Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2008, 19:37   #244
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Veinsteel szybko, lecz spokojnie pobiegł za plecy Orka. Zgodnie z tym, czego się spodziewał, Ork go nie zauważył, gdyż był zbyt pochłonięty leżącym Lucasem. Poza tym Półelf postarał się, żeby przeciwnik go nie zauważył. Przesunął się szybko na granicę widzialności stwora i poruszając się po niej w lekkim zgarbieniu, okrążył Orka. Gdy był już za plecami potwora, pognał do przodu, po czym, gdy był już na odpowiedniej odległości, rzucił się na ziemię, na której wykonał przewrót do przodu, by nie wytracić prędkości oraz impetu, a kiedy jego stopy i dłonie spoczywały stabilnie na podłożu, natychmiast wyprostował je z całą siłą mięśni. Wyskoczył w powietrze, lądując idealnie na plecach Orka.
Zgodnie z przewidywaniami Półelfa, Ork próbował go zrzucić swoją wielką łapą, na co był przygotowany. Vein uprzednio próbował wbić sztylet w oko potwora, lecz w taki sposób, by z łatwością móc odeprzeć ewentualny jego atak, co się stało.
Widząc łapę, zareagował błyskawicznie, uchylając się do tyłu, by nie zostać trafionym, a jednocześnie podczas zeskoku, mieć ułatwione zadanie. Szybko wbił ostrze w mięsień lądującej przed nim łapy, z czym nie było najmniejszego problemu, po czym chwycił rękojeść oburącz, wyskoczył w górę by zaprzeć się nogami i z siłą mięśni oraz rąk wyrwał się do tyłu. Niestety nie dał rady wyciągnąć broni i poleciał do tyłu, wykonując w powietrzu salto w tył, by wylądować na nogach.
Jednocześnie wyciągnął z kołczanu strzałę, którą naciągnął na cięciwę łuku, automatycznie celując w potylicę głowy Orka, lecz kątem oka zauważył Thomasa wypuszczającego strzałę, a ta trafiła prosto w serce Orka, który zachwiał się i zaczął przechylać do tyłu. Półelf szybkim ruchem schował strzałę i nałożył łuk, jednocześnie przewidując, gdzie spadnie ciało stwora. Gdy dokonał szybkich obliczeń, stwierdził, że przeciwnik upadnie tuż obok niego, więc nawet nie starał się odsunąć.
Ork uderzył głucho o ziemię, zaś, Veinsteel szybkim ruchem wyciągnął swój sztylet, czyszcząc go w truchło nieprzyjaciela, po czym schował go do pochwy.
Należało posprzątać po sobie, by ewentualny drugi patrol nie napatoczył się na to pobojowisko. Szybko odciągnął martwe ciała w różne co większe krzaki, gdyż nie było czasu na kopanie dołu. Najwięcej problemu sprawił ciążki Ork, lecz i z nim Półelf dał sobie radę. Teoretycznie mogli już ruszać, jednakże nie dla Veina, gdyż podłoże nosiło ślady starć, zaś krew widoczna była gołym okiem. Ponadto niektóre rasy zlatują się do krwi jak rekiny, wyczuwając ją z daleka.
Szybkim krokiem ruszył do lasu, zbierając zioła, które dawały najintensywniejszy zapach. Nie zbierał ich jednak od tak po prostu, łamiąc czy wyrywając, on odgryzał je na pożądanej wysokości, by wyglądało tak, jakby jakieś zwierzę je zjadło. Przy tym stawał delikatnie, by nie naruszyć żadnej gałązki ani źdźbła trawy, by nikt nie mógł niczego wykryć. Kiedy wrócił na miejsce, starł zioła tak, by uzyskać z nich sok, którym skropił polanę, a w szczególności ciała, zaś plamy krwi przysypał ziemią.
Kiedy polana wyglądała tak, jakby nic nigdy się tu nie stało, ze skinięciem głowy ruszył z pozostałymi, z zadowoleniem stwierdzając, że Falco postanowił poszukać tajnego przejścia.
Veinsteel szedł spokojnie na tyłach, nasłuchując odgłosów ewentualnego patrolu oraz zacierając ślady. Był również przygotowany na atak z zaskoczenia. W każdej chwili mógł bez przeszkód dobyć sztyletu. Nie sądził by potrzebny by mu był w takiej sytuacji miecz, gdyż podczas szybkiego ataku, a tylko takie istnieją podczas napadu z zaskoczenia, przeciwnik zdąży zbliżyć się na taką odległość, że długie ostrze jest bezużyteczne. Dlatego też przygotował się na dobycie sztyletu z jednoczesnym cięciem po gardle, unikiem i kopnięciem w twarz lub klatkę piersiową, by odepchnąć od siebie ewentualnego przeciwnika.
Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i bez problemu dostali się na tyły warowni.
Do tej pory zauważył już wiele elementarnych błędów władcy warowni. Takich jak wysyłanie tak małych liczebnie patroli bezmózgich Goblinów oraz wysyłanie tak małej ilości patroli. Mało tego, dostrzegł błędy architektoniczne budowli, gdyż owa nie posiadała wieży obserwacyjnej w punkcie, w którym byłby najlepszy widok na całą okolicę oraz to, że nie obsadzono na niej ludzkich strażników z lunetami. Ich błędy były przewagą drużyny, która patrzyła na pole z ogromnymi głazami. Było to świetne miejsce na tajne przejście i wcale nie zdziwiłby się, gdyby tutaj ono było. W tym również tkwił błąd myślenia. Oczywistym jest, że każdy, kto szuka przejścia, będzie szukał w najdogodniejszym miejscu, takie jak to, ale zapewne nie pomyśleli o tym, żeby stworzyć pozornie niedogodne miejsce, które będzie jednocześnie bardzo dobre, ponieważ tam nikt nie będzie szukał. Nie można również przesadzać i stwarzać pozorów najbardziej niedogodnego, gdyż to będzie drugie sprawdzane, przez inteligentnych ludzi, miejsce.
Tymczasem zaczęli przeszukiwać pole, zaś Veinsteel błyskawicznie dostrzegł kolejny błąd twierdzy. Ta kupa skał mogła być wykorzystana jako pociski przeciwko władcy. Wystarczy przyprowadzić katapultę bez materiału. Szybko zanotował wszystko w pamięci, by móc wykorzystać to w praktyce przeciwko warowni.
Podszedł do ściany, przyglądając się uważnie każdemu skrawkowi, by nie przepuścić niczego, co wygląda tak, jakby dało się jakkolwiek poruszyć.
Nagle Tantalion przez przypadek otworzył tajne przejście, w czym Półelf dostrzegł jeszcze jedną wadę. Wejście dało się otworzyć tak po prostu, poruszając odpowiedni kamień. Na miejscu władcy twierdzy uczyniłby magiczne zamknięcie, które znałby tylko on.
-Wejdę pierwszy, lepiej wszystko widzę niż wy-mruknął, zaglądając do środka, czy nie czeka na nich żadna pułapka. Okazało się, że nie, co Vein przyjął z mieszanką zadowolenia i zastanowienia.
Czy to możliwe, żeby popełniono aż tyle wad konstrukcyjnych bez wystawienia późniejszej pułapki niosącej bezlitosną śmierć. Ja na jego miejscu nie dopuściłbym za wszelką cenę do wtargnięcia do wnętrza twierdzy, na co on pozwolił bez większego trudu-pomyślał, wczołgując się do środka, zaś gdy był w środku, stwierdził, że może spokojnie wstać, lecz zrobił to ostrożnie. Wyciągnął miecz do góry sprawdzając czy nie ma żyłki, której przerwanie powoduje zwolnienie zatrutego bełtu. Nic takiego się nie stało. Odsunął się kawałek, sprawdzając każdy cal każdej powierzchni. Za każdym razem stwierdzał, że żadna pułapka nie istnieje tutaj. Gdyby była tu jakaś pułapka, musiałaby być wyłączana od wewnątrz twierdzy, by podczas ewentualnej ucieczki władcy, nie wpadł on we własny system zabezpieczeń.
Po 10 minutach dotarli do końca, wychodząc do pomieszczenia, które Vein zlustrował bardzo dokładnie, a jednocześnie szybko. To samo uczynił z korytarzem pełnym bogactw z różnych stron świata i ponownie stwierdził, że żadna pułapka nie istnieje w tej części zamku. Im dalej tym mniej logiczne staje się użycie pułapek, w które może wpaść dosłownie każdy.
Nagle jego Elfi słuch wychwycił bardzo wyraźna rozmowę między strażnikami:
-Teraz ten staruch będzie zabawiał się z tą dziewką w swoich komnatach… zapewne do jutra, znając jego upodobania-rzekł jeden. Staruch, czyli może to być mag lub weteran doświadczony w wielu walkach. W obu przypadkach jest niebezpieczny.
-No to mamy wolny dzień-odrzekł drugi na co, Vein uśmiechnął się, wiedząc co nastąpi za chwilę.
-Racja. Musimy dobrze go spożytkować, bo druga taka okazja się szybko nie trafi.
-Pamiętasz te zapasy wina i piwa w piwnicy…?-tego właśnie się spodziewał.
-Grzechem było by je zostawić bez opieki… Jeszcze je ktoś ukradnie-zaśmiał się strażnik i oboje weszli za drzwi, prowadzące do owej piwnicy.
-Trzeba udusić ich i podsunąć im kufle, by wyglądało to na śmierć z przepicia. Ponadto trzeba pozbyć się większości wina-mruknął Veinsteel do Falco, który nie zgodził się, więc Półelf szybko przemknął do pokoju obok, notując w umyśle wszelkie uwagi i wady dotyczące wszystkiego. Owy pierwszy pokój, do którego weszli, okazał się celą.
-Musimy odnaleźć komnaty gospodarza, ponieważ z tego co mówili ci mężczyźni tam właśnie będzie Nami. Myślę, że będą one na górnych poziomach warowni. Tam też zaczniemy poszukiwania-rzekł Falco, z czym Veinsteel zgodził się. Zazwyczaj władcy postępowali stereotypowo, umieszczając swoje komnaty na najwyższych piętrach, co nie miało prawie żadnego praktycznego zastosowania.
Kilka momentów później znaleźli się na piętrze, gdzie nie było żadnych strażników, co zaniepokoiło Półelfa. Mogą wiedzieć o drużynie, która weszła do środka i szykować taktyczny atak z zaskoczenia. Może być również tak, że owy władca nie potrzebuje straży, co czyni go jeszcze bardziej niebezpiecznym. Szybko zamachnął się ręką, by przyciągnąć uwagę wszystkich oraz, by wszyscy nachylili się ku niemu.
-Jako wyznacznik drogi możemy potraktować bogactwo. Zazwyczaj władcy otaczają się przepychem, a nie biedotą, więc miejsca, gdzie ona panuje, możemy raczej wykluczyć. Jeżeli będzie sprytny, umieści się w komnacie o przeciętnym bogactwie-mówił tak cicho, że gdyby nie jego Elfi słuch, niewątpliwie ledwo by się słyszał.
Ruszył w poszukiwaniu bogatszych komnat, notując w umyśle zauważone błędy i wady wszystkiego, co zauważył. Ponadto uważał na patrole oraz jakiekolwiek stworzenia czy ataki z zaskoczenia, a także pułapki. Będzie chciał wyłapać wszystko wzrokiem, słuchem, węchem i jeżeli będzie trzeba to smakiem i dotykiem, lecz tych dwóch ostatnich w ostateczności, gdyż może być to bardzo niebezpieczne. Ponadto postara się wyczuć niebezpieczeństwo, ale nie wiedział czy mu się to uda.
 
Alaron Elessedil jest offline