Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-09-2008, 21:28   #511
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Serafin wspinała się po skalnym stoku z gracją i wdziękiem kozicy górskiej. Nie tylko w niczym nie ustępowała pozostałym, ale wręcz okazała się być jednym z najbardziej sprawnych uczestników wyprawy. Budziło to zresztą pewne zdziwienie zważywszy na przymioty jej ciała oraz sposób zachowania, ale nikt przecież nie wiedział, że jako dziecko przewodziła bandzie młodocianych zbieraczy penetrujące niewiele mniejsze góry miejskich odpadów.

O dziwo, im bardziej Mishka paplała w trakcie podróży, tym białowłosa stawała się milcząca, jednocześnie uważnie przysłuchując się słowom, które padały. Wyraz jej twarzy był jednak nieodgadniony. Raz zdawało się, że Serafin pogardza słabowitym dziewczęciem, które co chwilę się potykało, innym razem sama potrafiła do niej podejść i wręczyć jakieś zerwane liście, pomagające goić się otarciom.

Przy postoju, gdy Venefica zniknęła, aby zrobić mały rekonesans, Serafin usiadła blisko zdziwionej dziewczyny bez słowa pomagając jej założyć opatrunki. Jednocześnie tylko czekała na jakieś złośliwe komentarze ze strony Wyszemiera czy Hektora.

Powrót półelfki i przyniesione przez nią nowiny dopiero skłoniły Serafin, by zabrała głos.

- Kłapoucha ma rację. Ty mała zostajesz. – zwróciła się zimno do Mishki Ktoś musi pilnować dziadka. – tu znacząco popatrzyła na Wyszemira. – Dobrze tez żeby inni nie zaprawieni we wspinaczce zostali w obozie. Ja, kłapoucha i kto tam się czuje na siłach -pójdziemy rozpoznać teren. Reszta czeka, gotowa na wszystko.

Co ją podkusiło, żeby przejąć niemal role przywódcy? Serafin aż przystanęła, zastanawiając sie nad tym. Z jednej strony chyba znów naszła ją ochota wykazania się, zaś z drugiej stwierdziła już jakiś czas temu, że Ven, choć stara się być sprawiedliwa, jest mało zdecydowana.

Schowawszy się za ustęp skalny, złotymi źrenicami kobieta śledziła postacie u zbocza góry. Było w tych pokrytych kudłami stworzeniach coś odpychającego, wręcz obleśnego. Z drugiej jednak strony nie wyczuwało się w nich agresji. Ot prymitywny ludek, który żył sobie na uboczu wedle własnych praw.

- Najlepiej byłoby ich wyminąć. – szepnęła po chwili namysłu – Nie ma sensu atakować, bo mogą okazać się całkiem potulni. Z drugiej jednak strony jesteśmy obcymi w ich dolinie. Jeśli przywykli do walki o terytorium, mogą w nas rozpoznać uzurpatorów. Hmmm... Tak właśnie, ominąć, albo wysłać niech jedna osoba się pokaże i wystąpi jako dyplomata. Zobaczy się wtedy ich reakcje.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 13-09-2008, 17:54   #512
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

- Kłapoucha ma rację. Ty mała zostajesz. – zwróciła się zimno Serafin do Mishki – Ktoś musi pilnować dziadka. – tu znacząco popatrzyła na Wyszemira.

e co?! O ty cholero jedna…-Zielarz szybko ściszył głos i zaczął smęcić pod nosem. Johann napatoczył się akurat, więc chcąc czy nie chcąc musiał wysłuchać narzekań staruszka. –Widziałeś ją, młode to to i pyskate wyrosło. Człowiek ma zaledwie dwie setki lat na karku a ta już go chce do grobu wpędzić najlepiej.

- Masz szczęście moja droga, że sam planowałem krótki postój zrobić to i mitrężyć języka nie będę. – Zwrócił się wreszcie do Białowłosej.-Poczekam co wy młodzi i rzekomo sprawniejsi zrobicie.

