przybliżała ją do zguby, musiała działać błyskawicznie. Zwłaszcza, że dystans do wroga malał błyskawicznie...

Z dobytym mieczem jak błyskawica rzuciła się przed siebie, lekko w prawo, aby już po chwili w pełnym galopie zrobić półkolisty nawrót w lewo i z powrotem na most, niejako przy okazji zabijając kilku wrogów z pierwszego szeregu. Kopyta zadudniły na moście, Strażniczka pochyliła się w siodle... Skok Onyksa był piękny i pełen gracji, bez trudu pokonał przeszkodę i bezpiecznie - miękko, wylądował po drugiej stronie obalonego wozu. Wstrząsem jednak okazały się wieści czekające na Narfin...

"- HOBBICI WZIĘCI! NIZIOŁKI PORWANE!"
 
Viviaen jest offline  
Stary 02-09-2008, 21:17   #204
 
Kajman's Avatar
 
Reputacja: 1 Kajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodze
Do Olegarda dopiero po chwili dotarło co się dzieje. Uciekali, podczas gdy inni narażali życie. I to jeszcze kto dowodził? Brandybuck! Normalnie Olo zdążyłby się już pokłócić z Teliamokiem, lecz teraz chodziło o ich życie, a w takiej sytuacji nawet honorny wujek Egard z Pasidołów przyznałby rację swojemu siostrzeńcowi, iż należy poczekać ze sporami na lepszą okazję. Las przez który mknęli zdawał się żyć własnym życiem, hobbitowi zdawało się, że drzewa szeptają między sobą i kpią z nich.
W końcu dotarli na małą polankę, gdzie „wódz” zarządził postój. Olo bezceremonialnie klapnął na ziemi starając się nie patrzeć na pobratymca, który zachowywał się jak zwierzę.
-Musi być straszliwie chory… może dolega mu ta...jak to nazywała mamusia…. abstynencja?- pomyślał.
-No cóż mości Brandybucku uciekliśmy! A szkoda, przydałbym się tam, musisz wiedzieć przyjacielu, że swego czasu byłem mistrzem pojedynków bokserskich w karczmie „Czerwona Figa” w rodzimym Naparstku. Na pewno sława tego lokalu doszła do twych uszu! Pamiętam jak raz wyzwał mnie Brodacz Derko….- Olo już nie dokończył kompanom jak skończył się ten niewątpliwie heroiczny pojedynek, ponieważ spomiędzy zarośli usłyszeli dwa charczące i skrzeczące głosy:

-Mówiłem Grishanku! Mówiłem, że wiele zyskamy zostając z tyłu! Słuchaj Uglaka, a daleko zajdziesz! Ne tak jak tamci co poszli za głupim Trudrem. Tamci teraz wyzdychali! A my żyjemy i patrz jakie to ptaszyny złapały się nasze sidełka!
-Hrrrrrrrr! Mięęęęsoooo...
Dwaj okropni orkowie kroczyli powoli w ich stronę śliniąc się i mlaskając. Wydawali się hobbitowi obrzydliwi z daleka w gromadzie, lecz gdy ujrzał ich z bliska był bliski utraty przytomności. Jednak zdobył się na rozpoczęcie rozmowy, która być może da im czas na obmyślenie ucieczki między drzewami.
- Jak sądzę obrzydli..znaczy szlachetni panowie błędnie ocenili mnie i moich towarzyszy jako obwoźnych handlarzy mięsem, muszę niestety wyprowadzić was cuchnąc..mili przyjaciele z błędu, jako, że my nic a nic z mięsem w jakiejkolwiek postaci do czynienia nigdy nie mieliśmy. Co prawda pracowałem przez krótki okres czasu jako asystent pomocnika rzeźnika w Bree, ale…- nie dokończył, ponieważ stwory postanowiły zaprezentować swą mikrą umiejętność mowy.
-Patrz jakie toto rozgadane! Ten pierwszy pójdzie na ząb!- wycharczał jeden śliniąc się.
-Inne grubsze… ale ten słodszy może być, o tak, tak dużo słodszy i chrupiący bardziej- powiedział drugi z równą „gracją”.

