Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2008, 08:58   #226
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Ciężkie drzwi świątyni pchnięte przez kapłana skrzypiąc stanęły otworem. Powolnym krokiem wszedł do świątyni, rozglądając się na boki z garłaczem w pogotowiu. Nie mógł być pewien, czy przeciwnik nie czai się w ciemnym kącie czekając tylko na okazję, by zaatakować. Po kilku krokach w niepewności, obserwując reakcje wilczego towarzysza który najwyraźniej stracił trop, dotarł do klęczącego mnicha, zajętego najwyraźniej czuwaniem. Ciekawe... Tak się przypadkowo złożyło, że samotny mnich czuwa w kryjówce przestępcy? Jednak, na wszelki wypadek trzeba było zapytać, choć nie oczekiwał zbytnio na odpowiedź

- Chwała Panu Ognia. Czy w ostatnim czasie nie schronił się tutaj w świątyni ubrany na czarno mężczyzna? Jest on groźnym przestępcą i dawanie mu azylu w świątyni mogłoby się skończyć katastrofą

Odpowiedź mnicha, jak można się było domyślić była przecząca. Choć mnich mógł być tak pogrążony w modlitwie, że niczego nie zauważył, to jednak coś Blackerowi się tutaj nie podobało. Odczuwał nieprzyjemne mrowienie na karku przeszukując wnętrze świątyni. Niestety, nie udało mu się odnaleźć żadnego śladu po poszukiwanym. Odpowiedź pozostawała jedna i to taka, której oczekiwał. Pod mnisimi szatami łatwo ukryć ubrania, więc istniały duże szanse, że ten tutaj był poszukiwanym uciekinierem. To, że był kapłanem jednego z fałszywych bóstw dopełniało sprawę. Nie było czasu na wyciąganie z niego prawdy, gdyż świt zbliżał się wielkimi krokami. Gdy Lunar wyszedł ze świątyni, prowadząc na miejsce spotkania z drużyną Blacker wrócił do klęczącego mnicha, po czym bez ostrzeżenia wystrzelił w niego z garłacza. Gdy pokrwawione ciało upadło na ziemię pochylił się, odmówił ostatnią modlitwę po czym, choć wiedział że tamten go już nie słyszy, powiedział

- Jeśli mówiłeś prawdę, to Ogień da ci drugą szansę, byś w przyszłym życiu wyrzekł się tych zabobonów. Jeżeli kłamałeś... poczujesz na sobie gniew Pana

Sprawę w świątyni załatwili rychło w czas, gdyż świt zbliżał się wielkimi krokami. Miasto powoli wstawało, wypełniając się odgłosami ustawiania straganów i ludzkimi głosami. Bard zmierzał za miasto, więc Blacker ruszył za nim. Na miejscu zastał większą część drużyny... wraz ze swoim starym znajomym, krasnoludem Ulfgerem. Wtedy, na balkonie rezydencji najwyraźniej się nie pomylił i winnym dekonspiracji był właśnie on. Po dotarciu na miejsce pozostali wyjaśnili im, czego się dowiedzieli. Tsarothah... Nie miał pojęcia czemu, ale ta nazwa budziła w nim demoniczne skojarzenia, wypływające z głębin jego jestestwa. Zanim jednak zdążył wyrazić swoją opinię Ulfger rozpoczął przemowę o baryłce prochu. Teraz już rozumiał, jaki miał interes krasnolud w pojawieniu się tutaj. Zwykle o tej porze roku do zakonu przychodziła dostawa dóbr krasnoludzkich, wśród których zawsze były beczki z prochem należące do ich rodziny. Jednak jak to możliwe, że po dwóch latach nieobecności został odnaleziony? Najpierw jednak zwrócił się do całej drużyny

- Niestety, choć usiłowałem ścigać mordercę to wracam z pustymi rękami. Umknął mi, a przez świt nie miałem czasu na dalsze poszukiwania. Ja osobiście byłbym za drogą do Tsarothah, gdyż mam niejasne przeczucie że tam możemy coś znaleźć

Niestety, nie zdążył odpowiedzieć Ulfgerowi, gdyż wraz z pierwszymi promieniami świtu nastąpiła przemiana i Blacker ponownie stał się wilkiem



Stanowczo, czuł się ograniczony w wilczym ciele, jednak skoro Pan tak zadecydował... Musiał wykonać zadanie, by w pełni móc zostać arcykapłanem. Był to dowód, że jego wędrówka powoli zbliża się ku końcowi!

Gdy poprzednim razem zmienił się w wilka cały czas biegł i nie próbował porozumiewać się z nikim. Teraz, powoli przyzwyczajał się do wilczego gardła, aż w końcu udało mu się odezwać do Ulfgera

- Dokończymy omawiać detale transakcji po zmroku, gdy już odzyskam moje ciało.

Wataha ruszyła przed siebie, zmierzając do Tsarothah. Otoczeni mgłą poranka dotarli do sadzawki, której widok uświadomił Blackerowi jak dawno nie pił. Nie byli jednak jedynymi istotami, które były w okolicy, gdyż po chwili z zarośli wyskoczyło pięć dziwnych stworzeń. Nie wypadało obrażać dzieł Pana, ale wyglądały jak stworzone pod wpływem Ognistej wody. Cała wataha ruszyła do walki, korzystając z umiejętności podobnych do magii. Nie potrafił zrozumieć, w jaki sposób przez jedną noc odkryli w sobie tyle siły? Blacker postanowił się trochę wycofać i analizował własne ciało w poszukiwaniu czegoś podobnego. Choć magia nie dana przez Ogień była bluźnierstwem, to jednak Pan musiał mieć wyższy cel dając im ją. Ponownie zadał sobie pytanie, czy aby na pewno starzy prorocy mieli rację z bluźnierczością magii?

Gdy odkrył w swoim ciele nie znane wcześniej umiejętności w jego łapę wgryzł się jeden z potworów. Wolał teraz nie eksperymentować z mocami, więc odpowiedział tym samym. Stwór wycofał się w krzaki, uwalniając Blackera. Choć łapa bolała, to na szczęście nie krwawiła, więc po napiciu się mógł ruszać dalej wraz z drużyną. Drzew było coraz mniej, aż las skończył się, ukazując łąki i pola uprawne. Wśród pól stało piękne, samotne drzewo, przy którym chłopak usiłował zmusić kota do zejścia w dół. Nie interesowało to zbytnio Blackera, który zwrócił się do Ulfgera

- Swoją drogą... W jaki sposób Pan wskazał ci drogę do mnie? Zdawało mi się, że nie zostawiłem żadnych śladów w miejscach, gdzie byłem
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline