Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2008, 20:21   #94
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Kroki zmierzające do ładowni zwiastowały bliskie nadejście minotaurów, gdy przepełniony ufnością w los Blacker w ciemniejszej beczce z ryżem znalazł to, czego poszukiwał. Wiedział o tym, zanim zauważył czym to tak naprawdę jest i wiedział, do czego posłuży zanim jego palce zacisnęły się na tym przedmiocie. Pewność, granicząca z obłędem znalazła swoje potwierdzenie w rzeczywistości, gdy tylko moneta z wybitym symbolem Sylliny znalazła się w jego otwartej dłoni. Maska, zakrywająca twarz zdawałaby się uniemożliwiać mu okazywanie uczuć, ale jak zwykle w podobnych sytuacjach zamiast tego pojawiła się wokół niego wyraźnie wyczuwalna aura samozadowolenia i triumfu. Mężczyzna obrócił się gwałtownie i ruszył w stronę odchylonej pochodni.

Głos kroków narastał, upewniając Blackera że może być za późno. W tym samym czasie półelfia łowczyni, która nie przedstawiła mu się wciąż z imienia wykrzyknęła coś o wejściu i zniknęła. Słyszał co prawda o takich, którzy zniknęli po wygłoszeniu sentencji ,,myślę, więc jestem", ale to było coś całkiem innego. Po drodze zabrał pozostały po niej medalion w trosce, by nie zaginął w nadchodzącym zamieszaniu i założył go sobie na szyje. Później zajmie się zbadaniem jego mocy i w miarę możliwości odszukaniem łowczyni.

Minotaury zdawały się być coraz bliżej, gdy Blacker umieścił monetę w jej miejscu przeznaczenia i odwrócił się w kierunku wejścia do ładowni. Chwilę wcześniej wyczuwalna aura poczciwości i dobrych zamiarów ustąpiła momentalnie krystalizującemu się w powietrzu gniewowi. Mężczyzna potrząsnął lekko lewą ręką z której wysunęła się niewielka figurka czarnego kota. Gdy satuetka z cichym stuknięciem wylądowała na czterech łapach na podłodze po raz kolejny poruszył lekko ręką, tym razem prawą. Delikatne wybrzuszenie przemieściło się wzdłuż jego rękawa i w dłoń wsunął mu się złocisty bumerang. Nie było to co prawda pomieszczenie przystosowane do walki nim, ale zawsze... Gdy chował talię wypadła z niej jedna karta ukazując szyderczo uśmiechnięty szkielet, z wzrokiem skierowanym w stronę nadchodzących. Śmierć oczekiwała na tych, którzy staną przeciwko losowi. Blacker pochylił się i troskliwie podniósł kartę, chowając ją wraz z resztą talii. Jego maska, zwykle wyglądająca jak komiczna, teraz przybrała wyraz odpowiedni do sztuki tragicznej. Odwrócił się na chwilę do stojącego za sobą

- Wciąż nie podałeś mi swojego imienia... mam nadzieję, że choć w walce będę mógł liczyć na twoje wsparcie?

Następnie zwrócil się do rosnącej gwałtownie figurki

- Einejoru, wiesz co masz robić, prawda?

Na końcu skierował wzrok w miejsce, gdzie za chwilę mieli się pojawić przeciwnicy. Aura gniewu wciąż narastała, odzwierciedlając jego zamiary.

- Nadeszliście zbyt wcześnie przyjaciele... i niestety, będziecie musieli trochę pocierpieć. Nikomu nie pozwolę sobie przeszkodzić. - powiedział, jakby starając się usprawiedliwić to, co nadejdzie - Tempus fugit moi przyjaciele... - dodał po chwili, zatykając za swoją maskę czterolistną kończynę
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline