Minotaury kroczyły powoli. Powoli wedle ich miary, lecz miarą człowieka można by było to określić jako szybki chód. W tym tempie mogły dojść do ładowni za najwyżej pięć minut, gdyż schody z pomieszczenia wioślarskiego prowadziły do korytarza niedaleko drzwi ładowni.
Zostało jeszcze pięć minut... życia? Valar:
Nie przyjemnym jest stwierdzenie, że lada chwila znajdzie się tu grupa Minotaurów i jakby tego było mało, przewyższająca was liczebnie! Wszystko przez porąbanego kapitana, który najpierw ledwo pozwala wam oddychać, potem każe zasiadać wszystkim do wioseł na ogromnym siedmiomasztowcu i do tego podczas sztormu, zaś teraz zrobił sobie przerwę! O ironio, wejście nie znalezione, a Minotaury mogły się zjawić lada chwila! Blacker:
Ruszyłeś w stronę ciemnej beczki. Odsunąłeś te, stojące ci na drodze i spojrzałeś do wnętrza beczki z ryżem. Ryż jak ryż. Włożyłeś rękę do baryłki, grzebiąc w niej. Próbowałeś wyczuć coś dotykiem, ale nie wiedziałeś co. Wiedziałeś jednak, że to musi być w środku. Przynajmniej wszystko na to wskazywało. Nagle twoja dłoń natknęła się na coś okrągłego. Wyciągnąłeś to i stwierdziłeś, że jest to złota moneta z jednej strony jest pusta, zaś z drugiej widniał tam symbol Sylliny! To chyba tego szukaliście! Wszyscy:
-Idą!-powiedziała szybko Paks. Najwyraźniej usłyszała stukot ciężkich kroków należących do ciał. Półelfka obracała się z kryształem Wisiora Prawdy, mamrocząc pod nosem, gdy nagle zatrzymała się.
-Mam! Wejście jest ta...-nie zdążyła dokończyć, gdyż... Zniknęła! Wisior Prawdy głucho o drewnianą podłogę. Valar:
Zwrócony w stronę ściany z wgłębieniem, usłyszałeś ostrzeżenie Paks i jej wiadomość, lecz kiedy odwróciłeś się, zobaczyłeś, że jej nie ma! Wisior leżał na podłodze. Blacker:
Oglądałeś monetę, słuchając co ma do powiedzenia Paks, ale kiedy odwróciłeś się, żeby zobaczyć umiejscowienie wejścia, Paks już nie było! Wszyscy:
Teraz już każdy z was słyszał kroki zbliżających się strażników, wydających nieziemski hałas. Została wam najwyżej minuta. Minuta, tak mało czasu... |