Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2008, 10:21   #44
Maju
 
Maju's Avatar
 
Reputacja: 1 Maju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwuMaju jest godny podziwu
Zbyszek i Kimi

Noc, towarówka z łoskotem przewala się przez tory i przejazdy. Mimo tego hałasu słychać wyraźnie wysokie obroty silnika.. Jeszcze jeden skok przez krzaki i oślepiające światło. Czarne BMW zajechało drogę Zbyszkowi hamując z lekkim poślizgiem. Zbyszek zatrzymał się i przysłonił dłonią rażące światło reflektorów. Jedyne co dojrzał zanim przyzwyczaił się do światła to muskularna postać wysiadająca z maszyny.

- A ty coś za jeden?

W mroku, mglistym świetle reflektorów Krzykacz kogoś rozpoznaje.. ale czy to na pewno?
- Zbyszek??
- Wasilij? - Wasilij, jeden z ważniejszych Brujah w mieście. Ruska mafia.
- Kurwa stary, co ty tu odpierdalasz?? Krzyżanowski twierdzi, że cię porwali, a ty se jogging w krzakach uprawiasz??

Wszystko wymawia z wyraźnym i drażniącym radzieckim akcentem.

- Ta, przyjechaliście jak zwykle po sprawie policzyć trupy co?

Powiedział Brujah z nutą ironii akcentując zwrot "jak zwykle".

- Porwały mnie te zasrane pingpongi , zdaje się , że dogadali się z Sabatnikami i miałem im wyskoczyć z powitalnego tortu.

- Szukaliśmy cię. Nosferatu gdzieś wsiąkli i nie było od kogo się dowiedzieć co i gdzie. - widzisz jak spojrzał za twoje plecy i wyciągnął z nadludzką szybkością Desert Eagle zza pazuchy. - Ki chuj? - rzucił w stronę nadbiegającej sylwetki.

[...]

Kimi przeskoczył rozpędem przez krzaki. Pierwsze co zobaczył to dobrze zbudowany Rosjanin. Jego broń skierowana była w jego stronę. Warknął odruchowo. Wasilij po chwili opuścił lufę pistoletu.. w światłach samochodu szybko poznał i drugiego wampira.

- Towarzysz Kmielik, dobrze cię widzieć. Wsiadajcie zanim te dupki mongolskie się tu zlecą.

Automatycznie czerwone bestialskie oczy Kmielika zaczęły blednąć jak dogasające ognisko na wietrze. Kamil rozpoznał równie szybko spokrewnionego i już wiedział że nie powinien odmawiać.

- Mając żółtków za plecami, śmiało skuszę się na przejażdżkę.

Wsiedli. Kierowca z piskiem opon wymanewrował i pojechał z powrotem do bardziej cywilizowanej części Warszawy.

-Te mistrzu , możesz mi powiedzieć gdzie nas wieziesz i co to za zamieszanie w ogóle? - Zbyszek rzucił do Wasilija.

- Kolega Gangrel jest lepiej poinformowany Zbysiu, a wiozę cię do bezpiecznej dziupli. Wiesz, jest kilka miejsc niedostępnych w tym mieście.

Kimi wtrącił - zresztą jak zwykle swoje trzy grosze:

- Robi się powoli mały bajzel, Wasilij.. dzięki za to że się zjawiłeś - i to osobiście. Dzięki Tobie odzyskuję wiarę w prawdziwych krwiopijców. Może podrzucisz Nas do mnie, na Wawer? Mam tam niezłą metę.

Kimi nie chciał mieć kolejnych długów.. niedługo jeszcze zaczną nękać go Nosferzy o przysługi i będzie mieć jak to się mówi "zapierdziel w robocie"..

- Towarzyszu, tam to teraz jest niezły pieprznik. Nasi latają za żółtymi po całym Wawrze, tam teraz nie jest dobrze.

Za oknami migają latarnie, samochód jedzie w kierunku Północnej Pragi.

- Proponujesz więc swoją łajbę?

- Książęcą Kimi. - jego rosyjski akcent zaczyna powoli wkurzać. Wszystkie samogłoski przeciąga tak, że aż przechodzą nieprzyjemne dreszcze.

- Jasne.. nie ma sprawy.. Więc Brodaty? Jak mogę do Ciebie się zwracać? - odwrócił głowę w stronę wampira, o którego toczył się wieczór.

[...]

