Obowzowisko
- Tedy Waszmościowie rzecz ustalona. Panowie Ankwicz, Gorajski, Niewiarowski i Leszczyński rzecz o pani Dębskiej posesjonatce znacznej - tu zwrócił sie do owej i skłonił -
z karawaną kupiecka wraca by w swojej posiadłości towar przebrać. Niechże z Turcyji oważ jedzie ze znacznym owych piękności jakich tam pełno wyborem. Panowie Kowalewski i Daniłłowicz ze mną pociągną.
- Rzecz jeszcze jedną Waszmościowie ustalic musimy. Otóż tabor ciągnie od Lwowa aż a teraz z Przemysla na Sanok, Płonną Kalnicę i Rudawkę jedzie. Że on w Teleśnicy co za Leskiem siedzi przed Sanokiem nie zdąży. A my za jego watachą z paroma ludzmi ze straży pójdziemy w trop po drodze ludzi zbierając. Uderzy najpewniej pod jarem za Kalnicą bo lubi on tam zasadzać się.
- Panowie rzeczcie że wy z Sanoka na jarmarku kapucyńkim o karawanie słyszeli że już nieopodal Sanoka jest by spieszyc się musiał.
- Waszmościom teraz dziękuję !!! - zwrócił się do reszty przy ogniskach.
Szum sie ozwał między szlachtą, ale uspokoił ich gest
Wolskiego.
- Jak czas przyjdzie Wszystkich jak tu stoicie w swoich szeregach widzieć chcę. Na razie jednak tylko pod zamkiem z paroma szlachty i swymi ludzmi na straży zostanę.
Tak tedy rzecz ustalono i na spoczynek udano. Rankiem zaś rozjechali się wszyscy do domów umawiając się kto kogo powiadomi jakby do niego pierwszego zawitał człek od
Starosty.
Na polanie pozostała tylko Kompanija.
-
Najpierw do karczmy "Pod Kogutem" się obrócimy, bo tam zawsze tyłko hołota staje i ludzie grubych obyczajów. Tylko frasuje się że skończyć tam możemy peregrynację pod jakimś krzem albo w gnojówce - zaśmiał się wbrew swoim słowom -
tedy pistolety opatrzmy i w drogÄ™.
Na południe zajechali pod chałupą krzywą i lichą, którą tylko po wiesze jaka przed karczmami wieszano. Stało tam kilka koni byle jakich, a na ich powitanie wybiegł zaraz żyd Moszko chudzielec o oczach sprytnych i w pas się kłaniając jął witać.
-
Aj waj a co tacy panowie możni do biednego Moszko zawitali ? Pewnie z targu albo wesela - plótł trzy po trzy w pas się kłaniając i oceniając ich konie, odzienie i broń.
Za nim wyszedł szlachcic jakiś z okiem kaprawym, niski i gruby. Przygryzając kawał mięsa jął im się pilnie przypatrywać.