Belegris
Właścicielami obydwu głosów okazała się być para ludzi. Pierwszy z nich, gruby, wysoki mężczyzna starał się uderzyć kobietę, którą rozpoznałeś jako jedną z dziewek karczmiennych. Byłeś pijany, ale nie tyle, żeby pozwolić na lincz bezbronnej kobiety! Dwa susy i znalazłeś się przy mężczyźnie. Po nim, na szczęście też widać było, że widział się niedawno z butelką. Złapałeś go za rękę, którą chciał uderzyć kobietę. Jego siła okazała się jednak większa niż twoja i po kilku chwilach szamotaniny znalazłeś się na ziemi przygniecionych sporym ciężarem jego ciała. Mimo twojego stanu jakimś cudem udało ci się wyślizgnąć z uścisku. Wtedy on wyciągnął sztylet i zaatakował. Kucnąłeś i również wyszarpnąłeś swoje ostrze z pochwy przy bucie. Nagle mężczyzna, który miał cię zaatakować zwalił się na ziemię. Kobieta, która teraz leżała zapłakana rozbiła mu butelkę na głowę. Sprawdziłeś stan kobiety i udałeś się na spoczynek. Byłeś tak zmęczony, że od razu usnąłeś. Brog, Elendil, Elran
Piwo smakowało wybornie, zwłaszcza w takim towarzystwie. Na jednym oczywiście się nie skończyło, a po kolejnych rozmowa rozkręciła się na dobre. Grupa krasnoludów również przyłączyła się z wami do picia. Dowiedzieliście się, że poszukują jakiegoś skarbu w górach nieopodal. Na opowieściach minął wam czas. W końcu wynajęliście pokoje i udaliście się na spoczynek. Wszyscy, ranek
Zjedliście śniadanie i wyszliście z gospody. Nie wyglądaliście zbyt dobrze, Belegris jeszcze się chwiał, gdy szedł, Elendil z przestawionym nosem, Elran również przesadził z alkoholem. Jedynie Brog szedł dziarskim krokiem na miejsce spotkania. Armia już tam czekała. Prezentowała się na prawdę imponująco stu ludzi w lśniących we wschodzącym słońcu zbrojach łuskowych. Uzbrojeni byli w tarcze i długie miecze. Konni również wyglądali świetnie. Czarne, dobrze odżywione rumaki, kryte pancerze, lance. Podeszło do was dwóch ludzi. Pierwszy z nich przedstawił się jako Sebastian Emmrel, oficer armii Procambur. Był to młody mężczyzna w koszulce kolczej, na plecach miał wielki miecz. Drugi z nich, Garmich Blau, dowódca trzeciego bataliony konnicy, to mężczyzna ogromnych rozmiarów. Aż dziw, że znaleziono na niego konia. W każdym razie po krótkiej wymianie zdań wyruszyliście. Pogoda była naprawdę piękna. Trzymaliście się z przodu, razem z dowódcami. Armia sprawnym krokiem postępowała na przód. Pospieszaliście wszystkich, bo wiedzieliście, że czas jest tu najważniejszy. Po kilku godzinach drogi ujrzeliście dym, który ścisnął wasze serca. Nie zdążyliście? |