Wtem w Ola wstąpił nowy duch. Dotarło do niego, że to już nie żarty, że te stwory naprawdę chcą ich pożreć. Chwycił do pasa i złapał za jeden ze swych największych skarbów: piersiówkę pełną krasnoludzkiego wina.
- Słodki i chrupiący?! A niedoczekanie wasze ryje przebrzydłe!- cisnął piersiówką większego z orków prosto między oczy z precyzją z której słynęli hobbici, naczynie pękło na dwie części oblewając stworowi oczy. Napastnicy przez chwilę stali osłupiali, zapewne nie spodziewali się żadnego oporu ze strony Niziołków. Ale to była tylko chwila, bowiem już po paru sekundach poczęli biec w stronę zbitej gromadki. Olegard pomyślał, iż już czas, by dobyć miecz… kłopot był w tym, ze go nie posiadał. Spostrzegł, że tuż koło niego leży na ziemi sporej wielkości badyl. Chwycił go niczym oburęczny topór, przyjął pozycję do walki i krzyknął:

- Poznacie wy teraz co znaczy Pasopust!
Strach całkowicie uleciał z duszy hobbita, teraz cel był tylko jeden: przetrwać. I Olo wiedział, że będzie musiał zrobić wszystko, by go dopiąć. Nawet jeśli przeciwko ostrej i okrutnej orczej broni ma się do pomocy jedynie drewniany kij.
 
__________________
May the Bounce be with You....

Ostatnio edytowane przez Kajman : 02-09-2008 o 23:06.
Kajman jest offline  
Stary 04-09-2008, 00:41   #205
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Zimny pot zalał całego Haerthe. Poczuł nagły skurcz żołądka i gwałtownie pochylił się do przodu przytrzymując się słabo końskiej grzywy. Przymknął oczy powstrzymując odruch wymiotny. Śmierć jeszcze nigdy wcześniej nie zajrzała mu w oczy z tak bliska... Słyszał jak tuż obok Galdor kładzie trupem ostatniego z orków, którzy stali po tej stronie rzeki. Po krótkim skrzeku kopyta elfowego konia zatańczyły i ruszyły z powrotem na most. Szrama również gdzieś się rozpłynął i młody rohirrim pozostał sam na tym małym polu bitwy próbując zdławić tak niespodziewany napad słabości. Ręce trzęsły mu się do tego stopnia, że jelec krótkiego miecza bezwiednie wyśliznął się ze skórzanej rękawiczki i brzeszczot upadł pomiędzy ciała. Coś głęboko w jego sercu krzyczało, by nie zwlekał dłużej i uciekał na zachód. Nawet nie zwrócił uwagi na mijających go hobbitów prowadzących resztę wierzchowców. Dopiero łoskot spadających z przewracanego wozu skrzynek przypomniał mu o powinnościach. Zebrał się w sobie i podniósł opierając o przedni łęk. Drużyna orków nacierających na nich z drugiej strony rzeki niemal dotarła już do mostu pozostawiwszy za sobą imponującą liczbę ciał naznaczonych strzałami.

Dobra robota Manfennasa i Narfin...

Zdążył tylko zebrać wodze gdy usłyszał przeciągły ryk Szramy. Przyzwyczaiwszy się do jego cichych warknięć prawie nie poznał jego głosu. Nie zwlekał więcej i zawrócił Łatkę w stronę krzewów dzikiej maliny, za którą zniknęli hobbici. Koń wyczuwając zamierzenie jeźdźca ruszył z galopu i minąwszy zabitego włócznią orka, wybrał najlepsze miejsce, by przeskoczyć zarośla. Haerthe zdążył wyrwać z truchła swą broń i ścisnął mocniej udami kulbakę, by odciążyć konia przed skokiem. Po paru szybkich oddechach obdrapany przez gałęzie wypadł na gęsto porośniętą przez kaczeńce polanę, na której zatrzymali się hobbici. Para stojących naprzeciwko orków zdawała się mieć jednoznaczne plany co do niziołków i na widok jednego z nich uzbrojonego w trzeba przyznać pokaźną lagę nie zamierzali zrejterować. Mniejszy dopiero widząc rozpędzonego jeźdźca uskoczył na bok. Drugi o wyglądzie najpodlejszego oprawcy wydobył zza pleców potężny młot obwieszony różnymi pozlepianymi szmatami, oraz wisiorkami i czekał na jeźdźca.

