Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2008, 21:32   #209
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
- @$#^%&%^* (Co ona taka nieśmiała)? - Margot powiedziała to w ojczystym języku, monteskim, a ty nic nie zrozumiałaś. Zresztą pewnie zrobiła to specjalnie. - &$%^* &^ $%& $^&#& $% &*^$ %* (Zapewne jeszcze jesteście przed nocą poślubną)?
Co nie zmieniało faktu, że nie podobał ci się ten jej złośliwy półuśmiech, który wykwitł na jej twarzy.
- To nie twoja sprawa. - zimno odpowiedział jej Celestin. - I przestaw się na voddacciański. Musicie sobie ufać.
Wydęła wargi, niezadowolona.
- Co niby bez tajemnic? A czy ona wie, że masz...
- MARGOT!

Dziewczyna odwróciła wzrok od was. Miałaś wrażenie, że zaraz się popłacze.
- To jak mamy cię stamtąd wydostać?
Może się myliłaś? Jej głos był zimny i stanowczy. Cień łez gdzieś znikł.
Celestin westchnął.
- Jedyna brama została roztrzaskana, trzeba więc bramę odtworzyć lub stworzyć. A do tego potrzebny jest mag, który by miał moc nad żywiołami na zewnątrz i potrafił rozmawiać z duchami wewnątrz.
- No to mamy przesolone.
- beznamiętnie skomentowała "siostrzyczka" wzruszając ramionami.
- To mogą być dwie osoby. - kontynuował monteńczyk. - Choć i tak będzie trudno.
Zapadła cisza.

Podniosłam głowę i teraz już tylko z delikatnie zaróżowionymi policzkami (jak w zimie kiedy wchodzi się z zewnątrz do ciepłego pomieszczenia, spojrzałam na prawie Celestina. Przez kilka sekund musiałam się mocno koncentrować żeby nie odwrócić wzroku gdyż wspomnienie poprzednich 2 minut wciąż jeszcze majaczyło mi w głowie, jednak szybko się uspokoiłam. Zdałam sobie sprawę że oni nie wiedzieli o czym myślałam i że zrozumiałam bratowa zamiast tego co miała na myśli Margot.
- Kto konkretnie? - dodałam po chwili.

Celestin milczał.
- Podejrzewam, że na tym polega nasz pierwszy problem. - krzywo uśmiechnęła się Margot. - On nie wie.
- Znam wyłącznie magów porte.
- wzruszył ramionami monteńczyk. - Ja niszczę rzeczywistość. Ci, którzy jednoczą się z naturą omijają mnie dużym łukiem.
- Jak już tu jesteś "siostrzyczko"
- dawno nikt nie obdarował cię taką ilością jadu w jednym słowie - to może ty masz jakąś propozycję?

Postanowiłam nie przejmować się tonem Margot. O matko - nastolatka, w tym wieku są najgorsze. Ja taka nie... I nagle dreszcz przebiegł mi po plecach, czy ja byłam taka sama? ... NIE! byłam gorsza, małolata która stwierdziła że zostanie żeglarzem po czym zwiała z domu. Poczułam nieprzyjemny skurcz w żołądku. Skrzywiłam się minimalnie ale natychmiast się otrząsnęłam. Muszę się z nią jakoś dogadać, przynajmniej na chwilę az mnie wyciągniemy Celestina z tego piekielnego lustra. Tylko gdzie znaleźć...
I wtedy doznałam olśnienia, mag który "ma moc nad żywiołami na zewnątrz i potrafi rozmawiać z duchami wewnątrz". Taka osoba musi na 100% pochodzić z Vendel, a nasza Pogodynka .. tak ! Ucieszyłam się, poczułam się lekka od braku zmartwień (chwilowo) i szczęśliwa że ,że ktoś kogo zam może mi pom... i wtedy potwornie wielki tytanowy blok zwany "rzeczywistość", spadł mi na głowę. Czy Mandragora czasem nie ...? Zbladłam. Osoby postronne oglądające ewolucję ekspresji na mojej twarzy musieli poczuć się przerażeni na widok miny jaką w tej chwili zrobiłam.
- Mam ale nie wiem czy nie jest za późno, musimy się pospieszyć może jeszcze nie odpłynęli - to mówiąc prawie wybiegłam z pokoju, zatrzymałam się tylko na chwilę żeby się odwrócić i krzyknąć - idziesz czy nie?

Margot niezbyt chętnie ruszyła się z miejsca. No cóż, widocznie nie wierzyła w ciebie. Kiedy ty zbiegałaś ze schodów, ona majstrowała przy drzwiach do pokoju. Krzyknęłaś jeszcze, żeby się pospieszyła i ruszyłaś przodem. Dobrze, że tak blisko portu postawili tę gospodę. Oddech ci przyspieszył, rany dawały o sobie znać pod wpływem słonego powietrza. W końcu dobiegłaś do nabrzeża. Stanęłaś na chwilę, żeby złapać oddech i rzuciłaś okiem na statki. Kilka slupów, dwa szkunery i jakieś coś strasznie duże, przesłaniającego dalsze keje. Kilka kroków za sobą słyszałaś zwalniające kroki. To Margot, która kurczowo trzymała lustro. Jej wyraz twarzy mówił wyraźnie "Przecież go nie zostawię." Powróciłaś do szukania Mandragory. Nie było dobrze, jak na dłoni cały port, a tu jej nie ma. Zwłaszcza, że jak ją ostatnio opuszczałaś, to stała właśnie tutaj.
- I co dalej? - Margot szła ci prawie po piętach, jakby specjalnie cię denerwując. Nie, ona była o wiele gorsza niż ty w jej wieku.
Z drżącym serce minęłyście to duże coś (widocznie wojskowe, bo obwieszone banderami, że ho ho!) i dalej nic. Traciłaś nadzieję. Nie ma. Odpłynęli. I zabrali Pogodynkę. Żeby ich szkorbut...
- AAAAAAAAAAAAA - usłyszałaś trudny do opisania, przerażający krzyk. Na środku pomostu stała Gunrud. Owoce wysypały się z jej podwiniętej sukni. Wyglądała, jakby zobaczyła diabła. Zbladła, a wątpiłaś, że da się bardziej. Jej cera przybrała odcień jasnej zieleni. Zaraz obok niej, zaalarmowana wrzaskiem, pojawiła się Elena. Gunrud wczepiła się w jej ramię, chowając za nią i wyszeptała kilka słów, wskazując was palcem.

Oddychając ciężko spojrzałam ze zdziwieniem na współzałogantki. Nie wiedziałam o co im chodziło ale dziwnie się zachowywały. Przymrużyłam oczy
- Zostań tu - powiedziałam do Margot jednocześnie machając lekko dłonią co miało wzmocnić oświadczenie. Ruszyłam w stronę znajomych kobiet. kiedy dotarłam na pomost musiałam złapać oddech. Podparłam ręce na kolanach i starałam się uspokoić. Co za dziwne uczucie. Już dawno nie byłam tak wykończona, czego bym nie oddała żeby móc się wygodnie położyć i spać? Otrząsnęłam się i spojrzałam na Guurund oraz na Elene za którą się chowała. zaczełam z niesamowitą ulgą w głosie
- Jak się cieszę że jeszcze tu jesteście - ale od razu przeszłam do rzeczy - Mam do ciebie pytanie. - teraz patrzyłam już wyłącznie na Gurund - a i co z waszymi minami?

- Odejdź. - rzuciła chłodno i powoli wychyliła głowę zza Eleny.

- Śmierdzisz śmiercią. Ona ciągnie się za Tobą jak cień o zachodzie słońca. - potrząsnęła głową i ruszyła trapem na Mandragorę.
Elena popatrzyła na ciebie i wzruszyła ramionami.
- Sama wiesz, że ona bywa dziwna. Ale ty nam rzeczywiście ostatnio pecha przynosisz. - zebrała owoce i ruszyła za Gunrud. - Dzisiaj na kolację kura, idziesz?
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 07-09-2008 o 21:39. Powód: literówki
Latilen jest offline