Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2008, 19:40   #206
alathriel
 
alathriel's Avatar
 
Reputacja: 1 alathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znany
Odruchowo spojrzałam na Francece.
-Nie jest z nią najlepiej, właściwie jest bardzo źle - nie byłam zadowolona z tego faktu. Na mojej twarzy pojawiło sie ledwo dostrzegalne strapienie - jeśli szybko nie otrzyma fachowej pomocy, nie ma szans na przeżycie. Dosłownie w momencie kiedy kończyłam to zdanie przypomniało mi się co ona właściwie zrobiła i z lekkim przerażeniem połączonym z buntem patrząc spowrotem w odłamek lustra dodałam:
- nie zabiję jej, i nie pozwolę tez tego zrobić twojej siostrze - nie podejrzewałam go o takie życzenia ale wolałam w razie czego jasno postawić sprawę. -Tylko ostrzegam, gdyby przyszło ci coś takiego do głowy.

Celestin spoważniał.
- Nigdy bym cię o coś takiego nie poprosił. Nikogo bym nie poprosił. - Poprawił włosy i delikatny uśmiech ponownie zaczął błąkać się w kącikach jego ust. - Dobrze, nadal nie mamy za wiele czasu. Margot przybyła tu z ludźmi Lucianiego, nie mam pojęcia, co mu za to obiecała - westchnął - ale oni wam pomogą. Przynajmniej w tej chwili. Gdzie Margot? Nic jej nie jest? - zaniepokoił się zbyt długim nie oglądaniem siostry.

Spojrzałam w dół na roztrzęsioną białowłosą, wyglądała jak dziecko.
-fizycznie ma się najlepiej z nas trzech czyli nie jest źle. Jedynie trochę się rozkleiła - obróciłam w rękach lustro tak że teraz tafla skierowana była na Margot. Po chwili znowu odwróciłam odłamek do siebie - musisz jej dać chwilę żeby sie pozbierała.
Byłam zmęczona i , z czego właśnie zdałam sobie sprawę, niektóre informacje docierały do mnie z lekkim opóźnieniem. W lekkim osłupieniu spojrzałam w lustro - zaraz, czy ty powiedziałeś że przyszła tutaj z ludźmi Luccianiego? -zapytałam z lekkim niedowierzaniem

Monteńczyk kiwnął potwierdzająco głową. Zmarkotniał, kiedy zobaczył siostrzyczkę w takim stanie. Theusie, ile by dał, żeby być teraz z drugiej strony i mocno przytulić ją do serca.
- Ojciec widział ich przez lustro w holu. A! - uderzył pięścią w otwartą dłoń, jakby sobie właśnie coś przypomniał. - Słuchaj, dałabyś radę wziąć ten odłamek lustra ze sobą? Inaczej, kiedy opuścisz posesję Róży... - na chwilę zamilkł - to już się raczej nie zobaczymy. Możemy kontaktować się jedynie przez ten kawałek szkła.

"Więcej nie zobaczymy". To zdanie rozbrzmiewało mi w głowie jeszcze przez minutę. Normalnie słysząc taką wypowiedź spojrzałabym "głęboko" w sufit i śmiejąc się oraz udając że staram się zachować powagę, odpowiedziałabym : "kuszące, muszę się zastanowić". Ale nie był to ani czas ani miejsce na żarty. Zamiast tego uśmiechnęłam się delikatnie i odparłam - wiesz, od pięciu minut zastanawiam się w co zawinąć ten odłamek żeby się nie stłukł kiedy będziemy stąd uciekać - co było zgodne z prawdą.

Celestin zaśmiał się.
- Proponuję wykorzystać jeden z worków rzuconych bezwładnie pod ścianą naprzeciw drzwi. Pewnie są trochę "skopane" i śmierdzące, ale powinny wystarczyć. - po chwili, kiedy w końcu zdecydował się coś jeszcze dodać. - Cieszę się, że się tak dobrze trzymasz.
Po czym do głowy mu przyszło, że dlaczego właściwie miałabyś się trzymać źle?, ale oczywiście szybciej powiedział niż pomyślał.
- Uważajcie na Różę, - stwierdził, że jedynym sposobem zakrycia zakłopotania będzie zmiana tematu. -ojciec wyglądając przez różne lustra nigdzie jej nie zauważył. Nie wiem, co o tym myśleć. Ważne że tu jej nie ma.