Haerthe zaryzykował utratę broni. Wymierzył i cisnął włócznią niczym oszczepem w dość łatwy i nieruchomy cel. Wielki ork zachwiał się gdy włócznia przeszyła jego ciało poniżej klatki piersiowej i upuściwszy młot postąpił parę kroków do tyłu, by po chwili upaść na wznak. Łatka zaryła kopytami ziemię wzbijając w powietrze parę listków i żółtych płatków, a Haerthe rozglądał się nerwowo za mniejszym z orków. Drugi raz się spóźnił. Któryś z hobbitów krzyknął i rohirrim zobaczył tylko jak żabowaty ork skacze na niego z boku. Obaj z impetem zlecieli na przeciwną stronę Łatki. Haerthe otrzymawszy parę słabych kopniaków odepchnął w końcu od siebie przeciwnika, który błyskawicznie się podniósł i wyjął długi mocno zakrzywiony nóż bardziej przypominający wielki sierp. Stanął chichocząc paskudnie i spoglądając to na stojącego przed resztą hobbitów Olegarda to na bezbronnego już rohirrima powoli podnoszącego się na nogi. Haerthe szybko zdał sobie sprawę, że ma takie same szanse na dobiegnięcie do włóczni jak na śmierć z rąk orka, który może go wcześniej dogonić...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 04-09-2008 o 23:52.
Marrrt jest offline  
Stary 04-09-2008, 17:35   #206
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
-Giń…- szepnął Sokolnik, celując w górala, popędzającego resztę orków. Sekundę przed puszczeniem cięciwy wóz, na którym stał ruszył się za sprawą dwóch krasnoludów, usiłujących zagrodzić nim cały most. Wypuszczona strzała wyleciała w górę ze świstem. Manfennas domyślił się, że pocisk trafił któregoś z nadchodzących orków, jednak zaklną cicho na krasnoludy, wiedząc, że pozbawienie napastników przywódcy przybliżyłoby ich do zwycięstwa.

Nagle usłyszał huk zderzającej się stali, nadchodzący z pobliża. Sokolnik odwrócił się, widząc Valina, szarżującego w dzikim szale na orki. Przerażony tym widokiem Manfennas postanowił pomóc swojemu towarzyszowi, przerzedzając szeregi orków w pobliżu wojownika.

„Manfennas, wycofuj się!”- Usłyszał Galdora, zsiadającego w tym momencie z konia. Pomimo rozkazu Sokolnik pozostał na wozie, przy którym zebrali się już wrzeszczący Szrama oraz Narfin.
Wieści tego pierwszego były przeraźliwe. Strzelec w pierwszej chwili chciał ruszyć w kierunku, w którym zniknęli ich mali druhowie, lecz kątem oka zobaczył swego rodaka, kierującego się w tę stronę.

Zmęczony całodobową gonitwą uznał, że jeździec poradzi sobie sam, a on zostanie na miejscu, aby wspomóc łukiem resztę towarzyszy. Obejrzał się dookoła i znalazł najbliższy cel, do którego chwilę później wystrzelił.
 
Zak jest offline  
Stary 04-09-2008, 17:55   #207
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
-Stajemy! Ileż można tak gnać na oślep? Tu trochę odpoczniemy i poczekamy na resztę - sam Teliamok chyba najbardziej cieszył się ze swoich słów.

Zmęczony jazdą na ogromnym wierzchowcu, ledwo potrafił się na nim utrzymać i zapewne gdyby nie polanka, na którą udało im się trafić, zwaliłby się gdzieś w leśne zarośla. Teraz zaś, kiedy byli wreszcie bezpieczni, wciąż siedział na koniu i próbował przeczekać zawroty głowy i nieprzyjemne uczucie w żołądku.
"Ładnie mnie ten Szrama urządził" - westchnął hobbit - "Jabłkowy hobbicie, powiada, zbieraj pobratymców i uciekajcie, kiedy tylko będziecie mogli - paradne! A na czym ja, przepraszam bardzo miałem jechać? Pan Pasopust, od razu widać, że strojniś z niego i nie dałby rady na koniu, to musiałem mu kuca ustąpić i jak ja miałem szramowego konia poprowadzić? W galopie za uzdę ciągnąc, pytam się. Nie dość, że głodny cały dzień jadę, to teraz od tych podskoków do reszty apetyt..."
Z tego potoku myśli wyrwały niziołka jakieś chrapliwe głosy.