Zbyszek odrobinę zdezorientowany nową postacią, którą pamiętał jak przez mgłę.. Patrzył na rozmowę Ruska z Gangrelem. Kiedy usłyszał pytanie do siebie odpowiedział:


-Zbyszek , chociaż niektórzy wolą "ten cholerny harlejowiec" , tak na wstępie , wie ktoś może co się stało z moim caceńkiem?


Przypomniał nagle sobie skąd zna Gangrelitę, porwanie, zapiździały bar, to on tam był!

- Bar... no tak , został przed barem, mój motor został przed barem!! - jego myśli tak szybko wybuchły że przelały się z krzykiem na zgłodniałe krwi usta.
- Wasilij , mógłbyś po drodze zahaczyć o bar.... bar... jak on się tam nazywał... Te koleś, Ciebie tam widziałem przed barem jak zacząłeś walczyć z żółtkami nie? Nie pamiętasz jak ta buda się nazywała?

Brujah wziął krótki oddech, który pewnie zdał mu się za długą nieprzeniknioną ciszą, albo po prostu zdał sobie sprawę że wypada spytać najpierw o coś innego.

- W każdym razie , jak Cię zwą? Co robiłeś tak blisko miejsca gdzie mnie trzymali? I co to za jakaś zorganizowana akcja? Czemu kitajce obrały sobie za cel MNIE , a nie kogoś wyżej postawionego? I gdzie do cholery jest najbliższe miejsce gdzie mogę dostać krwi?

- Stary.. uspokój się. Wiele odpowiedzi Ci nie dam, bo nie potrafię, ale .. Nazywam się Kimi.

Brujah wyciągając rękę na przywitanie.

- Na miejsce gdzie Cie zaatakowali trafiłem przypadkiem, choć dziwny to przypadek bo szukałem tego co Cie porwał.. po części.. Żółtki kumają się z Sabatem, myślę ze miałeś być prezentem na ich powitanie.. wiesz coś w rodzaju 0.7 wódki, jeśli pamiętasz jeszcze normalne życie. Co robiłem tutaj? Chciałem Ci jakoś pomoc choć zanim zdążyłem cokolwiek zrobić.. bum.. i już jesteś. Pamiętam gdzie był ten bar, po co chcesz tam jechać.. posprzątane pewnie..

Kimi wiedział ze nie warto zgrywać tajemniczego, Ventrue, Świry, Torreadorzy.. uwielbiają to, ale najczęściej za to dostają po dupie. Kimi zawsze gra w otwarte karty.. no prawie zawsze.


- A do baru oczywiście chcę jechać po swojego Harleya Davidsona , prawdziwe cacko , wyglądasz na kogoś kto potrafi docenić piękną maszynę.

-Potrafi.. ale swojej się jeszcze nie dorobił.. ma tylko zwykła yamahę drag stara 650 .. z czasem.
Kimi podejrzewał że jest to motocyklista, kolejna rzecz która może ich połączyć.
-Ale mam coś na oku, tylko muszę jakoś ukręcić kasiorke. - - Posłuchaj, mamy godzinę może Wasilij wysadzi Nas pod Nasze motory i spotkamy się u Niego. Chciałbym żebyś mi opowiedział cokolwiek o żółtkach, jeśli chcesz możemy się odegrać na draniu, powiem szczerze ze jest mi to na rękę i może Ciebie wkręcę w interes, słyszałem same dobre.. heh.. jeśli można tak to nazwać rzeczy o Tobie.

Zbyszek przyjrzał się wnikliwie rozmówcy
- A dla kogo pracujesz?

- Bądź co bądź ale wolałbym przełożyć ta rozmowę na później.. przy pomruku Naszych silników. Generalnie z własnych pobudek.. ale i z obowiązku. Może się po drodze napijemy.. Wasilij, pod Elizjum mam motor, zajedź no tam, a później poprowadzę Zbyszka do tego baru.

Nie minęły dwie minuty i byli na miejscu

[...]

Gangrelita ubrał rękawiczki i kask, spuścił czarna jak noc szybę i ruszył odpalając motor nie głośno, ale na tyle żeby klienci hotelu na piętrze wiedzieli ze odjeżdża. Poprowadził ich do tamtego baru. Motor stał, nietknięty niczym Excalibur w skale. Kto wie może legenda Harley działa też na złodziei - nie tknęli.

Zbyszek dosiadł swojego żelaznego rumaka , przez chwile wstrzymując się z zapaleniem. Gładził dłonią kierownice i wyszeptał.