- o tak, nie wiem czy wytrzymałabym kolejne spotkanie z nią - uśmiechnęłam się choć miałam z tym lekki problem bo każda myśl o Róży sprawiała że przechodziły mnie dreszcze. - no nic, musimy się zbierać, Francesce nie zostało zbyt wiele czasu - Spojrzałam na nieprzytomną dziewczynę - a teraz musisz mi na chwile wybaczyć - to mówiąc położyłam odłamek na ziemi, a łatwo nie było bo Margot wciąż opierała się o moje nogi i podarłam resztę ronda sukni, zahaczając też o materiał z pasa. Teraz z kreacji ostał się jedynie naprawdę krótki top na ramiączkach. Nie miałam innego wyboru. Worki o których wspominał Celestin były zbyt sztywne i istniała szansa że mogły bardziej zaszkodzić szkłu niż je ochronić. Czułam się dość .. naga Kto to widział latać z gołym brzuchem? Nie miałam jednak czasu na takie błahostki. Dłuższe pasma szybko zwinęłam w prowizoryczną rolkę i na chwilę schowałam do kieszeni. Pozostałe części, (mające długość taką jak mój obwód w pasie) chwyciłam w zęby i schyliłam się, na wciąż wyprostowanych nogach, aby podnieść lustro. Trzymając odłamek w jednej ręce wyciągnęłam materiał z ust i powiedziałam z uśmiechem do spoglądającego na mnie Celestina - no to do zobaczenia.

Mężczyzna z początku nie wiedział co robisz, ale kiedy twoja "suknia" zaczęła skracać się i w końcu odsłoniła skórę na brzuchu, odwrócił wzrok. Zrobiłby to szybciej, ale był tak zaskoczony i zadziwiony jednocześnie, że szybkość reakcji trochę opadła. I zdawało ci się, ale czy on się przypadkiem nie zarumienił? Kiedy zwróciłaś się do niego, znów spojrzał w twoim kierunku i uśmiechnął się.
- Szczęścia.

Owinęłam lusterko szczelnie dwa razy żeby na pewno nic mu się nie stało. Nie chciałam przecież stracić jedynego kontaktu z Celestinem. Po raz pierwszy od jakichś 10 minut ruszyłam wreszcie nogami. Nie zrobiłam tego gwałtownie żeby Margot która do tej pory się o nie opierała nie poleciała do tyłu. Białowłosa przechyliła się do przodu i kucała teraz z twarzą schowaną w ramionach, cicho pochlipując. Było mi jej naprawdę szkoda. Młodziutka dziewczyna a pewnością nie jedno już przeszła. Obeszłam ją i kucnęłam prosto przed nią. Nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego co robię ale jakoś instynktownie wsunęłam delikatnie ręce między jej ramiona a boki. Była strasznie spięta, jednak w momencie kiedy wykonałam ten manewr, rozluźniła się lekko jakby zaskoczona tym co się dzieje. Wtedy mocno ją przytuliłam. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz- szepnęłam jej do ucha. - najważniejsze że on żyje
Ludzie zawsze twierdzą że nie cierpią kiedy wmawia sie im "wszystko będzie dobrze", ale to nie prawda. Każdy potrzebuje czasem przytulenia i usłyszenia tych kilku prostych słów. To działa na podświadomość, człowiek wtedy czuje że nie jest do końca sam w swoim nieszczęściu. Odczekałyśmy tak jakieś dwie minuty a kiedy przestała chlipać odsunęłam ją od siebie. Wyciągnęłam z kieszeni materiał który wcześniej do niej schowałam i obandażowałam nim poranione ręce Margot. Dwa pasma wystarczyły idealnie. Wstałam i spoglądając teraz na Francesce powiedziałam:
-teraz najważniejsze to się z tąd wydostać.
 
__________________
Pióro mocniejsze jest od miecza (...) wyłącznie jeśli miecz jest bardzo mały, a pióro bardzo ostre. - Terry Pratchett
alathriel jest offline