Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2008, 14:16   #98
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
W końcu stało się- u wejścia stanęło sześć, widocznie wściekłych Minotaurów, gotowych roznieść całą drużynę na strzępy. Kiedy Valar obejrzał się za siebie, aby ostrzec resztę towarzyszy, zauważył, że zniknęli tak jak Paks! Zniknęli właśnie teraz, kiedy mieli przed sobą zagrożenie równające się z tym, przed którym stanął kilka lat temu, z piętnastką towarzyszy, kiedy mieszkał jeszcze w bractwie. Tym razem jednak miał stawić czoła silnym niczym górskie olbrzymy i wytrzymałymi jak najtwardsze skały Minotaurami.

Przeciwnicy widząc zniknięcie dwójki towarzyszy ryknęli i ruszyli w furii na towarzyszy. Jakby tego było mało, w oddali zabrzmiały kolejne ciężkie kroki, które niewątpliwie należały do ostatniego Minotaura, kapitana. Szóstka olbrzymów górowała na Redslingerem, przez co łowcę ogarnęło poczucie mniejszości, dosłownie.

Valar cudem uniknął ciosu łapą Minotaura, który rozbił stojącą obok beczkę z ryżem. Przez głowę łowcy przemknęła myśl ukazująca, co cios zrobiłby z jego czaszką. Kątem oka dojrzał broniącego się Blackera, oraz Revana, który już nie miał tyle szczęścia, co oni. Odrzucony siłą uderzenia napastnika rozbił sobą ścianę, wpadając wprost do ukrytej ładowni. W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł kapitan i widząc zaistniałą sytuację włączył się do walki.
Dwójka napastników chwyciła łowcę, uniemożliwiając mu poruszanie się, zaś potężny kapitan wymierzył kilka ciosów w brzuch i klatkę piersiową.
W końcu katorga się skończyła, Minotaury puściły mężczyznę, który opadł bezwładnie na ziemię, na wpół ogłuszony bólem.

Słowa, które usłyszał z pyska jednego ze strażników wcale go nie pocieszyły, wręcz przeciwnie. Jego śmiech obudził w głowie Valara najgorsze myśli.
Gdy kapitan chwycił go i wrzucił do ładowni, ogarnął go straszliwy ból głowy, a przed oczami zagórowała ciemność…

***

Kiedy Valar obudził się w ładowni, nie był w stanie pozbierać do kupy swoich myśli. Z początku starał się przypomnieć własne imię, dopiero później ustalał, co się wydarzyło. Pierwszym co zobaczył był nieprzytomny, nowy towarzysz, wiszący twarzą w dół, przykuty łańcuchami do ściany. Dopiero po chwili zauważył, a raczej poczuł, że on także jest przykuty do ściany. Poobcierane i odrętwiałe ręce zaczynały dokuczać coraz bardziej. W tym momencie łowca przeklinał, że doszedł do siebie. Chwilę później podniósł się, chwiejąc się na nogach, aby odciążyć ręce.
Stojąc w podartej koszuli i tak samo zniszczonej kamizeli rozejrzał się dookoła, aby ocenić w jak wielkim gównie właśnie się znalazł.
Zdziwił go fakt, że jedynymi, obolałymi częściami ciała była głowa, a dokładniej czoło, po którym płynęła krew, sklejająca zasłaniające twarz włosy.
Nagle dostrzegł leżącego pod ścianą bezwładnego Revana. Niestety Valar nie potrafił stwierdzić, czy żyje.
Po chwili jego wzrok dojrzał kogoś, kogo nie znał. Był to mężczyzna, który wyglądał jakby spędził w łańcuchach przynajmniej kilkanaście lat. Wrak człowieka, który był już na widocznym wyczerpaniu.

