Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2008, 00:41   #205
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Zimny pot zalał całego Haerthe. Poczuł nagły skurcz żołądka i gwałtownie pochylił się do przodu przytrzymując się słabo końskiej grzywy. Przymknął oczy powstrzymując odruch wymiotny. Śmierć jeszcze nigdy wcześniej nie zajrzała mu w oczy z tak bliska... Słyszał jak tuż obok Galdor kładzie trupem ostatniego z orków, którzy stali po tej stronie rzeki. Po krótkim skrzeku kopyta elfowego konia zatańczyły i ruszyły z powrotem na most. Szrama również gdzieś się rozpłynął i młody rohirrim pozostał sam na tym małym polu bitwy próbując zdławić tak niespodziewany napad słabości. Ręce trzęsły mu się do tego stopnia, że jelec krótkiego miecza bezwiednie wyśliznął się ze skórzanej rękawiczki i brzeszczot upadł pomiędzy ciała. Coś głęboko w jego sercu krzyczało, by nie zwlekał dłużej i uciekał na zachód. Nawet nie zwrócił uwagi na mijających go hobbitów prowadzących resztę wierzchowców. Dopiero łoskot spadających z przewracanego wozu skrzynek przypomniał mu o powinnościach. Zebrał się w sobie i podniósł opierając o przedni łęk. Drużyna orków nacierających na nich z drugiej strony rzeki niemal dotarła już do mostu pozostawiwszy za sobą imponującą liczbę ciał naznaczonych strzałami.

Dobra robota Manfennasa i Narfin...

Zdążył tylko zebrać wodze gdy usłyszał przeciągły ryk Szramy. Przyzwyczaiwszy się do jego cichych warknięć prawie nie poznał jego głosu. Nie zwlekał więcej i zawrócił Łatkę w stronę krzewów dzikiej maliny, za którą zniknęli hobbici. Koń wyczuwając zamierzenie jeźdźca ruszył z galopu i minąwszy zabitego włócznią orka, wybrał najlepsze miejsce, by przeskoczyć zarośla. Haerthe zdążył wyrwać z truchła swą broń i ścisnął mocniej udami kulbakę, by odciążyć konia przed skokiem. Po paru szybkich oddechach obdrapany przez gałęzie wypadł na gęsto porośniętą przez kaczeńce polanę, na której zatrzymali się hobbici. Para stojących naprzeciwko orków zdawała się mieć jednoznaczne plany co do niziołków i na widok jednego z nich uzbrojonego w trzeba przyznać pokaźną lagę nie zamierzali zrejterować. Mniejszy dopiero widząc rozpędzonego jeźdźca uskoczył na bok. Drugi o wyglądzie najpodlejszego oprawcy wydobył zza pleców potężny młot obwieszony różnymi pozlepianymi szmatami, oraz wisiorkami i czekał na jeźdźca.

Haerthe zaryzykował utratę broni. Wymierzył i cisnął włócznią niczym oszczepem w dość łatwy i nieruchomy cel. Wielki ork zachwiał się gdy włócznia przeszyła jego ciało poniżej klatki piersiowej i upuściwszy młot postąpił parę kroków do tyłu, by po chwili upaść na wznak. Łatka zaryła kopytami ziemię wzbijając w powietrze parę listków i żółtych płatków, a Haerthe rozglądał się nerwowo za mniejszym z orków. Drugi raz się spóźnił. Któryś z hobbitów krzyknął i rohirrim zobaczył tylko jak żabowaty ork skacze na niego z boku. Obaj z impetem zlecieli na przeciwną stronę Łatki. Haerthe otrzymawszy parę słabych kopniaków odepchnął w końcu od siebie przeciwnika, który błyskawicznie się podniósł i wyjął długi mocno zakrzywiony nóż bardziej przypominający wielki sierp. Stanął chichocząc paskudnie i spoglądając to na stojącego przed resztą hobbitów Olegarda to na bezbronnego już rohirrima powoli podnoszącego się na nogi. Haerthe szybko zdał sobie sprawę, że ma takie same szanse na dobiegnięcie do włóczni jak na śmierć z rąk orka, który może go wcześniej dogonić...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 04-09-2008 o 23:52.
Marrrt jest offline