Dwayne O'Grady
Sięgnąłeś ręką pod obraz w poszukiwaniu ukrytych przedmiotów. Faktycznie, coś było przyczepione do prawego, górnego rogu obramowania. Wyciągnąłeś białą kopertę, która, o dziwo, była zaadresowana do Ciebie. Nie było mowy o pomyłce. Czerwonym atramentem i wzbogacony artystycznymi zawijasami widniał na wierzchu napis; ''Do Dwayne'a O'Grady, który właśnie przebywa w dworku doktora Valentine i szuka wyjścia.''
W środku znajdowała się kartka papieru wyrwana z zeszytu. Widniał na niej napis ''HELP ME!'' Oprócz tego, w kopercie ukryty był jeszcze srebrny klucz o skomplikowanej budowie, lecz bez jakichkolwiek symboli.
W tym momencie w pokoju rozległ się kobiecy krzyk, który przeszył cię na wskroś. Gdy ustał, obraz z rodzinką spadł na podłogę. Zmienił się definitywnie. Twarze kobiety i dziecka były zupełnie zamazane, jakby ktoś polał w tym miejscu płótno obrazu rozpuszczalnikiem, a następnie potarł.
Na ścianie tuż obok pojawiły się krwawe odbicia dłoni. Drzwi wyjściowe do korytarza otworzyły się powoli...
***
Kiedy wszyscy zasiedliście za stołem, usiadł również hrabia. Z pewnością zauważyliście, że na stole wygrawerowana była postać przypominająca mnicha, z głową skierowaną w przeciwną stronę do wejścia. W miejscu ''oczu'' znajdowały się wnęki na coś małego - kamyk, lub monetę.
Lokaj Rupert pojawiał się co chwilę, zawsze w sposób zaskakujący i niespodziewany. Przynosił talerze oraz sztućce. Z czasem na stole pojawiły się półmiski z sałatkami, pieczeń z dzika, oraz kielichy z białym winem. Przed
Freddym kamerdyner postawił miskę z krewetkami w sosie. Valentine z lekkim uśmiechem obserwował was i powoli przystąpił do konsumpcji dziczyzny. Gdy tylko nabił pierwszy kawałek, zreflektował się i rzekł w waszym kierunku;
-
Niestety, nie pijam... wina, ale jeśli ktoś chciałby wnieść toast za coś, to ja nie mam nic przeciwko - zaczął, a w trakcie jedzenia dodał. -
Chciałbym się nieco o was dowiedzieć. Oczywiście tak czy owak, będziecie mogli przenocować. Po prostu rzadko miewam gości i nie zawsze mam okazję porozmawiać z kimkolwiek.
Im więcej mówił, tym bardziej obcy wam się zdawał. Może były to tylko zwidy spowodowane zmęczeniem i gwałtowną zmianą miejsca obecności.
Grainne Livingstone dostrzegła dziwny wyraz twarzy, jaki przybierał Coulard za każdym razem, gdy wymawiał słowo ''goście''.
Michał Stoczyński zauważył dość wydłużone kły w górnej szczęce, oraz wzrok który stawał się ''dziwny'' w momencie wgryzania się w mięso. Freddy, gdy tylko rzucił okiem w stronę korytarza, dojrzał stojącego przy drzwiach lokaja. Wydawał się być jeszcze starszy niż z bliska, a przy tym wpatrywał się w waszą czwórką z twarzą pozbawioną wyrazu.
Billy Preacher natomiast sięgając po którąś z potraw, dojrzał na wierzchniej części rękawicy, które przed momentem ściągnął Valentine, dziwny, czerwony symbol.
Ta postać zdawała się chować za wami więcej tajemnic, niż początkowo myśleliście.