-Patrz jakie to ptaszyny złapały się nasze sidełka! - powiedział jeden z orków.
Drugi, dużo wyższy odpowiedział mu jakimś warknięciem, w którym można było domyślać się jedynie słowa "mięso".
Pierwszym odruchem była rzecz jasna chęć ucieczki, ale hobbit, wciąż nie mogąc pozbierać się po karkołomnej jeździe, czuł, że nie utrzyma się na koniu ani chwili dłużej i... po prostu się z niego zsunął. Upadek nie był szczególnie groźny i kiedy Telio się podniósł, ujrzał Olegarda grożącego orkom długą gałęzią i dopiero wtedy dotarło do niego, w jak rozpaczliwej sytuacji się znajdują. Hobbit przypomniał sobie również, że chyba jako jedyny posiada jakąś broń. Nie myśląc, jak mógłby stawić czoła zaprawionym w bojach stworom, wyciągnął krótkie ostrze i kiedy już miał dołączyć do Ola, na polanie pojawił się Haerthe. Powalając większego z pary goblinów swoją włócznią na chwilę zapalił nadzieję w sercu niziołka.
"Całe szczęście, krucho już z nami było, oj krucho."
Ale szczęście po chwili się odwróciło i rohirrim został zaskoczony przez drugiego orka, który zrzucił go z siodła. Obaj podnieśli się z ziemi, ale to goblin miał przewagę w postaci wielkiego noża i z sadystycznym chichotem gotował się do ataku na bezbronnego człowieka. Telio uchwycił spojrzenie Haerthe oceniające odległość do wbitej w ciało wielkiego orka włóczni i momentalnie zrozumiał, że musi pomóc przyjacielowi.

-Ej pokurczu! - zawołał w stronę orka, nie bacząc na niewielką różnicę wzrostu. - Ej ty! Na bezbronnego łatwo ci się rzucać, co?! Choć tu mam ja tu dla ciebie mieczyk!

Ork na chwilę przeniósł swoją uwagę na niziołka, który powoli szedł w jego stronę, ciągle krzycząc pod jego adresem najprzeróżniejsze obelgi i groźby.

-Teraz panie Haerthe! Biegnijcie! - krzyknął w pewnym momencie, niemal jednocześnie rzucając w stronę przeciwnika swoją bronią.
Hobbit nie miał wprawy w operowaniu orężem, a ostrze było nieco za ciężkie, żeby mógł nim pewnie miotać i koniec klingi ledwo drasnął nogę goblina, ale nie o to chodziło niziołkowi. Teraz mógł tylko liczyć na szybką reakcję swojego towarzysza i chwilę nieuwagi orka.
 
Makuleke jest offline  
Stary 05-09-2008, 23:30   #208
 
Kajman's Avatar
 
Reputacja: 1 Kajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodze
A więc czekam….. chodźcie straszydła przebrzydłe!- pomyślał Olo nerwowo zaciskając palce na prowizorycznej broni. Jeszcze w życiu krew w żyłach naszego hobbita nie krążyła tak szybko. Olegard był chyba bardziej spokojny, gdy przegrał w karty całą skrzynkę piwa ze starszym z braci Paprotników. Tak, widok dwóch uzbrojonych stworów, które nacierały na nich był gorszy nawet od obleśnie uśmiechniętej i ociekającej złocistym trunkiem gęby Paprotnika (a trzeba wiedzieć, że na świecie mało jest rzeczy gorszych od całej ich rodziny! ). Nagle obaj orkowie zatrzymali się na widok jeźdźca, który wyskoczył zza drzew. Olowi przez chwilę zaświtała myśl, iż być może to jeden z tych legendarnych wojowników wymierzających sprawiedliwość o których opowiadała mu babunia i w takim wypadku mógłby czuć się równie bezpiecznie jak obaj napastnicy… Na szczęście był to jeden z towarzyszy Brandybucka. Przeszył on włócznią większego z oponentów, który padł z zastygłym wyrazem zaskoczenia na brzydkiej twarzy. Niestety tym samym odważny woj pozbawił się jedynej broni. Drugi z orków zrzucił go z konia i gotował się na atak z wielkim sztyletem w dłoni. Po krótkiej chwili usłyszał Teliamoka, który miotając przeróżnymi obelgami drasnął stwora w nogę.
Dopiero teraz Olo przypomniał sobie po co mu ta wielka drewniana laga. -A masz łachudro! -wycedził przez zaciśnięte zęby. Podbiegł do zaskoczonego orka, który dziękować siłom nadprzyrodzonym był niewiele od niego wyższy i zdzielił go kijem przez łeb tak mocno, że owy pękł na dwie części. Pokraka złapała się za zakrwawioną łepetynę niezbyt kontemplując co właściwie się stało.
 