Kolejną rzeczą, na jaką Valar zwrócił uwagę było pomieszczenie, w jakim się znajdowali. Był to bardziej loch niż ładownia. Ciemny, zatęchły, śmierdzący zdechłymi szczurami… Przypominało to trochę lochy, w jakich trzymano bestie w bractwie.
W tym momencie do Redslingera dotarła bolesna prawda. To on wpakował swoich towarzyszy w ten bajzel. To on namówił Revana, który prawdopodobnie już nigdy się nie podniesie, aby poszli z cała drużyną odszukać te rzekome skarby. Może fakt, że ze starej drużyny został tylko on oznacza, że jest to kara za jego głupotę…

W końcu nieznajomy wrak człowieka odezwał się. Opowieści o jego oprawcy zaszokowały Valara, szczególnie metody, jakimi był torturowany przez tyle czasu. Łowca wiedział, że będzie to jedno z najgorszych doświadczeń w jego całym, przepełnionym bólem i śmiercią życiu.

Nagle do lochu wszedł Cień, bardziej wyglądający jak jakiś upiór. Widząc ozdobiony woreczek, Valar wiedział co się święci.
Z każdym kolejnym słowem współwięźnia robił się coraz bardziej ospały. W końcu zapadł w sen…

***

Cios pięścią w twarz wyrwała mężczyznę ze snu, a kiedy otworzył oczy, pierwszym co zobaczył były dwa płonące punkty, pełniące rolę oczu.

- Porozmawiajmy- zaproponował, a Valar parsknął pod nosem- Powiedz mi, kim jesteś? Skąd dowiedziałeś się o tym pomieszczeniu? Skąd dowiedzieliście się jak się tu dostać? Co stało się z czwórką tych, którzy uciekli? Bo była ich czwórka, prawda? Co to jest i do czego służy? Czuję ogromną, potężną moc emanującą z tego przedmiotu, ale nie mogę jej zgłębić. Powiesz mi wszystko prędzej czy później…
Dopiero teraz dostrzegł, że prócz niego i Cienia wszyscy pogrążeni byli w głębokim śnie.

-Pierdol się… - powiedział do oprawcy spoglądając na jego cienistą twarz- Gówno ci powiem, demonie- na twarzy Valara pojawiła się wyraźna wściekłość.
Cień uśmiechnął się sadystycznie.
-Powiesz. Może nie teraz, ale powiesz-rzekł z podłym uśmiechem.
-Mnie się nie spieszy, zaś tobie powinno, bo im dłużej będziesz zwlekał, tym więcej cierpień ci to przysporzy. Powiedz mi, co chce wiedzieć, a zakończy się to wszystko-rzekł, biorąc do ręki największy nożyk, przecierając ostrze szmatką, nasączoną zgniłozieloną substancją.
-Myślisz, że ból jest mi obcy?- splunął w bok, starając się stworzyć wrażenie pewnego siebie- Nic ci nie powiem…

Cień zaśmiał się sadystycznie, po czym przejechał pazurem po poluczku Valara, kalecząc go, po czym zrobił nożykiem nacięcia na ramionach mężczyzny, który nie poczuł bólu. W zamian poczuł jak zanika władza nad ciałem. Napar paraliżujący.
Odpiął kajdany Valara, kładąc na pokładzie tak, by było mu jak najwygodniej wykonywać cięcia. Chwycił najmniejszy nożyk, odkładając największy i biorąc do ręki szmatkę nasączoną substancją śmierdzącą niczym beczka zgniłych ryb. Przetarł nią małe ostrze i powoli, precyzyjnie wykonywał małe nacięcia. Reyal miał rację, ból był tak męczący, że poddawało mu się od razu, co tylko go potęgowało. Ponadto rany paliły tak, jakby były przypiekane rozgrzaną do białości stalą.

Męczarnie trwały jeszcze przez jakiś czas. Valar pomimo niewyobrażalnego bólu i krzyku, jakim go opisywał nie powiedział nic, prócz paru obelg rzuconych w oprawcę. Po wszystkim Cień podał Valarowi odtrutkę na paraliż i przypiął go powrotem do ściany. Łowca zapadł w głęboki sen, w którym ból nawiedził go ponownie w postaci koszmarów…
 
Zak jest offline