Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2008, 21:22   #3
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Na ziemi leżała dziewczyna mająca około osiemnastu lat. Długie włosy były związane i spływały niemal do pasa. Jej ubiór stylizowany na indiański. Skórzany. Na twarzy dwa karmazynowe pasemka. Kolor skóry także nie mógł być przypadkowy. Stąd pewnie i ta opaska. Chodziły słuchy, że mała nie pochodziła z osady. Że jeden z myśliwych przyniósł ją tu gdzie była jeszcze małym szkrabem. Ów mężczyzna twierdził, że coś zabiło rodziców dziecka a on nie mógł się zdobyć na to aby zostawić jej na pustyni. Tak też zamieszkała w tej dziwnej osadzie. Wychowywana przez wszystkich, lecz przez nikogo konkretnie. Dziecko ulicy. W istocie „Feather” była niezłym ziółkiem. Miast prania, prasowania, czy cerowania ubrań wolała przebywać z ludźmi i opowiadać niestworzone historie. Szmaciane lalki z guzikami miast oczu nigdy jej nie interesowały. Wolała kopać piłkę z chłopcami, lub grać w klasy. Oczywiście, chłopcy nigdy otwarcie jej nie akceptowali. Więc siedziała na „trybunach”. Ale nie siedziała bezczynnie. Osoby takie jak „Feather” nigdy nie siedzą bezczynnie. One obserwują. Uczą się. Pojmują grę. A potem dopiero zaczynają grać…innymi graczami. Z początku zakłady, które prowadziła były niewielkie. Zabawki. Kapsle z butelek. Pożółkłe pocztówki. Dopiero potem inne gry. I poważniejsze gamble. W osadzie nigdy nie kwitł hazard. Przynajmniej nie oficjalnie. Praca którą miała w „Immortal Heven” stanowiła jedynie subtelną przykrywkę. Chodziły słuchy, że jeśli potrzebujesz coś załatwić…coś obstawić, to Highwind jest właściwą osobą do której należy się zgłosić. Aż do teraz. Teraz była osobą, która budziła się na pieprzonej, zimnej podłodze w bliżej nieokreślonej lokalizacji…
- Ja…już…nie…
Dziewczyna powoli otworzyła ślepia. Kilka razy, odruchowo mrugnęła, po czym skarciła się w myślach za ten durny, pozbawiony sensu romantyzm, który na krótką chwilę otumanił jej zmysły i sposób pojmowania świata. Tam w lokalu. Przeklęty kwiat. To nie był jej styl. To nie było jej standardowe zachowanie. Co to w ogóle, do ciężkiej cholery było? Zapewne prychnęła by pogardliwie względem samej siebie i całego, wykreowanego dziś przez życie scenariusza. Jak i roli, którą otrzymała w przedstawieniu. Gdyby oczywiście była sama, nie zaś pośród specyficznej widowni. Omiotła oczyma pomieszczenie. Byli tu także inni ludzie. Zapewne sprowadzeni w podobny sposób. A może „uprowadzeni” byłoby bardziej pasującym w tej sytuacji słowem? Tak, zdecydowanie. Statuy skrzydlatych figur przykuły jej uwagę na nieco dłużej. Jakże ich nie znosiła. Od lat młodości. Znajdowali się więc w…świątyni. Bernadeth. To imię odbiło się od ścian. Zdawało się rezonować w głowie. Czy ona…już gdzieś go nie słyszała? Być może…szeptane po cichu. Gdzieś. Kiedyś.
- Ponieważ zostaliśmy wyjątkowo kulturalnie uprowadzeni z miejsc w których znajdowaliśmy się wcześniej. Nie muszę dodawać, że wbrew naszej woli, prawda?
Wszystko zostało wypowiedziane jako proste stwierdzenie (wyjątkowo oczywistych) faktów. Bez jakiejkolwiek, widocznej urazy, czy agresji z jej strony. Choć ignorancja (jak i nutka skrzętnie zakamuflowanej arogancji?) naburmuszonej panny, niezaprzeczalnie była widoczna, och tak. Długowłosa przekrzywiła delikatnie głowę i oparła się dłońmi o jedną ze znienawidzonych rzeźb w geście niewypowiedzianego buntu.
- Jeśli chcieliście z nami porozmawiać trzeba było po nas posłać. Nie jesteśmy bydłem...jesteśmy ludźmi i tak powinno się nas traktować.
Rzuciła mimochodem, nic więcej już nie mówiąc i czekając na to jak zareagują inni. Cóż. I tak znosiła tą całą farsę dość dobrze. Zwykle osoby uprowadzone są zdecydowanie bardziej wojownicze i wybuchowe. Ale takie zachowanie nie tyczy się dobrych dyplomatów, prawda?
 

Ostatnio edytowane przez Highlander : 10-09-2008 o 21:28.
Highlander jest offline