Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2008, 09:15   #97
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Minotaury które wpadły do ładowni były świetnymi przedstawicielami swojej rasy. Wcielenie brutalnej siły zamkniętej w dwumetrowym cielsku humanoidalnego byka z ogromnymi rogami. Siły były wyrównanie, sześć minotaurów przeciwko siedmiu... i kotu. Nigdy nie należy lekceważyć czarnego kota, wcielonego omenu dobrego i złego losu. Walka byłaby zacięta, jednak szanse byłyby duże, gdyby czwórka towarzyszy nagle nie rozpłynęła się w nicości. Dodatkowo na zewnątrz zabrzmiały ciężkie kroki zwiastujące nadejście kolejnego przeciwnika, najpewniej kapitana. Cóż w takim razie chciałaś mi przekazać, karto śmierci? Mógłby spytać o to kart, jednak w tej chwili nie było na to czasu. Teraz nadchodził czas rozlewu krwi, czas tańca śmierci, ciszy pokonanych i radości zwycięsców. Jednak bitwa wyglądała na przesądzoną w momencie rozpoczęcia

Czterech minotaurów, najpewniej zaalarmowanych przez swoje pierwotne instynkty reagujące na wzrost Blackera, wybrało go na przeciwnika. Być może na otwartej przestrzeni miałby z nimi szanse, wykorzystując wszystkie swoje atuty, jednak w zamkniętym pomieszczeniu jego broń była praktycznie bezużyteczna przeciwko gruboskórnym przeciwnikom. Potrzebował słońca, jego pięknych refleksów rzucanych wokół przez lecącą broń... Tutaj jednak słońce nie dochodziło. Rzucony bumerang trafił jednego z przeciwników w twarz, jednak nie uczynił mu większej krzywdy. Choć broń wróciła mu posłusznie do ręki nie miał okazji zaatakować pownownie, szczęśliwie o włos unikając ciosu w twarz. Z tyłu rozległ się łoskot wiastujący, że ktoś solidnie oberwał. Minotaur czy któryś z towarzyszy? Nie poznał odpowiedzi na to pytanie, gdy trzy silne pary rąk unieruchomiły go, a na jego brzuch spadł cios (czyli najwyższe miejsce, gdzie dosięgał). Suchy trzask zwiastował, że coś pękło - jednak nie był w stanie zidentyfikować co. Niedługo potem otoczyła go ciemność

Ocknął się, najpewniej gdzieś w ładowni przykuty do ściany. Miał tyle szczęścia, że uchwyty na okowy przewidziano dla kogoś o normalnym wzroście... więc mógł sobie spokojnie usiąść po turecku. Ktoś najwyraźniej przetrząsnął mu kieszenie, zabierając wszystko poza ubraniem i maską na twarzy. W ładowni był jeszcze jeden więzień, który widząc że się ocknęli zaczął mówić. Blacker pozwolił słowom płynąć swobodnie gdyż doskonale rozumiał jego potrzebę porozmawiania z innym człowiekiem po takim czasie nam na sam z bólem. Przygotowywał się na to, co nadchodziło

Obudził go ból płynący od kopnięcia. Pierwszą rzeczą jaką zobaczył po obudzeniu się była twarz cienia. Chwilę potem zobaczył pozostałą dwójkę, już po torturach. Oho... to się szanowny oprawca zdziwi. Na początek spróbuje trochę pokłamać

-Porozmawiajmy sobie-rzekł obłudnie, wcale nie starając się tego ukryć
- Ależ chętnie, nic złego nie ma przecież w kulturalnej rozmowie. Jak to mawiają w królowej języków Derec eris felix multos numerabis amicos
-Kim jesteś?
- Jestem Blacker, podróżnik
- Jak skąd dowiedziałeś się o tym pomieszczeniu? Jak dowiedziałeś się jak tu wejść?
- Nie dowiedziałem się, dlatego nie próbowałem nawet uciekać
- Co się stało z czwórką towarzyszy, którzy uciekli?
- To trochę bardziej skomplikowana sprawa. Zszedłem do ładowni wraz z tamtą czwórką, zaciekawiony ich zachowaniem. Przyglądałem się ich działaniom, gdy majstrowali przy beczkach i pochodni, gdy jeden zaoferował mi pokaźną sumkę jeżeli pomogę im się gdzieś włamać. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wystawili mnie i nie uciekli teleportem. Ot, niesłowność ludzka
- Po co ci takie rzeczy jak królicze łapki?
- Kolekcjonuję. Czyż nie są fascynujące? Ludzie wierzą że te przedmioty przynoszą szczęście. Co prawda mnie go nie przyniosły, ale skąd mogłem o tym wiedzieć?
- I w końcu co to jest i do czego służy?
- Zgubiła to jedna z osób które mnie wynajęły, więc na wszelki wypadek postanowiłem to sobie... przywłaszczyć


Cień spojrzał na Blackera podejrzliwie, po czym podniósł z czarnej płachty, największy nożyk, który przetarł szmatką nasączoną zgniłozieloną substancją. Najpewniej oprawcy wcale nie chodziło o odpowiedzi, co o przyjemność zadawania bólu. Więc teraz pozadają sobie ból nawzajem, on fizyczny a Blacker umysłowy. Cień z sadystycznym uśmiechem powiedział:

-Łżesz! Powiedz prawdę, a zakończy się to!
- Prawdę skrywają maski, lecz czy one są naprawdę od niej mniej realne? Co ma nadejść już jest zapisane, więc rób to co robić musisz. Ty i ja nie mamy wpływu na przyszłość, choć każdy z nas inaczej stara się to ukrywać. Teraz przyjacielu, zaczynaj

W oczach Cienia zapłonęła bezgraniczna wściekłość. Podszedł i delikatnie przeciął Blackerowi skórę na ramionach. Nie poczuł bólu, lecz po chwili zdał sobie sprawę, ze właśnie ta substancja powoduje paraliż. Cień wyciągnął klucz, uwolnił go z okowów i zaczął układać tak, żeby było mu jak najwygodniej. Następnie wziął najmniejszy z nożyków i ten przetarł kolejną szmatką, cuchnącą jak beczka zgniłych ryb, po czym zaczął robić precyzyjne, małe nacięcia

- Czymże jest chwila cierpień w porównaniu do wieczności w bólu? Współczuję ci mój przyjacielu jak i współczuję sobie, który zaznał pustki

Cień spojrzał wzrokiem pełnym nienawiści i jeszcze gorliwiej zabrał się do pracy. Najwidoczniej plan Blackera działał! Miał zamiar jak najbardziej rozzłościć oprawcę, by zajmował się nim zamiast pozostałymi. Ból fizyczny nie miał na niego wielkiego wpływu w przeciwieństwie do normalnych istot. W końcu obiecał im pomoc, choć z tych którym pomagał został tylko jeden

Nie wiedział czy trwało to godzinę czy trzy, ale w końcu Cień przestał, ponownie zakładając kajdany, po czym niechętnie podał odtrutkę na środek paraliżujący

- Dziękuję przyjacielu i do następnego razu - odpowiedział Blacker

Ponownie w cieniu odżyła furia, prowokując go do kopnięcia go w brzuch.

-Powiem ci jeszcze jedno. Tamten, tam -wskazał na Reyala-Niedługo umrze, a wy będziecie na to patrzeć. On też. Zdejmę z niego skórę płat po płacie, a potem nakarmię nią was. To będzie zaledwie początek
Groźby, wściekłość i nienawiść... To starcie wygrał Blacker. Nie mógł jednak na tym poprzestać, więc zaatakował ponownie

- A czym jest życie wobec wieczności? Wszyscy odchodzimy, czy to w śmierć czy w nicość i nikt nie może tego powstrzymać. On nie umrze sam... a ty?

Po tych słowach Cień wściekł się jeszcze bardziej. Kipiał bezsilną złością, a Blacker mogłby przysiąc, że przyżekał sobie coś gorszego na następny raz

-Mógłbym cię uśpić tak jak poprzednio, ale tego nie zrobię -warknął, ogłuszając go ciosem w tył głowy

Nim jednak zapadły ciemności w szparze, która powstała w drzwiach szafy błysnęły kocie oczy. Oczy Einejoru... Czarnego kota nigdy nie należy lekceważyć
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 15-09-2008 o 20:58.
Blacker jest offline