Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2008, 23:30   #7
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Orrin wyszedł szybko z mieszkania, wyjmując z kieszeni kluczyki, którymi zaczął się bawić, podrzucając, zaś gdy zszedł na dół, otworzył drzwi samochodu. Pospiesznie wszedł do niego i ruszył równocześnie z trzaskiem zamykanych drzwi.
Coś go niepokoiło. Jedynka. Nie wiedział jednak co do jest. Dziwne przeczucie, że powinien pojechać do Ryana, ale nie na cmentarz. Dwójka.
Niby czemu? Nekromanci to podłe pasożyty, które muszą być zniszczone-skrzywił się, gdy pomyślał o tej paskudnej profesji. Trójka. Nie mniej jednak prześladowało go jeszcze jedno. Wizja padalca w swoim mieszkaniu. Nic tak bardzo go nie irytowało jak ta irytująca karykatura człowieka. Czwórka. Irytował go o niebo bardziej niż Nekromanci. Chętnie rozszarpałby go na strzępy. Inkwizytor zasrany. Nie mógł już się doczekać kiedy zarząd partyzantów wyda rozkaz ruszenia na Inkwizycję. Piątka. Spojrzał w lusterka boczne i tylne, po czym z satysfakcją stwierdził, że na drodze jest sam, zaś przed nim dosyć długa prosta. Szóstka. Zerknął na cyfrowy prędkościomierz, który wskazywały 202 km/h. Uśmiechnął się sam do siebie, jadąc przez jakiś czas z podobną prędkością, a następnie zaczął hamować silnikiem na tyle wcześnie, że gdy dojeżdżał do cmentarza, na szybkościomierzu widniała liczba 27 km/h, lecz nie musiał nawet używać hamulca, by się zatrzymać. Wyłączył światła i wysiadł, chowając kluczyki.
-Witaj, Orrin-rzekł Ryan.
-Cześć Ryan-uśmiechnął się Orrin.
-Cieszę się, że przybyłeś w takim pośpiechu. Teraz oddział jest w komplecie, więc możemy przystąpić do działania...
-No nie całkiem. Nie ma Kath-mruknął Evan.
-Najpierw przypomnę sytuację. Przy bramie znajdujemy się w składzie sześciu osób. Łącznie było nas dziesięciu, ale czterej zostali wysłani na zwiad. Teraz Peter obserwuje teren za bramą. Musimy być pewni, że nikt podejrzany nie opuści cmentarza. Musimy dostać się do krypty w starej części cmentarza gdzie…-mówił Ryan, gdy przerwał mu pewien mężczyzna.
-Ryan! Chyba mamy podejrzanych-odezwał się Peter, zaś Evans wyją szybko swojego Desert Eagle'a.
-Wydaje się, że już stąd odchodzą, ale nie wychodzą przez bramę. Dość dziwne zachowanie. Według mnie znowu jakieś gnojki łażą po grobach w nocy-ciągnął partyzant, zaś Mag skrzywił się.
-A mnie się to nie podoba. Dość dziwny zbieg okoliczności, że na tym samym cmentarzu, na którym odbywa się rytuał, w tą samą noc, dokładnie o tej samej porze kręcą się trzy osoby. Wątpię, żeby nie miały nic wspólnego z Nekromantami. Przydałaby się Kath, Ryan, ona zna myślenie tych pasożytów-mruknął Orrin nie spuszczając wzroku ze wskazanego miejsca.
-Czy tam znajduje się rewir patrolowany przez Jamesa?-zapytał Ryan Petera.
-Tak-odrzekł tamten, zaś kumpel Orrina wyjął z kieszeni krótkofalówkę i skontaktował się z Jamesem.
-Jestem przekonany, że to Nekromanci. Tych czuję na kilometr, a James zapewne nie ma ametystów?-odezwał się, lecz było to pytanie retoryczne, podczas zakładania stroju komandosa. Szybko sprawdził karabin, a kiedy stwierdził, że jest w porządku, skinął głową.
Zmierzali w stronę krypty, a po drodze dołączyli kolejni partyzanci. W oddali zamajaczył James, zaś Orrin pokręcił głową, zbliżając sie do krypty.
-Ryan, wyślij do Jamesa kilku ludzi. Mówię ci, to są Nekromanci!-powiedział zduszonym szeptem, lecz zdążyli już dojść do wejścia.
-Czysto-powiedział jeden z partyzantów i cała grupa zbiegła po schodach, lecz nie zdążył dotrzeć na dół, gdy usłyszał karabinowy wystrzał. Nagle jeden z partyzantów upadł, zaś wszyscy usunęli się pod ściany. Człowiek, który oberwał również natychmiast się odtoczył. Najwidoczniej nie został zraniony.
-Odejdźcie stąd cholerni fanatycy i pozwólcie nam egzystować w spokoju. Jeśli nie odejdziecie spadnie na was gniew bóstw śmierci-odezwał się głos starca. Na te słowa Orrin stanął jak wryty. Nekromanta nieświadomie wypowiedział coś, co zmusiło go do zastanowienia.
-Na oko jest ich tam dziesięciu. Nie wiem ilu jest uzbrojonych, ale nie mają tam za wiele potencjalnych kryjówek-odezwał się jeden z partyzantów.
-To co? Robimy im na złość?-zapytał Ryan, ale Orrin już myślał nad czymś innym.
-Połowa gotowa na wejście, połowa osłania tyły. Na zewnątrz są trzej Nekromanci-powiedział po zastanowieniu, lecz nie przestawał myśleć.
-Ryan, oni myślą, że należymy do Inkwizycji. To niby i dobrze, ponieważ nikt nie będzie obwiniał partyzantów, ale zastanów się. Partyzanci walczą z Inkwizycją, ale kiedy postrzegani są przez innych Magów jako Inkwizycję, to znaczy, że upodabniamy się do tych, z którymi walczymy. To nie jest dobrze. Możesz uznawać, że przestraszyłem się ich boga śmierci, nie obchodzi mnie to. Ja nie upodobnię się do tego parszywego azjaty, rozumiesz?! Nie będę taki sam jak on! Nienawidzę większości Nekromantów, ale znienawidziłbym siebie o niebo bardziej, gdybym stał się taki jaka jest Inkwizycja. Nie zostałoby mi nic innego jak kulka w łeb. Sam dobrze wiesz, że nie łatwo jest mnie przekonać, nawet solidnymi argumentami, a jak ja to mówią, to coś musi w tym być. Nikt mnie jeszcze nie przekonał do niczego w tak krótkim czasie-wyszeptał poważnie do Ryana.
-Zarządzaj odwrót. Musi się obyć bez ofiar. Mogę was wszystkich stąd zabrać w kilka sekund po tym, jak wsiądziemy do samochodu. Trzech biegnie do schodów, reszta osłania, trzech do schodów, reszta osłania. Trójka na schodach osłania nasz odwrót, zaś druga trójka pilnuje wejścia do krypty. Kiedy będziemy na schodach, czwórka osłania tyły, by Nekromanci nie wystrzelali nas jak kaczki, a reszta patrzy gdzie James i Nekromanci. Zamykamy kryptę, wsiadamy do samochodu i znikamy stąd. Pasuje?-zapytał Ryana oczekując na jego decyzję.
 
Alaron Elessedil jest offline