In Bruges
Jakiś chyba średnio odebrany, bo w życiu o nim nie słyszałem wcześniej, ale podobał mi się i to bardzo.
Historyjka dość banalna, o płatnych zabójcach i ich relacjach z szefem, które wobec pewnego incydentu w czasie jednego ze zleceń przeradzają się w dym pomiędzy szefem, a cynglami ukrywającymi się w Brugii.
Historyjka bez przesadnej głębi, którą chciano (widać to) jednak wrzucić, ale imho nie wyszło, z dość prześmiganymi wzorcami, film w gruncie rzeczy spokojny, naprawdę oglądało mi się fajnie - polecam.
Zastanawia mnie tylko jak ten film odebrali w Brugii, bo w ustach Colina Farrella (gł. bohater) to miasto jest przysłowiową mieścina, gdzie wrony mówią pas i zawracają ku lepszym stronom
Podobała mi się też wielce kreacja Brendana Gleesona, ale to może być po prostu wynik tego, że mam do niego słabość po
Braveheart"