Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2008, 17:54   #512
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

- Kłapoucha ma rację. Ty mała zostajesz. – zwróciła się zimno Serafin do Mishki – Ktoś musi pilnować dziadka. – tu znacząco popatrzyła na Wyszemira.

e co?! O ty cholero jedna…-Zielarz szybko ściszył głos i zaczął smęcić pod nosem. Johann napatoczył się akurat, więc chcąc czy nie chcąc musiał wysłuchać narzekań staruszka. –Widziałeś ją, młode to to i pyskate wyrosło. Człowiek ma zaledwie dwie setki lat na karku a ta już go chce do grobu wpędzić najlepiej.

- Masz szczęście moja droga, że sam planowałem krótki postój zrobić to i mitrężyć języka nie będę. – Zwrócił się wreszcie do Białowłosej.-Poczekam co wy młodzi i rzekomo sprawniejsi zrobicie.

Udając obrażonego z wielką ulgą przysiadł sobie na pobliskim kamieniu, racząc się zimną górską wodą z manierki. Wspinaczka dawała mu się we znaki, kości trzeszczały, stawy zaczynały piec a mięśnie wołały o przerwę. Oprócz standardowych pojękiwań, jakimi przypominał o swojej obecności reszcie drużyny, nie chciał pokazać po sobie, iż zaczyna się zwyczajnie męczyć. Był, więc wdzięczny Serafin za jej złośliwości.

„Ostatni raz to z dziesięć wiosen temu tym szlakiem się przeprawiałem albo i więcej jak mnie pamięć nie myli. Oj miało się zdrowie, miało.” – zamyślony, Wyszemir gapił się bezczelnie na pupy kobiet z drużyny.

- Tylko nie myślcie o omijaniu tej krągłości…znaczy się miałem na myśli drogę, oczywiście, ze drogę. – Szybko się poprawił, gdy Serafin karcącym wzrokiem spojrzała na niego. Trochę wolniej zajęło mu zaprzestanie wpatrywania się w jej kobiece kształty, ale wreszcie przymknął oczy, wziął głęboki wdech i dokończył.

- To jest najlepsza droga, a tu na każdym szlaku można spotkać jakieś dzikie stworzenia. Powodzenia.
– Uśmiechnął się do grypy mającej „rozprawić się” z dziwnymi dzikusami i sam rozsiadł się w najlepsze.

-A Ty dziouszko lepiej słuchaj pozostałych, dla własnego dobra. Jeszcze się napatrzysz na różne potworności. A teraz…nie rozmasowałabyś mi pleców, bo się dziadziusiowi coś blokować tam z tyłu zaczęło? - zaproponował kelnerce.

„Przynajmniej może mi uda się w przyjemny sposób parę chwil spędzić he he”
 
mataichi jest offline