Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2008, 00:39   #17
Rewan
 
Reputacja: 1 Rewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodze
Marek Tuliusz stał oparty rękami o barierkę. Spokój, który gościł na jego twarzy, teraz ustąpił miejsca zwątpieniu. Kapitan Argo doskonale zdawał sobie sprawę, jak marna jest ich sytuacja. Argo była stosunkowo szybka, ale przy bułgarskim statku nie miała szans. Obrona? To jedyna szansa, ale i tak mało prawdopodobna. Bojowa załoga Argo liczyła 10 osób nie licząc jego samego i Marcjana. Reszta załogi nie dość, że jest niewyszkolona, to jeszcze nie ma czym walczyć. Natomiast Bułgarski oddział jest uzbrojony po zęby. Ale skąd się u diabła tu wzięli?! Stosunki między Bułgarami a Cesarstwem Bizantyjskim były napięte, ale nic nie zapowiadało wojny na najbliższe miesiące. Marcjan nie był przygotowany na takie zagrożenie. Najemnicy na pokładzie byli bardziej symboliczni, bo Argo była zbyt szybka dla zwykłych statków pirackich. Wtedy nadszedł Marcjan i powiedział swoje. Tuliusz poczuł falę ciepła i nowej, niewytłumaczalnej odwagi. Zwątpienie tak szybko jak się pojawiło, tak szybko też znikło.

-Tak... Będziemy walczyć, chociaż byśmy mieli zginąć. Szansa zawsze pozostaje.

Omiótł wzrokiem statek i ludzi biegających w zamieszaniu. Daleko im było do wzorowej dyscypliny.

-Przygotować się do bezpośredniego starcia! Wszystko co nada się do walki, każdego rodzaju kije, uzbrójcie się w cokolwiek!

Ludzie tak jak cały czas biegali w popłochu, teraz, na czas przemowy, przystanęli co do jednego marynarza. Nawet gdy słowa Marka ucichły, ci nadal wpatrywali się w niego z przerażeniem. On natomiast podszedł do Marcjana i powiedział cicho:

-Przemów do nich. Jesteś w tym lepszy ode mnie.

***

Skrytobójca bynajmniej nie musiał dawać żadnych znaków świadczących o tym, iż nie toleruje oszustów, ponieważ nie raz kupował u niego i wiedział, jak każdy w tym fachu, gdzie szukać kupców, którzy nie oszukują i nie zdradzają nikomu informacji ze sprzedaży. Jednak Rashid posunął się do złowieszczego spojrzenia, które spotkało się z zażenowaniem sprzedawcy. Jednak swoje zrobił, przyniósł to, co chciał dostać Rashid. Po wymianie towaru, skrytobójca opuścił budynek, wcześniej chowając zakazany towar za odzieniem. Natomiast sprzedawca wrócił do legalnej, mniej przychodowej, części handlu.

Rashid wtopił się w tłum idąc razem z jego nurtem. Szedł jak każdy człowiek nie rzucający się w oczy. Szedł i myślał. Wykonał już część przygotowania i zyskał narzędzie. Teraz musiał opracować sam plan działania, dowiedzieć się jak wyglądają patrole, a wszystko to tak, by nikt nie zauważył. Problem polegał na tym, że nie wchodząc w posiadłości cesarza, może ujrzeć jedynie sam początek jego rezydencji.

Ale póki co miał chwilę przerwy. Dla niego ważne są patrole nie dzienne, a nocne. A że słońce zawisło wysoko nad nim, miał dużo czasu...

***

Idąc przez korytarze dumnie wyprostowany Odinn nie miał okazji ujrzeć żadnego strażnika nie na posterunku. Tak naprawdę, jak tylko było słychać kroki w korytarzu, gwardziści zawczasu prostowali się do granic możliwości i w nielicznych przypadkach wręcz trzęśli portkami. Hrafnsson cieszył się niemałym autorytetem, a do tego jego pochodzenie, które mówiło samo za siebie, powodowało, że nikt nie miał odwagi ośmielić się zrobić najmniejszego błędu przy nim. Pogłoski o ludziach z północy utrzymywały Odinna w ramach człowieka łatwo denerwującego się i to nie byle jak. Odinn o tym doskonale wiedział i można powiedzieć, że cieszył się z tego, bo to odstraszało potencjalnych kandydatów na jego stanowisko. Tylko ludzie głupi, bądź mądrzy mogli spróbować wejść na jego stanowisko. Ale tych pierwszych się nie obawiał...

Po wydaniu odpowiednich rozkazów, udał się na spoczynek. Noc spędził w głębokim śnie. Ludziom takim jak on nie przeszkadzały w śnie hałasy. Ludzie tacy jak on, wikingowie, spali głęboko choćby walka szalała dookoła, no chyba, że koniecznie chciał w niej wziąć udział. Następnego dnia strażnik oznajmił mu, że zebrali się już wszyscy, których wezwał. Odinn więc ruszył do pokoju, który służył jako pokój odpraw. Tam zastał już wszystkich wezwanych i miejsce wolne, przy końcu stołu. Kilkanaście par oczu wpatrywało się w niego ze zniecierpliwieniem.
 
Rewan jest offline