-Giń…- szepnął Sokolnik, celując w górala, popędzającego resztę orków. Sekundę przed puszczeniem cięciwy wóz, na którym stał ruszył się za sprawą dwóch krasnoludów, usiłujących zagrodzić nim cały most. Wypuszczona strzała wyleciała w górę ze świstem. Manfennas domyślił się, że pocisk trafił któregoś z nadchodzących orków, jednak zaklną cicho na krasnoludy, wiedząc, że pozbawienie napastników przywódcy przybliżyłoby ich do zwycięstwa.
Nagle usłyszał huk zderzającej się stali, nadchodzący z pobliża. Sokolnik odwrócił się, widząc Valina, szarżującego w dzikim szale na orki. Przerażony tym widokiem Manfennas postanowił pomóc swojemu towarzyszowi, przerzedzając szeregi orków w pobliżu wojownika.
„Manfennas, wycofuj się!”- Usłyszał Galdora, zsiadającego w tym momencie z konia. Pomimo rozkazu Sokolnik pozostał na wozie, przy którym zebrali się już wrzeszczący Szrama oraz Narfin.
Wieści tego pierwszego były przeraźliwe. Strzelec w pierwszej chwili chciał ruszyć w kierunku, w którym zniknęli ich mali druhowie, lecz kątem oka zobaczył swego rodaka, kierującego się w tę stronę.
Zmęczony całodobową gonitwą uznał, że jeździec poradzi sobie sam, a on zostanie na miejscu, aby wspomóc łukiem resztę towarzyszy. Obejrzał się dookoła i znalazł najbliższy cel, do którego chwilę później wystrzelił. |