__________________
May the Bounce be with You....
Kajman jest offline  
Stary 06-09-2008, 23:23   #209
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://boxstr.com/files/3428576_qntvz/03%20-%20Swordplay.mp3[/MEDIA]

Las
Zdzielony lagą ork zamrugał i postąpił niemrawo dwa kroczki. Haerthe doskoczył do włóczni, lecz nim dopadł orka, ten już zreflektował, co się stało. Zawył niczym wściekły pies, a raczej warg, którego bohaterowie niedawno mieli okazję spotkać i rzucił się w pogoń za biednym Olegardem. Hobbit, nie czekając na reakcję towarzyszy, czmychnął między krzaki, a następnie slalomem między drzewami, dookoła polanki, a Ork pędził za nim!



Most


Zniekształcony przez szczęk oręża okrzyk:

- HOBBICI WZIĘCI! NIZIOŁKI PORWANE!

niczym skrzeczące wrony, zwiastunki nieszczęść, niósł się nad polem bitwy. Wieść ta zagłuszyła nawet desperackie ryki Valina. Wpadł on między orków i jak żniwiarz w czasie gdy pola zdobią złote kolby zboża zaczął zbierać obfity plon swojej pracy. Kolejne okrwawione ciała padały pod jego nogi. Nie wszystkie były martwe. Część traciła palce, nogi, czy inne kończyny i organy, również wewnętrzne, lecz nadal zachowywała świadomość. Nie było czasu na precyzję. Jeden z takich półżywych orków ucapił się nogi wojownika. Inny dźgnął go w bok ułamanym czubkiem halabardy. Valin solidnie im się odpłacał, jednak krwawił z coraz większej ilości ran. Kilka pocisków świsnęło tuż przy nim. Pojedynczy bełt utkwił w jego ramieniu, a kamień wyrzucony z procy rozbił mu policzek. Siła uderzenia cisnęła go na barierkę mostu i wytrąciła miecz. Dopadł go najbliższy ork. Kreatura zamachnęła się pordzewiałym nożem. Valin przyjął atak przedramieniem i wyszarpnął broń z oślizgłej ręki. Ciął paskudnie, przez całą gębę. Krew plugastwa, lepka i cuchnąca, trysnęła mu na oczy. Chciał wytrzeć ją wierzchem ręki, lecz tu też pełno było szkarłatnej cieczy. Wtedy zrozumiał…
Zrozumiał to co każdy, kto do pewnego momentu miał się za bohatera. Niezwyciężonego i nieśmiertelnego. Takiego bohatera który walczy z uśmiechem na ustach, by po wielu latach opowiadać wnukom o swoich licznych bataliach. Niestety w takim momencie, często w pierwszej większej potyczce, okazuje się, że świat nie ma dla nikogo specjalnych zasad. Jest tylko beznadziejna walka i paskudna śmierć…

Orkowie stłoczyli się dookoła Valina. Narfin w galopie usiekła kilka z nich. To na nic. Miejsce każdego zajęło dwóch następnych. Stłoczona człekokształtna masa całkiem przysłoniła Valina. Strażniczka straciła go z oczu.

- HOBBICI WZIĘCI! NIZIOŁKI PORWANE!

Haerthe popędził z odsieczą. Reszta zebrała się przy wozie. Widzieli jak fala orków wlewa się na most.

- Won z wozu! – Zawołał Valamar. Krasnolud podwinął rękawy i zaczął spychać skrzynki na tył wehikułu.

- Uciekajcie! – To Magnus, który właśnie rozbił toporkiem jedną ze skrzynek. Wysypał się z niej ciemny proszek. Utworzył z niego charakterystyczną ścieżkę, biegnącą przez całą długość wozu..


Valamar zeskoczył z pojazdu, uchwycił się dyszla i powoli, na dwóch pozostałych kołach, obrócił go przodem w kierunku wschodu. Magnus w tym czasie wyciągnął skądś pochodnię i nerwowymi zgrzytami począł krzesać na nią iskry krzesiwem. Nikt niczego z tej sceny nie rozumiał, nawet zdawałoby się wszechwiedzący Galdor. Wrogowie byli coraz bliżej.

- Precz! – Zawył Magnus. Było w jego głosie coś, co rozwiewało wątpliwości. Rzucił pochodnię na początek ścieżki prochu, ta zaczęła się dymić i iskrzyć. Brodaci krewniacy chwycili dyszel i z trudem utrzymując wóz w poziomie, zaczęli pchać go w stronę orków. Czego by nie mówiono o krasnoludach, zawsze zgadzano się co do jednego. Mieli krzepę. Pojazd zdecydowanie nabierał prędkości. Najbliżsi orkowie zostali dosłownie wymiecieni do rzeki. Reszta stanęła jak wryta i ze zdumieniem wpatrywała się w pędzące w ich kierunku okopcone palenisko.

Świat zwolnił na chwilę…
 
Keth jest offline  
Stary 07-09-2008, 00:12   #210
 
Kajman's Avatar
 
Reputacja: 1 Kajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodzeKajman jest na bardzo dobrej drodze
Coś ty narobił imbecylu, coś ty narobił?!- myślał gorączkowo Olo przeskakując przez kolejny korzeń. Słyszał za plecami warknięcia i chrząknięcia plugawej bestii, której osobiście rozkwasił łeb. Lecz teraz nie posiadał nic, czym mógłby się bronić. Lata spędzone na całonocnych hulankach dały się we znaki, hobbit tracił już dech w piersiach. Ostatni raz biegł z taką pasją, gdy uciekał przed babunią Storczykową po podwędzeniu jej sławnych na cały Naparstek placków. W obecnej chwili różnica polegała na tym, że ork nie zamierzał wytargać go za ucho i zamknąć w pokoju na strychu na cały dzień.
W końcu stało się. Olo wywinął się jak długi, zahaczając o zasłonięty liśćmi kamień. Zobaczył nad sobą stwora z wypisaną żądzą mordu na twarzy, unoszącego łapę ze sztyletem, by zadać ten jeden, morderczy cios… W ostatniej chwili Olegard przeturlał się na bok i ostrze miast w hobbicką pierś, zaryło w ziemię. Hobbit momentalnie wstał, popatrzył przez chwilę w oczy potwora, które pałały zwierzęcą nienawiścią. Grozy tej jakże zniekształconej istocie dodawało czoło, całe w zaschniętej krwi. Piana toczyła się spomiędzy żółtych kłów i mimo, iż ork był niewiele wyższy od hobbita to któż dawałby w tej walce jakiekolwiek szanse synowi spokojnego Shire. Tym bardziej, że owy syn był nieuzbrojony. .. Poczwara jakby uznając za oczywiste, iż teraz rozpocznie się ostateczne starcie nachyliła się czekając na odpowiednią chwilę, by uderzyć. Z tym, że Olo wcale, a wcale nie miał zamiaru walczyć! Dał susa przez sporych rozmiarów głaz i pognał ile tylko sił w krótkich nożkach. Ork z szaleńczym warknięciem rzucił się za nim, niczym pies pilnujący upraw na polu starego Hemtala Zrzędy. W końcu młody Pasopust nie wytrzymał. Nogi odmówiły posłuszeństwa, padł na ziemię z której zaraz powstał i podparł się o najbliższe drzewo. Ork widząc to zwolnił i zgarbiony począł podchodzić w stronę hobbita z szaleńczym chichotem.
-Czyżby ptaszyna się zmęczyła? Ooo jaka szkoda, bardzo wielka szkoda…A teraz wyrwę ci serce ścierwo!- ostatnie słowa niemal wywarczał.
-Nie, to niemożliwe… za młody i za piękny jestem, by umierać..to niemożliwe…- myślał Olo cały w nerwach, by po chwili wydrzeć się wniebogłosy:
-RATUNKU,POMOCY!!!!!! DOBRZY LUDZIE ZRÓBCIE COŚ!!!!
 
__________________
May the Bounce be with You....

Ostatnio edytowane przez Kajman : 09-09-2008 o 21:20.
Kajman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172