Udając obrażonego z wielką ulgą przysiadł sobie na pobliskim kamieniu, racząc się zimną górską wodą z manierki. Wspinaczka dawała mu się we znaki, kości trzeszczały, stawy zaczynały piec a mięśnie wołały o przerwę. Oprócz standardowych pojękiwań, jakimi przypominał o swojej obecności reszcie drużyny, nie chciał pokazać po sobie, iż zaczyna się zwyczajnie męczyć. Był, więc wdzięczny Serafin za jej złośliwości.

„Ostatni raz to z dziesięć wiosen temu tym szlakiem się przeprawiałem albo i więcej jak mnie pamięć nie myli. Oj miało się zdrowie, miało.” – zamyślony, Wyszemir gapił się bezczelnie na pupy kobiet z drużyny.

- Tylko nie myślcie o omijaniu tej krągłości…znaczy się miałem na myśli drogę, oczywiście, ze drogę. – Szybko się poprawił, gdy Serafin karcącym wzrokiem spojrzała na niego. Trochę wolniej zajęło mu zaprzestanie wpatrywania się w jej kobiece kształty, ale wreszcie przymknął oczy, wziął głęboki wdech i dokończył.

- To jest najlepsza droga, a tu na każdym szlaku można spotkać jakieś dzikie stworzenia. Powodzenia.
– Uśmiechnął się do grypy mającej „rozprawić się” z dziwnymi dzikusami i sam rozsiadł się w najlepsze.

-A Ty dziouszko lepiej słuchaj pozostałych, dla własnego dobra. Jeszcze się napatrzysz na różne potworności. A teraz…nie rozmasowałabyś mi pleców, bo się dziadziusiowi coś blokować tam z tyłu zaczęło? - zaproponował kelnerce.

„Przynajmniej może mi uda się w przyjemny sposób parę chwil spędzić he he”
 
mataichi jest offline  
Stary 14-09-2008, 21:08   #513
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Słysząc Serafin wydobył bez słowa młotek i zwój 30 metrowej jedwabnej liny. W drugiej ręce chował coś w zaciśniętej pięści. Gdy ją otworzył zobaczyli cztery kołki służące zabezpieczeniu liny podczas wspinaczki.

- Mam ich w sumie 12. Jeśli owiniemy młotek materiałem, albo ktoś odwróci ich uwagę i zajmie na tyle bym zdążył umocować linę możemy ich obejść.
Nie wiem czy jakiekolwiek dyskusje z tymi...no właśnie przy okazji co to jest ? No w każdym razie na razie wyglądają na najedzone i chyba nas nie zaatakują, ale wolę nie ryzykować.

- No to kto zajmie uwagę tych stworzeń ? -
spytał posyłając "serdeczne" spojrzenie w stronę Wyszemira.

Jeśli mamy się wspinać, to staruszek będzie tylko kulą u nogi - rozumował - ostatecznie można wciągnąć go na górę, a nawet głodny ogr nie połakomi się na tego dziadygę. Zresztą ten to zagada nawet stado ogrów na śmierć.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 14-09-2008 o 21:33.
Arango jest offline  
Stary 15-09-2008, 18:41   #514
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Krdik Ungart

Podczas podróży, Ungart dumny z tego, że Mishka pragnie napisać o nim osobną pieśń, cichutko podgwizdywał swoje ulubione melodie, od czasu do czasu, gdy tylko akurat karczmarka przerywała mówić, Krdik dopytywał się dokładniej o czym ma zamiar pisać młoda poetka.

Krasnolud nieco zaniepokojony informacjami Venefici zgłosił się jako jeden z chętnych do zbadania sytuacji. Widząc jednak jaki owa "sytuacja" przybrała wygląd, zaczął tego żałować. Takich paskudnych stworzeń nie widział od dawna. Słuchał co inni mają do powiedzenia, samemu się zastanawiając, czy lepszym wyborem od ominięcia stworków nie byłaby walka. Najwyraźniej stwierdził chyba, że to nie byłoby dobrym pomysłem, chociażby ze względu na zerową wiedzą o napotkanym o takim gatunku, ponieważ nie odezwał się na ten temat ani słowem.

- Macie rację, dobrze byłoby ich wyminąć. - zgodził się z towarzyszami.- Mógłbym również wystąpić w roli rozjemcy, ale nie wiemy czy te stworzenia, nie miały wcześniej zatargu z krasnoludami, a jako że każdy inny lud poza gnomami twierdzi, że każdy krasnolud wygląda tak samo, także śmiem twierdzić, że to jednak ktoś z was powinien spróbować się z nimi porozumieć . - dokończył, uśmiechając się jednocześnie w duchu. W końcu, mimo wszystko, nie bardzo widział się w roli dyplomaty.


Krdik z entuzjazmem zareagował również na pomysł Johanna, jak i jego nieme zasugerowanie potencjalnej przynęty.

- W razie czego, rozwalenie ich nie powinno stanowić problemu. Chyba - dopowiedział na koniec.
 
Van jest offline  
Stary 21-09-2008, 21:16   #515
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Mishka początkowo przybrała minę cierpiętnika i miała zamiar zacząć dochodzić do swych praw, ale wreszcie zgodziła się zostać i "pilnować starucha". Jednak propozycja Wyszemira zupełnie nie przypadła jej do gustu. Obserwując swoją idolkę i nauczycielkę, Serafin, nauczyła się już, że zamiast denerwować się i złościć, można po prostu odgryźć się złośliwie.

- Radziłabym ci uważać, mości Wyszemirze, bo jeden taki grubas, co chciał ode mnie masażu zachowując się przy tym jak świnia, kiepsko skończył. Dosypałam mu do kąpieli takiego proszku, który ostał się w karczmie po pewnym złośliwym typku (och, jego historia jest bardzo długa, ale ciekawa i chętnie ci ją opowiem!). A proszek ten sprawiał, że na całym ciele pojawiały się swędzące krosty. Żebyś widział tego prosiaka następnego ranka! Już się tak paskudnie nie szczerzył i ani mu było w głowie mnie obmacywać! Zemściłam się z nawiązką, a jak! Co prawda grubas potem oskarżył Yurgę o to, że w siennikach ma pchły i kazał zwrócić sobie wszystkie pieniądze, za co ja dostałam straszną burę i musiałam potem sama sienniki wszystkie czystą słomą wyściełać... no ale liczy się to, że mu dopiekłam! Więc strzeż się, bo i ty możesz się obudzić z jakąś paskudną dolegliwością.

Uśmiechnęła się złośliwie, zadowolona ze swojego sprytu. W tym czasie reszta drużyny zeszła do nich po kolejnym rozpoznaniu wroga. Nie byli ani krok bliżej swego celu i nadal nie wiedzieli co zrobić. Okrążyć stworzenia dość niebezpieczną wspinaczką i spróbować poszukać innej drogi? Czy zaryzykować spotkanie z bestiami - albo też całkiem miłymi osobnikami? Gdy debatowali nad tym czy wspinać się czy odwrócić uwagę "zwierząt", Mishka nagle zrobiła głośne "och!" i nie mogąc nic powiedzieć, wskazała palcem w stronę krańca płaskowyża. Z krawędzi do połowy zwisał równie zaskoczony... ON. Jeden z nich. Najwyraźniej wyczuł ich zapach i ciekawość zaprowadziła go aż tutaj. Wyglądał na dość zaskoczonego tym odkryciem i dopóki nikt nie wykonał żadnego ruchu, wpatrywał się nieruchomo w grupę nieznajomych, obradujących kilka metrów niżej. Może myślał, że jeśli nie będzie się ruszał, wezmą go za skałę lub część krajobrazu?
 
Milly jest offline  
Stary 27-09-2008, 23:54   #516
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

„Ta cycata dziewucha jest głupsza niż przypuszczałem. Akurat u takich jak ona można to wziąć za atut. Stary to znaczy nie groźny, też coś.” – pomyślał złośliwie starzec, kiedy Mishka nie tylko, nie rozmasowała jego pleców, ale jeszcze opowiedziała mu historię, która go miała wystraszyć.

- Bacz na swoje słowa moja droga, co by cierpliwości starszych i rozsądniejszych towarzyszy podróży nie wyczerpać. – odrzekł kobiecie, uśmiechając się paskudnie. – Pozwól, że i ja ci opowiem pewną historyjkę o psikusie, który spłatałem, pewnym rycerzom. A to zdarzenie bardowie opowiadali w swych pieśniach przez dobrych kilka lat. Wojowie ci utrudzeni drogą wraz z licznym orszakiem zawitali do znanej wszystkim na trakcie karczmy zwanej pod rosomakiem. Szlachetnie urodzeni panowie, zaczęli sobie mocno folgować i szybciutko opróżniać kolejne beczułki tamtejszego wina. A przy tym innych gości zaczepiali i jawnie zwady zaczęli szukać. Ja wtedy jako posługiwacz w tej karczmie robiłem i na nieszczęście jadło im musiałem wydać, bo nam dziewki obłapili i za nic wypuścić nie chcieli. Lepszego celu od kalekiego staruszka sobie nie mogli wybrać. Oj naubliżali mi i mocno poturbowali…

Czarodziej zrobił krótką przerwę na zaczerpnięcie głębszego oddechu a na samo wspomnienie tego co się później stało, jego obrzydliwy uśmiech ponownie pojawił się na twarzy.
- Widzisz, popełnili ten sam błąd co ty, zlekceważyli kogoś takiego jak ja. He he świnie jedne, kwiat psia mać rycerstwa. Mocno popili, dziewki w stodole wyobracali, szkód narobili co nie miara i poszli spać. Ich pachołkowie również, jako, że im specjalnie więcej wina pod nos podstawiłem. A na drugi dzień szybko się wieść rozniosła o dziwnym orszaku czarnoskórych rycerzy. Taki im specyfik podałem w napitku, że im skóra poczerniała a co gorsza capiło od niech gorzej niźli od kozła. Dopiero po paru miesiącach efekt mojego psikusa zszedł sam, ale ci zacni rycerze stali się wielkim pośmiewiskiem. Co prawda karczmę, w której to wszystko się wydarzyło puścili z dymem, lecz mnie już tam dawno nie było.

Wyszemir z trudem powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem na samo wspomnienie, widoku przerażenia na twarzach rycerzy gdy Ci spostrzegli tajemniczą przemianę. Dopiero kolejne przybycie grupki zwiadowczej przywołało go na powrót do porządku.

Pech jednak prześladował tą drużynę. Nie zdążyli nawet zdecydować co zrobić z dzikusami to na złość jeden ze zwierzołaków zauważył ich. Gapił się w dół nie wiedząc pewnie co ma począć. To mu Wyszemir pomógł podjąć decyzję…

- Czegoś się patrzysz, już cię tu nie ma aaaaa! – Krzyknął nieoczekiwanie zielarz ze wszystkich sił a dziwne stworzenia przestraszyło się krzyków człowieka i czmychnęło szybko z oczu zebranych.

- No to sprawa rozwiązana. – powiedział wyraźnie zadowolony z siebie i popatrzył karcącym głosem na Venefice. - Się zdecydować nie potrafiliście to wydaje mi się, ze zwierzołaki takich wątpliwości jak wy mieć nie będą i wolałem dać im wybór rozstrzygnięcia tej kwestii.

Sam czarodziej wstał i ręką sięgnął tak na wszelki wypadek po sztylet. Nikt na razie się u szczytu nie pojawił, wiec ochoczo rzucił.
-To kto pierwszy idzie? Ja od razu mówię zamawiam miejsce za Serafin. Czuje się bezpiecznie mając kogoś takiego przed sobą i…. – urwał w pół zdania, teatralnie pokasłując.

