Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2008, 18:16   #204
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 3 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, poranek.

Nastał czas poranka, czas posiłku...Z całej trójki, Smok wydawał się najbardziej wypoczęty. Ciągła uwaga i czujność jaką Skorpion wykazał podczas warty była męcząca, a i Krab nie wyglądał na wypoczętego mimo przespanej nocy. Choć mogło to być, jedynie mylne wrażenie Smoka. Kraby są zwykle wytrzymalsze niż się postronnym wydaje. Była to jedna z nauk jakie Fukurou wyniósł z muru Kaiu. Niemniej na Fukurou więc spoczął obowiązek przygotowania posiłku i stróżowania jednocześnie podczas wczesnych porannych godzin. Nikt co prawda mu tego nie zlecił, ale...
"Mirumoto nie musi otrzymywać rozkazów, on sam wie, co w każdej chwili należy zrobić.-" słowa Yomei, brzmiały tak pewnie, a on sam wielokrotnie udowodnił, że uprzedza myśli Kitsuki Yoshin-sama. Ale młody Smok nie był, aż tak pewny siebie i swych wyborów. Niemniej, nie mógł swych wątpliwości odsłonić przed towarzyszami. Samuraj musi być zawsze stanowczy. Nie może się wahać. Fukurou tylko przed jedną osobą potrafił odsłonić serce...nawet, jeśli nie do końca. Niemniej Michiko zaginęła, a on został sam ze swymi wątpliwościami.
-I nawet nie ma sake, by na jakiś czas uśmierzyć zmartwienia.- rzekł cicho do siebie Fukurou uśmiechając się smutno. Nawet, gdyby mieli sake, to i tak obecnie, upijać się by nie mogli. Przygotowawszy posiłek, wziął swój łuk, pięć strzał i wybrał cel...Gałęzie drzewa, na którym wczoraj Manji-san urządził sobie kryjówkę. Po kolei wypuszczał w kierunku hikory strzałę, za strzałą, zmieniając cel na trudniejszy po każdym udanym trafieniu.
Ruchy miał szybkie i pewne...Co prawda pobyt na murze sprawił, iż Smok porzucił trening strzelecki. Ale dłonie, nie zapominają tak szybko.
"-Też mi coś...Ja bym...trafiła z grzbietu jadącego konia.-"wspomnienie słów przyniósł wiatr, a może tak tylko Fukurou sie wydawało ? Niemniej cicho odpowiedział...tak samo jak wtedy: - I nie wątpię, iż kiedyś zademonstrujesz swój łuczniczy kunszt Shinjo Kasumi-san.
Nad ptakiem...czarnym ptakiem...omenem kłopotów, w ogóle się Fukurou nie zastanawiał. Bo, czyż może być gorszy zły omen, niż zwłoki wieśniaka, które znaleźli wcześniej? Smok jednak tym się nie martwił. Cokolwiek się zdarzy stawi temu czoło, jak na członka rodziny Mirumoto przystało. Rodził się nowy dzień, a wraz z nim...nadzieja.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline