Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2008, 21:37   #30
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Burza wciąż dawała koncertowy popis swoich możliwości. Wiatr szumiał w gałęziach drzew i nieprzyjemnie gwizdał w uszach, ogromne krople deszczu bębniły po maskach samochodów, dachu domostwa Rodeckiego, a nawet po przemokniętych ciałach magów. Co jakiś czas niebo przeszywała wstęga błyskawicy oświetlając choć na moment otoczenie. Gdy chwila mijała, a powietrze przedzierał grzmot, zapadały nieprzebyte ciemności. I nawet gwiazdy, czy księżyc nie błyszczały z góry, bo czarne chmury w dalszym ciągu królowały na niebie i ani myślały odchodzić bez walki.




Cała okolica pogrążyła się w mroku. Jak okiem sięgnąć nie widać było nawet najmniejszej latarni, czy najsłabszego światła w oknie. Pozwalało to przypuszczać, że burza będąca efektem eksperymentu pary Eterytów wywołała niezłą awarię prądu stawiając tym samym na nogi zastępy Pogotowia Energetycznego i Straży Pożarnej.

Dagmara wciąż leżała przygnieciona nieprzytomnym Stanisławem. Rodecki razem z Markiem próbowali się przedrzeć przez kolejną falę deszczu, owoców jarzębiny. Wiatr wcale nie ułatwiał im zadania sypiąc w oczy coraz większymi kamieniami. W końcu jednak obaj dotarli do leżących w strugach deszczu ludzi. Pierwszy dopadł ich Paweł. Chwycił wpół zemdlonego Staszka i próbował go ściągnąć z kobiety tak, by przy okazji nie zrobić jej krzywdy. Udało mu się to dopiero z pomocą Marka, który wlókł się tuż za nim.

Pierwszy od dłuższej chwili haust świeżego powietrza zaszczypał w płucach tysiącem lodowych igiełek. Mimo to Dagmara ani myślała powstrzymywać się przed kolejnym głębokim oddechem. Wraz z każdym kolejnym wdechem wracały jej zmysły i już niebawem w pełni zdała sobie sprawę z tego, ze jest całkowicie przemoczona, a jej krótka sukienka lepi się do ciała idealnie oddając nawet najmniejsze szczegóły jego kształtu. Przez chwilę czuła się nieswojo, prawie naga, ale z rozmyślań na ten temat wyrwał ją pełen obaw głos Marka:
-Nic ci nie jest? – zapytał chłopak pochylając się nad wciąż leżącą kobietą.
-Nie, chyba już nie, ale co ze Staszkiem?
-To się okaże. Teraz trzeba przede wszystkim dotrzeć do domu –odparł młody próbując przekrzyczeć wycie wiatru. – Do domu! – ryknął w kierunku Pawła, który właśnie kucał przy ciele oszołomionego Stasia.

W czasie, gdy Marek pomagał jej wstać, Rodecki mocował się z bezwładnym Staszkiem, który nawet nieobecny duchem nijak nie chciał współpracować. Zdesperowany Eteryta chwycił wreszcie nieprzytomnego pod pachy i zaczął holować go do drzwi domu. Marek natomiast pomógł lekko skołowanej kobiecie dotrzeć do budynku. Nie było to wcale łatwe, gdyż miała ona na nogach szpilki, a podwórze w imponującym tempie zamieniło się w bajoro i idealnie nadawało się jako arena do walki w błocie. Po drodze nie obyło się bez kilku potknięć i upadków skutkiem czego zarówno chłopak jak i kobieta byli umorusani od stóp do głów.

Dagmara opierając się o ściany wgramoliła się do ciemnego wnętrza domu. Niebawem dołączyli do niej Paweł i Marek, który pobiegł pomóc nowemu mentorowi w ratowaniu Staszka. Z jego pomocą Rodeckiemu poszło o wiele szybciej, niż gdyby miał się w to bawić w pojedynkę.

Za zamkniętymi drzwiami wszyscy byli bezpieczni. Co prawda wiatr chyba postawił sobie za punkt honoru wyrwanie drzwi razem z framugą, ale raczej nie miał na to szans. Przez chwilę wszyscy leżeli dysząc ciężko, ale już niebawem ciszę przerwał pełen dezaprobaty głos Dagmary:
- To który się pochwali coście zrobili, że taką burzę zmajstrowaliście?
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 22-09-2008 o 13:29.
echidna jest offline