„I gapiąc się na taki tyłeczek.” – dokończył zbereźne myśli już w swojej głowie.
 
mataichi jest offline  
Stary 29-09-2008, 18:03   #517
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Krdik Ungart

Niezdecydowanie drużyny nieco przygasiło krasnoluda, zastanawiającego się teraz nad najlepszym i najbezpieczniejszym rozwiązaniem. Gdy jednak tylko grupka zwiadowcza wróciła do oczekującego ich starego Wyszermira i kelnerki, ta zauważyła przypatrującego się im stworka.

- Oż na cztery litery Moridusa - Krdik zaklął szpetnie, acz cicho - musiał albo nas zwietrzyć - tu spojrzał w kierunku starego czarodzieja - ale zauważyć, w co osobiście wątpię. Możliwe jeszcze, że - nikt nie dowiedział się jednak ci miał jeszcze na myśli Kapłan, bowiem:

- Czegoś się patrzysz, już cię tu nie ma aaaaa! - - Wyszemir wziął sprawy w swoje ręce. Zwierze widać przestraszyło się kościstego dziadka i wykonało "taktyczny odwrót" jak zwykł nazywać ucieczkę dziadek Ungarta.

- No to sprawa rozwiązana. Się zdecydować nie potrafiliście to wydaje mi się, ze zwierzołaki takich wątpliwości jak wy mieć nie będą i wolałem dać im wybór rozstrzygnięcia tej kwestii.

-To kto pierwszy idzie? Ja od razu mówię zamawiam miejsce za Serafin. Czuje się bezpiecznie mając kogoś takiego przed sobą i…

Krasnolud nie interesował się jednak co takiego czarodziej ma jeszcze na myśli i zgłosił się na ochotnika jako prowadzący grupę, wyciągnąwszy wcześniej jednak swoją bron. Gdy już wszyscy byli gotowi, Krdik powoli ruszył przed siebie, rozglądając się bacznie.
 

Ostatnio edytowane przez Van : 29-09-2008 o 18:05.
Van jest offline  
Stary 29-09-2008, 18:59   #518
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Serafin z tajemniczym uśmiechem na ustach przysłuchiwała się historyjkom Mishki i Wyszemira. Sama miała kilka podobnych opowieści w rękawie, jako że wielu bywalców karczemnych często po pijaku myliło tancerki z kurtyzanami. No tak, według nich i to i to kręciło zalotnie zadkiem...
Tak czy inaczej białowłosa postanowiła się wstrzymać z opowieścią, nie chcąc uchodzić za pospolitą chwalipiętę. Ta rola zbyt idealnie pasowała do byłej służącej, zaś Serafin... Serafin była trunkiem z wyższej półki.

- „Twoja próżność kiedyś cię zgubi, dziewczyno.
- O, już się nie gniewasz?
- ...”


Kobieta już miała wybuchnąć dźwięcznym śmiechem, gdy coś zauważyła kątem oka. Błyskawicznie obróciła się w stronę nieoczekiwanego gościa... To był jeden z nich! Jedno ze stworzeń zamieszkujących tę dolinkę górską.

Zanim cokolwiek zdążyła zrobić, uprzedził ją stary zielarz.

- Czegoś się patrzysz, już cię tu nie ma aaaaa! – krzyknął nieoczekiwanie ze wszystkich sił, a dziwne stworzenia przestraszyło się krzyków człowieka i czmychnęło szybko z oczu zebranych.

Jak mi ktoś jeszcze w życiu powie, że mądrość przychodzi z wiekiem, to go przedstawię temu dziadydze. Jak nic zmieni zdanie...”

- Idioto! – ryknęła wściekle, a jej tobołek celnie uderzył Wyszemira, aż ten się zakołysał, omal nie padając na ziemię. Gdy podniósł wzrok na białowłosą, zauważył, że jej źrenice zwęziły się pionowo – jak u kota – a bujna fryzura nastroszyła – Ty stary idioto! Teraz na pewno nas zaatakują, choćby ze strachu! Od tego gapienia na babskie zadki we łbie ci się poprzewracało!

Groźnie wysunęła przed siebie zaciśnięta pięść i potrząsnęła nią przed oczami zielarza. Nie chcąc jednak bardziej się unieść, a już na pewno trwonić czas, który mieli do ponownego nawiedzenia przez mieszkańców doliny, rzekła zdecydowanie:

- Idziemy. Wyruszamy bez zwłoki, wszyscy. To miejsce jest już spalone. Jak już się krasna... to znaczy Kordik zaoferował, on pierwszy. Ja idę za nim. Na końcu niech idzie ktoś czujny – Ven albo Hektor... byle nie ten dziad! - wskazała znów na Wyszemira.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 30-09-2008, 18:23   #519
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Milczący dotąd Johann zaoponował

- A dokąd niby ? Tam skąd przyszliśmy ? I dlaczego maja nas zaatakować ? Jak będą chciały i tak nas dogonią, to ich góry. Znają teren, a pospieszny odwrót będzie świadczył o naszej słabości.
Mamy broń, ścieżka daje nam lepszą pozycje do obrony niż im do ataku. Sa z nami przecież czarodzieje -
ostatnie słowa wypowiedział z wyrazną niechęcią - niech pokażą jakieś fajerwerki, albo coś... Potem sporóbujmy sie z nimi porozumieć.

- Ucieczka nie zblizy nas ani o krok do celu...

- Posłuchaj starcze - zwrócil się do Wyszemira - to są góry stary... Tu sie nie krzyczy bez potrzeby na nikogo, bo możesz za chwile sobie krzyczc do woli, albo po kawałku pożerany, albo z pietami w żarze ogniska, w najlepszym wypadku zaś po prostu szybko zginiesz. Podobno byleś tu już, nie mogę temu zaprzeczyć, nie wiem, ale jeśli nie przestaniesz narażać nas na śmierć przywiążę Cię do pierwszego drzewa i zostawię.
Wargi jak wiesz uwielbiaja ludzkie mięso, lubią też je świeże, więc najpierw odgryzą Ci stopy, a potem zawloką do swych jaskiń.

- W górach i na szlaku szanują tylko silnych, słabi są ofiarami, wszak zwierzęta chetniej atakują uciekajacą, wystraszona zwierzynę.
Lpiej poszukajmy czegos, co mozemy im ofiarować i udawajmy, że Wyszemir chciał sie przywitać -
pierwszy dał przykład pochylając się nad swym plecakiem - może byc cokolwiek, na przyklad chusta, byle kolorowa, są tam wszak samice, a dla ich wodza... - wyciagnął nóż, służący do krojenia żywności ozdobiony kościaną rączką z prostym wzorem - mam to, mi wystarczy sztylet...
 
Arango jest offline  
Stary 02-10-2008, 12:44   #520
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Góry Szare - polana wypełniona diabołami (popołudnie)

Zaskoczony, młody samiec czmychnął na dźwięk przeraźliwego głosu Wyszemira. Wystąpienie staruszka spowodowało więcej wrzawy, niż było tego warte. Gdy połajanki jego współtowarzyszy się skończyły, drużyna zdecydowała się wreszcie ruszyć w górę. Nikt nie wiedział co teraz może ich czekać i jak stworzenia będą do nich nastawione. Ostrożnie wspięli się do krawędzi płaskowyżu i zbadali okolicę.


Stworzenia nie były już skupione wokół swych zwierzęcych ofiar. Te – ogołocone niemal doszczętnie z mięsa i wnętrzności – leżały porzucone, śmierdzące, zdeformowane i świecące gołymi kościami, wycelowanymi prosto w niebo. Istniała więc nadzieja, że najedzone nie będą atakować z głodu.


Młode stworzeń rozbiegły się po polanie, a samice przeczuwając niebezpieczeństwo, próbowały zagonić je w jedno miejsce. Samce zaś skierowane były ku krawędzi płaskowyżu, węsząc w powietrzu i powarkując. Największy z nich, zapewne przywódca stada, przybrał pozę bojową i jako pierwszy dostrzegł naszych bohaterów, wyłaniających się zza krawędzi. Odległość, jaka dzieliła obie grupy, wciąż wynosiła kilkadziesiąt metrów. Ciekawskie młode przestały brykać, przyglądając się z zainteresowaniem nowo przybyłym istotom. Przez chwilę wszyscy ostrożnie przyglądali się sobie nawzajem.




Przywódca diabołów


- Spróbujmy pertraktacji, tak jak mówił Johann. - szepnęła Ven do pozostałych. - Nie wyglądają aż tak groźnie.


- Głupcy! - rzucił wściekle Hektor. - Żadne durne stworzenia nie będą nas zatrzymywać! Dość już trwonienia czasu! Czas przejść do czynów!


Kapłan odrzucił na boki poły swojego płaszcza, a w jego dłoni błysnął długi sztylet. Błyskawicznie ruszył w stronę stworzeń, aż pęd wiatru zrzucił z jego głowy kaptur, ukazując pełne zawzięcia i wściekłości oblicze. Oblicze fanatycznego wyznawcy, który z imieniem swej bogini na ustach gotowy jest zamordować każdego, kto stanie na jego drodze. Bez względu na wszystko.


- O wielka Aion! Prowadź mnie do zwycięstwa!


- Co on wyprawia do jasnej cholery?! - krzyknęła Venefica, lecz za późno już było na zatrzymanie kapłana. Biegł prosto na coraz bardziej zdenerwowanych przeciwników.


Sztylet w dłoni Hektora zalśnił błękitnawym światłem. Stworzenia wydały z siebie wściekłe odgłosy - kwiki i porykiwania – i również ruszyły przed siebie. Ich przywódca biegł na czele, a jego oczy zapaliły się czerwienią. W powietrzu dało się wyczuć zapach siarki i dziwną, odurzającą zwierzęcą woń, która przywodziła na myśl niebezpieczeństwo. Gdy Hektor dopadł przywódcy, ciął na oślep sztyletem. Stworzenie zawyło, a na ziemię spadło kilka kropel cuchnącej, parującej juchy. To jeszcze bardziej rozwścieczyło przeciwników. Wokół ostrych pazurów przywódcy zaczęły pojawiać się iskry, a zapach siarki przybrał na sile. Kłapiąc potężnymi zębami szykował się do ataku – cięcia łapą. Miał nad Hektorem przewagę masy i siły, kapłan zaś był zwinniejszy.


Reszta samców z równą wściekłością podążyła w stronę drużyny, mając widocznie pewność, że ich przywódca poradzi sobie z niewielkim człowiekiem. Walki nie sposób było już uniknąć, więc wszyscy przygotowali się na atak. Jedynie Mishka, nieco wystraszona i zdezorientowana, postanowiła taktycznie wycofać się do najbliższego zagajnika, otaczającego polanę. Biegła tak szybko, że chyba niemal zapomniała o swoich odciskach i ogromnym zmęczeniu. W tym wypadku jej strach i ucieczka były nawet reszcie na rękę. Nikt przecież nie będzie się o nią troszczył podczas starcia. Gorzej, jeśli któreś stworzenie zechce ją gonić – wtedy może ją czekać pewna śmierć.


Samice stworzeń również wpadły w bojowy nastrój, jednak nie odstępowały młodych, strasząc jedynie potencjalnych przeciwników syczeniem, kłapaniem zębiskami i przeraźliwymi dźwiękami. Młode zaś, częściowo przestraszone, częściowo podjudzone zbliżającą się walką, nie dały się łatwo zgromadzić w jednym miejscu i zgodzić na ucieczkę. Nie były to już dzieci, lecz podrostki, które próbowały wkroczyć w dorosłe życie, zająć miejsce starszych. Wśród nich był młody samiec, który wcześniej uciekł przestraszony przez Wyszemira. Z ciekawością obserwował grupę przybyszy, zwracając wielką uwagę na każdy ich krok...
 
Milly jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172