- Jesteś moje caceńko , na szczęście nikt mi Cię nie zabrał.

Po tych słowach zapalił silnik , który z łoskotem zaczął pracować. Na Twarz Zbyszka wszedł szeroki uśmiech.

- No to jazda !

Krzyknął głośno i ruszył z piskiem opon.
Pomimo tego iż Wasilij jechał bardzo szybko , Zbyszek najwyraźniej się nudził .
Był przyzwyczajony do szybszej i bardziej niebezpiecznej jazdy. Był mistrzem kierownicy.

Gangrel i Brujah za czarnym bmw po pół godzinie byli już przed potężnych rozmiarów budynkiem, MSWiA, tak przynajmniej głosiła tabliczka przy drzwiach.

Zbyszek zsiadł ze swojej maszyny w ewidentnie lepszym nastroju.

- No , jak dobrze jechać na swoich 2 kółkach. Teraz dawajcie krwi.


Wasilj otworzył drzwi do budynku oglądnął się za siebie
- Krew czeka na Was w środku, powiadomię ochronę żeby Was wpuściła, wejdźcie kiedy wyjaśnicie sobie wszystko
Możliwe, że czul się lekko urażony tym, że nie chcieli przy Nim rozmawiać, ale tak naprawdę nie obchodził go temat tej rozmowy.
Kimi nie zgasił wcale maszyny, oparł się nogą o asfalt, nie wyłączył świateł - jakby zastanawiał się czy aby na pewno nocować tu. Jego maszyna cicho mruczała zastanawiając się razem z Nim.
Podniósł przyłbicę i spojrzał na Zbyszka "Szalonego Harlejowca"

- Słuchaj jutro pojedziemy do Sheratonu, jeśli chcesz dobrą fuchę.. choć prosta nie, ale myślę że Ci się spodoba po dzisiejszych przeżyciach.
Spojrzał na krzykacza wyczekując reakcji..

-Pewnie i tak szukałem nowych zleceń ostatnio

Powiedział entuzjastycznie Brujah , zakładając swoje przyciemnione okulary.

- To co , że niby mamy tutaj spać , czy się z kimś spotkać?

- Właśnie, tak sobie myślę.. czy nie kopnąć się dalej w trasę... jednak lepiej chodźmy tutaj, będzie bezpieczniej, a Słońce już nadchodzi - wyszczerzył uśmiech.

-Co do zlecenia to sprawa na dużą skalę, mniej więcej: żółtki mocno liżą dupę Sabatowi, między innymi pewnie dlatego Cie łyknęli. Bo wiem ze głośno wyrażasz swoje opinie.


- No ok to ruszmy się po krew , bo zaraz dorwę pierwszego lepszego przechodnia i wypiję do zera.

Powiedział ruszając pospiesznym krokiem do wejścia.

Kimi zgasił motor, ruszył za Nim. W przygotowanym pokoju czekały na Nich dwie młode kobiety ubrane seksownie ale nie skąpo. Przywitały gości w dość miły sposób.

Zbyszek trochę zdziwił się na widok kobiet.
- Prezent powitalny...

Powiedział patrząc pytająco na Kimiego

- Do Nas nie trzeba nic mówić, tylko być delikatnym inaczej Wasilij byłby zły..
- uśmiechnęły się po czym zaczęły podchodzić wolnym krokiem do wampirów.

- A jak myślałeś to jest pobyt all inclusive.

Kimi zatopił grzecznie kły w kobiecie starając się trafić w widoczne już blizny.
Nie pił długo, szybko się oderwał od dziewczyny dziękując, ale baczniej obserwował towarzysza, wiedząc że ten jest wygłodzony.
Tego im trzeba nie było - zabić przypadkowo część stada Wasilijego

Brujah zaśmiał się rubasznie
- Hehehe , stary dobry Wasilij , o wszystkim pomyślał.

Podszedł do drugiej kobiety i bez ostrzeżenia wbił swoje kły w jej szyję.
Krew zaczęła powoli ściekać do jego wnętrza. Czuł jej słodki , rdzawy posmak w ustach . Z każdym łykiem chciał więcej , w końcu zaczął czuć na dnie swojej duszy cichy szept Bestii.
Oderwał się resztami silnej woli od ofiary , po czym upadł na ziemie , lekko dysząc.

Kamil zareagował szybko. Złapał .. oczywiście nie Zbyszka, ale ofiarę jego głodu, jak opadała mdlejąc. Posadził ją na fotelu, po paru minutach niezręcznej ciszy doszła do siebie i obie wyszły.
- Dawno nie piłeś? Mordo Ty jedna.. Dobrze że jej nie wypiłeś hehe.

- Ta , japońce nie pochwaliły się swoją kuchnią niestety.

Zaczął niezręcznie wstawać , czół jednak znów swoją wielką siłę.
Otrzepał swoją skórzaną kurtkę i beknął donośnie.

- Słuchaj, teraz pewnie bardziej się skupisz jak już nie czujesz Bestii. Mamy brak w grupie zadaniowej właśnie Brujaha. Wampirzyce którą przydzielił Twój primogen.. e.. wzięli na jakieś dziwne dochodzenie, może czegoś się tam dopuściła kiedyś i archont to odkrył. Nieważne. Chodzi o to że najlepiej było by gdybyś zadzwonił jutro do primogena, powiedział że się ze mną poznałeś i że chcesz żeby wkręcił Cie do mojej grupy, bo rozumiesz.. ja sam nie mogę teoretycznie. To nie będzie dla niego problem .

- No dobra , powiedz mi tylko w czym rzecz, co to za grupa zadaniowa?

-Możesz powiedzieć że wypaplałem Ci że chodzi o żółtków. Jeśli to przejdzie to wszystko Ci wyjaśnię. To jest grupa powiedzmy wielobranżowa i garoty i od szampana. A zajmuje się pewnym niedociągnięciem księcia a konkretnie żółtkami jak na razie. Mamy już nawet na jeden cel zielone światło. Mówię Ci, piszesz się na to - wyszczerzył kły - a szczerze powiem ze brakuje w tej grupie kogoś kto mi dorówna kroku na froncie zadań.


- A już myślałem , że przeprowadzacie dzieci przez jezdnie.
No ok zadzwonię rano skoroś taki tajemniczy. I tak skopałbym żółtkom tyłki na własną rękę , a skoro jeszcze coś z tego będę miał to tym lepiej.


-Tyle było by o tym, a teraz powiedz mi coś o sobie, też Ci zdradzę kilka informacji. Warto było by się poznać . Poglądy polityczne? -Odpowiem pierwszy - żeby nie było - Camarillia jest bo jest, bo niby nie ma lepszej alternatywy, nie odpowiada mi zabijanie dzieci, mordowanie wszystkiego w około i siebie nawzajem - jak mówią o Sabacie, ale czy plotki to prawda.. często nie . W każdym razie jestem tu i nie wycofuje się z niczego łatwo.


Zbyszek trochę się zdziwił na te pytania.

- Nie mam , dbam o własną skórę , chyba , że ktoś mnie wkurwia to wtedy pomogę też innym. Co do dzieci... hehehe sam znam kilkoro , których sam byś rozerwał na strzępy.

- Hm.. Niestety żyje według pewnych zasad i rzadko je łamię - ale to dobre zasady. Z innej beczki, sorry że tak pytam ale czasu mamy mało, a jutro poznasz takich.. e.. sztywniaków że nie pytaj, z Nimi ciężko pogadać. Jeśli będzie taka potrzeba - nie wahasz się zabić?

Zbyszek nachylił się z lekkim uśmieszkiem

-A wyglądam na takiego co się waha?

Kimi postanowił wyciągnąć trochę od Zbyszka, ale uważnie oglądał czy zbliża się do słynnej granicy nerwów Brujah.

- Wybacz stary , ale teraz wolałbym się położyć , słońce za chwile wstanie.

Może tak się pozbędę tego wścibstwa. Koleś jest w porządku ale co mu strzeliło do pały , żeby pytać mnie o takie rzeczy , co to rozmowy w toku?
Numer gaci też podać?


-Pogadamy przed misją , albo kiedyśtam , tymczasem

Po tych słowach położył się na swoim łóżku i zasnął.

-Nie ma sprawy..

Kimi usiadł na fotel i spojrzał na obraz górskich widoków wiszących na ścianie.
Cicho dokończył sam do siebie:
- Też zabijam. Zawsze i często. Jeśli ktoś zagraża mi.. lub zagrażać będzie Tobie. Dlatego muszę być pewien.. bo nie cierpię zabijać..
 
__________________
Here we stand, bound forevermore we're out of this world ,until the end...Here we are, mighty, glorious
At The End Of The Rainbow with gold in our hands...
Hammerfall - At The End Of The Rainbow
Maju jest offline