Galdor nie wiedział, cóż to za sztuczkę szykują przyczajeni za wozem Khazadzi, ale na tyle dobrze znał tę nację, że bez chwili wahania i dłuższego namysłu posłuchał ich ostrzeżenia. Złapał swego wierzchowca za uzdę i lekko wskoczył na jego grzbiet wciąż trzymając w ręku łuk.
- Noro lim! - krzyknął do wiernego towarzysza, który od razu pognał galopem przed siebie w kierunku krzaków, gdzie zniknęły niziołki.
Szrama co prawda krzyczał coś o ich uprowadzeniu, jednak Noldor uznał, że na odsiecz ruszyła wystarczająco liczna grupa z Haerthe na czele. Elf nie miał zamiaru pozostawiać brodaczy na pastwę atakującej hordy. Wszakże nie zawsze wszystko musi się udać. Pierwsze gałęzie zaczynały go chłostać po butach, gdy zawrócił konia i zeskoczył z niego. Odwrócił się w kierunku mostu, aby wznowić ostrzał przeciwników, jednak właśnie w tym momencie ... |