Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2008, 13:52   #157
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Jak zwykle cicha, trzymając się na boku, Tiba stała oparta lekko o ścianę. Jej twarz wyrażała zatroskanie, bowiem wbrew pozorom nowy dzień nie przyniósł niczego dobrego. A może po prostu było za wcześnie by to osądzać?
Z uwagą słuchała słów pobratymców. Jej humor poprawił szczególnie fakt, że Trzeci wreszcie zabrał głos w ich ustaleniach, porzucając choć na chwilę rolę outsidera. Chcąc dodać mu otuchy i pokazać jak bardzo jest uradowana, że wreszcie myśli w kategoriach „my”, a nie „ja”, uśmiechnęła się lekko, odrobinę sztucznie – jak to zwykle miało miejsce, gdy przybierała postać człowieka.

- Moim zdaniem to dobry plan. – rzekła tak cicho, że chyba niewielu te słowa dosłyszało.

I gdy już miała się odprężyć nieco, jej wzrok padł na Marka. Coś go wyraźnie gryzło. Tym razem nawet nie zerknął w jej stronę, jego mina była poważna i jakby... zacięta. O ile znała zwyczaje tego homida, to pewnie sporą dawkę niezadowolenia dostarczał mu sam fakt braku wygód. Marek chyba najbardziej był wszak związany z życiem człowieka – jego sztucznymi uciechami i używkami.

– Dobra. Idę do kurii. – wreszcie rzucił krótko i wyszedł.

Tiba stała chwilę jak sparaliżowana, czując, że powinna coś zrobić, a jednak nikt ani nic ją do czynu nie pchało. Zagryzła wargi, spoglądając niepewnie na oblicza pozostałych.

- Ja... – ucichła, lecz już skupiła na sobie pytające spojrzenia, więc musiała coś powiedzieć.
- Ja... ja pojadę z nim! Tak jak mówił Trzeci.

I wybiegła z pomieszczenia, jakby sam diabeł deptał jej po piętach. Podjęła decyzję. Zostawiła pozostałych Lupinów, by towarzyszyć temu, który w jej rozeznaniu najbardziej potrzebował wsparcia.

Gdy wybiegła na parking, samochód Marka właśnie wyjechał, włączając się w uliczny ruch, nie tak znowu duży o tej porze, więc mężczyzna mógł szybko rozwinąć prędkość.
Lupuska stanęła pośrodku placu i smutnym wzrokiem powiodła za autem. Nie zdążyła.
Co teraz?

W pierwszej chwili chciała biec do wspomnianej kurii, lecz gdy się zastanowiła nad kierunkiem, w jakim odjechał samochód Marka, doszła do wniosku, że wcale nie zmierzał on do wspomnianego miejsca.

„ Jedzie do domu! Tak, to do niego pasuje...”

Nie chcąc się już cofać, Tiba ruszyła biegiem przed siebie. Zmysły podpowiadały jej jakie skróty najlepiej powinna obrać, by w miarę szybko dotrzeć do mieszkania homida.

Biegła więc wąskimi uliczkami, czasem musiała przeskoczyć jakiś murek, wreszcie też przecięła opustoszały park, potem znów kilka schodków, brukowana uliczka... Zdyszana wreszcie dotarła na miejsce.

Rozejrzała się wokół, a rozpoznając auto Marka, odetchnęła z ulgą. Nie myliła się. Podeszła jeszcze do niedużego, osiedlowego sklepiku, kupiła cztery bułki z szynką. Ona sama co prawda preferowałaby jakiś tatar czy chociaż parówki, ale wiedziała, że może to obudzić zgorszenie Lupina.

Zaspokoiwszy najgorszy głód jedną kanapką, wróciła do samochodu homida i oparłszy się o jego bok, zamknęła oczy. Postanowiła czekać, dając Markowi tyle czasu na przygotowanie się, ile tylko chciał.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline