Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2008, 11:09   #59
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Gdzieś w Kongu około 21.00 Zmierzch


Szamotanina z szaleńcem uzbrojonym w maczetę trwała dalej i przerażenie dziewczyny sięgało zenitu, gdy usłyszała
- Ostrożnie Marcus, to nie nosorożec - wypowiedziane w niezłej angielszczyznie.
Zbyt dobrej jak na Simba.

Nie zdołała już jednak powstrzymać ruchu ręki i przeciwnik trafiony kolbą ciężkiej strzelby w głowę wrzasnął
- Himmellgot, - po czym stoczył się z niej i trzymając za obolałą na pewno czaszkę powtarzał przekleństwa w trzech przynajmniej znanych jej językach : hiszpańskim, francuskim i angielskim.

- RATUNKU !!! - krzyknęła dla odmiany po włosku kobieta, a zorientowawszy się po językach w jakich klął napastnik, że ów nie jest może mu znany powtórzyła dla pewności
- Ratunku, ratunku, ratunku ! - tym razem po francusku, hiszpańsku i angielsku.

Miała nadzieję, że przybysz za mocno nie oberwał i jest w stanie zrozumieć tak proste i znane słowa.
Po czym siadła i spytała
- Chyba panu nic nie zrobiłam ? - po włosku.
Gdy padł strzał Lambert jako pierwszy przybiegł na miejsce i teraz wymienili z Wilkiem trzymającym wciąż dziewczynę na muszce niemy gest bezradności jaki często wykonują mężczyzni spotykając się z logiką kobiecą.
Po prostu podnieśli oczy do granatowego już nieba i bezradnie wzruszyli ramionami.

W tym momencie reszta dobiegła do miejsca "bitwy". Teraz pytali się co też się wydarzyło. Zapanowała chwilowy gwar i zamieszanie, ale wszystko nagle się uspokoiło. Z daleka dobiegał dzwięk tam - tamów. Większość z nich wiedziała co to znaczy...




ścieżka w dżungli



Przy samolocie około 21.00


Podkarpacki stanął przed Jurijem
- No co, chcesz się bić? – Zapytał wyzywającym i buntowniczym tonem, Mariusz. – Myślisz, że przestraszysz mnie przystawiając mi nóż? Nie dam się nikomu zastraszyć, a szczególnie Ruskowi! – Mariusz rozpiął kamizelkę i staną przed nim. Stał pewny siebie, zapominając o zmęczeniu, oburzony taką zniewagą.

Pietrolenko stał przed Polakiem patrząc na niego zmrużonymi oczami. Gdy ten wyprowadził cios złapał jego rękę, wykręcił i zmusił Mariusza do uklęknięcia. Coś cienkiego zacisnęło się na jego szyi dławiąc oddech i pozbawiając szansy na jakiekolwiek działanie. Powoli jego twarz zaczęła sinieć.

Wtedy Rosjanin go puścił i Podkarpacki opadł na trawę spazmatycznie łapiąc kolejne hausty powietrza.
-Zabieraj się za rozładowywanie samolotu. Wszystko na jedną stertę - usłyszał.

Po opróżnieniu z towarów odeszli od Dakoty zajmując stanowiska w trawie. Zmrok już na dobre zapadał i zapewne niedługo niewiele już będą mogli dojrzeć.
Gdzieś z dżungli dobiegł ich dzwięk tam - tamów. Mariuszowi włosy podniosły sie na karku, wiedział co to może oznaczać.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 07-09-2008 o 13:43.
Arango jest offline