Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2008, 10:55   #99
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Przysadzisty mężczyzna odczołgał się poza zasięg przytkniętej do jego nosa szpady i z niejakim trudem podniósł na nogi. Nadal trzymając się za nos skinął na młodzika i obaj nie czekając na zmianę decyzji lokatorki, biegiem minęli Danstana prawie przewracając stojącego za nim podstarzałego szlachetkę w szlafroku i podartej szlafmycy. W ostatniej chwili przytrzymał się stojaka na parasole ustawionego koło drzwi.
- To zbójectwo w biały dzień! W Pani wieku awanturników i łachudrów do domu spraszać! To nie okolica dla takich! Poskarżę się w prefekturze na Pani zachowanie! A mam tam... - urwał na chwilę pod zimnym spojrzeniem Catherine spod roztarganych rudych włosów. Ślady kurzu na jasnych policzkach o gładkiej zadbanej skórze wskazywały na to, że ma za sobą w najlepszym razie marny poranek, co zresztą było prawdą. Catherine Chauprade ucieszyła się, że to nie w jej rękach znajduje się pistolet. Szlachcic oceniając swoją sytuację nie dokończył i szybko zamknął za sobą drzwi.

Gdy zostali sami, Danstan podszedł do niewielkiego sekretarzyka i odsuwając na bok parę zapisanych kartek odłożył pistolet i oparł swoją szpadę. Catherine spokojnie śledziła każdy jego ruch. Widziała go już. Pod rezydencją Bossów. Nie zmieniało to jednak faktu, że za grosz mu nie ufała. Dopiero gdy odłożył broń odezwała się:
- Pan zdaje się nazywa się...
- Boss... Danstan Boss.

Przyjrzała mu się uważniej próbując z młodej twarzy wyczytać coś więcej. Nie trudno było dostrzec na niej ślady niedawnej bójki. Czyżby brał udział w zamieszkach? A może to przypadek...

- Jak Pan widzi Panie Boss, dziś jest raczej zły dzień, by składać mi wizytę. - zamknęła wieko pustej skrzyni i patrząc beznadziejnym wzrokiem na walającą się po całym pokoju, jej własną garderobę, westchnęła i podeszła do stojącego obok sekretarzyka barka - Napije się Pan czegoś?

Danstan zastanawiał się przez chwilę jak bardzo szczery może być wobec tej kobiety. Sprawiała wrażenie osoby starającej się poradzić sobie z przerastającą ją sytuacją, ale z drugiej strony jako ktoś należący do arystokracji, mogła mieć styczność de Veillem.
- Erengardzką... jeśli można
Catherine tylko przez chwilę rozważała możliwość dolania do alkoholu odrobiny zawartości niewielkiej matowej fiolki stojącej pomiędzy butelkami z alkoholem. Zebrała dwa najmniej potłuczone kryształowe kieliszki i w milczeniu napełniła je alkoholem. Sobie ulubioną Disaronę, a Danstanowi dawno nie otwierany w tym domu burbon. Już po chwili gorzko słodki smak migdałów powoli uspokajał jej skołatane serce. Będzie musiała poprosić Ewelinę, by tu posprzątała... Ewelina... Dopiero teraz przypomniała sobie, że od wczoraj nie widziała Eweliny. Nigdy nie darzyła służki jakąś specjalną sympatią, ale fakt był faktem, że wdowa Chauprade po śmierci męża straciła prawie cały kontakt z życiem towarzyskim i przez to Ewelina stała się jej jedyną przyjaciółką. Wzięła jeszcze jeden głębszy łyk.

- Przyprowadziła Pani do nas wczoraj mężczyznę imieniem Machat. Z tego co zrozumiałem, przeszkodziła Pani tym którzy go skatowali i nawet rozpoznała Pani jednego z nich. Chciałbym poznać jego imię, oraz w miarę możliwości jakieś szczegóły - Danstan po ośmiu latach stał się bardziej bezpośredni niżby sobie tego życzył.
- A skąd pewność, że będę chciała narazić się tym ludziom podając ich tożsamość?
Danstan objął wzrokiem cały zdemolowany salon:
- Być może jesteśmy sobie w stanie nawzajem pomóc? - odparł pytaniem na pytanie.

Catherine milczała dobrą chwilę rozważając jego słowa. Zdawała sobie sprawę ze swojej sytuacji. Ktoś się wczoraj do niej włamał i z pewnością nie w celu kradzieży. Komuś chodziło konkretnie o nią. Najgorsze było jednak to, że nie za bardzo mogła nawet stwierdzić czym zasłużyła sobie na to zainteresowanie. Ludzie ze świątyni? A może ktoś komu nie podobało się to, że interesowała się Erykiem Halsdorfem? A może to ma związek z tymi młodymi dziewczynami? Nie no, to już niedorzeczność! Kto by wdowę mógł wziąć za dziewicę??? Musiała szybko dowiedzieć się kto za tym stoi. A wcale niebrzydki młody Boss wydawał się idealnym kandydatem na osobę, która jej w tym pomoże.
- Czym właściwie się zajmuje pańska rodzina?
- Handlem tarniną. - odpowiedział obojętnie Danstan. Starał się nie zwracać uwagi na kobiece przymioty Catherine. Nie dało się ukryć, że była piękna kobietą, ale czego jak czego, stryj nauczył go rozdzielać obowiązki od przyjemności. Z większym, lub mniejszym skutkiem Danstan starał się kierować tą zasadą. - Nie sądzę jednak by miało to jakiekolwiek znaczenie.
- Rzeczywiście nie ma. - odparła chłodno rudowłosa. Nie zwykła do oschłości mężczyzn. Odłożyła pustą szklankę na komodę i poprawiła wiszący nad nią obraz przedstawiający dobrze ubranego mężczyznę w sile wieku. - Ktoś na mnie poluje. Nie wiem za co i nie wiem kto to jest. Prosiłabym, by mi Pan pomógł to odkryć. W zamian zaprowadzę Pana do człowieka, którego Pan szuka.
- Zgoda - rzekł po chwili wahania.
Catherine ledwo dostrzegalnie się uśmiechnęła kącikiem ust. Bardzo nie chciała prosić Ivana o pomoc w tej sprawie.
- Dobrze więc. Ci którzy przyszli po mnie wczoraj, nie dostali tego czego chcieli i jestem prawie pewna, że dziś spróbują drugi raz szczęście. Musimy więc do tego czasu wymyślić jakiś rozsądny plan.

***

Dwie godziny później Danstan Boss opuścił kamienicę Pani Chauprade oddalając się spiesznie w kierunku Małego Rynku. Być może gdyby jakieś naprawdę bystre oczy go wówczas śledziły zauważyłyby, że wchodząc wcześniej do tej kamienicy nie miał szerokiego czarnego kapelusza ozdobionego białym piórem. Teraz jednak młody Boss skręcił w stronę gospody i zniknął za jej drzwiami. Gdy tylko drzwi się zamknęły udał się chyłkiem na zaplecze i zdjął czarny kapelusz, spod którego wylały się upięte rude włosy.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline