Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2008, 09:41   #171
Junior
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Jak udało się rozstępować koniki, to i podróż mijała raźniej. Zresztą co tu mówić! Żwawy krok siwka, w pełni współgrał z entuzjazmem Pana Mateusza. Konik aż wyrywał do przodu, chętny do biegu. Tak i Mateusz skoczył by za nim.

Lecz nie mniej fartowana była kompanija. Kilku nowej szlachty, co to Mateusz nie miał z nimi przyjemności. Lub przynajmniej w duchu wierzył że przyjemności nie miał. Z nimi, z ich braćmi czy siostrami. Takież to echa dawnego żywota, gdzie to się nie patrzyło którędy trakt wiedzie i czy kto na nim stoi.

Tedy wzięło się Panu Mateuszowi na wspominki. Dawnych czasów. Służby. Walk i wojen. A nader to ukochanej i niefartownej pozycji w jakiej to Pan Ankwicz pozostawał. Z raz jeszcze jednen powróciły dawne wątpliwości i decyzje. Ot te które dowiodły go do tej oto karczmy. Która wychynęła z za drzew ukazując się kawalkadzie.

– Zaiste zacna karczma – ozwał się szlachcic idący na przedzie. Zrazu zdał się poważną personą, bo począł sprawdzać broń. Acz dyskretnie.
Mateusz spokojnie lustrował okolicę, nijak nie sposobiąc się na okoliczność co to Pan Jaksa zwiastował. Prędzej mu było by pragnienie swe zaspokoić. Zatrzymał tedy konika. Nieopodal wejścia. Żyd wnet wybiegł ku nim. Żydowskim swym okiem grosiwa wypatrywał, co to za gorzałkę drugiego sortu i nie świeże mięsiwo, chytry chciał pobrać od dobrych Panów Braci.
Wnet zaczął opowiadać, nawoływać i zapraszać. Kłaniając się przy tym nikso. Żyd.

Pan Ankwicz przysłuchiwał się swobodnie, jak to Pan Jaksa w dialogi wchodzi i pokrzykuje co na żyda. Sam Pan Mateusz poprawiał przy tym konika i popręg mu luzował. Już chciał się włączyć do dyskusji, kiedy to o wodzie Pan Gorajski mówił. Ale pomiarkował Pan Ankwicz, bo i żart mógł być źle odebrany. Zwłaszcza w oczach szlachcica, co to niechybnie przypatrując się kompaniji, stał nieopodal.

Ruszył chwilę później Mateusz do karczmy. Przechodząc przy tym koło szlachcica wielce ciekawskiego. Zwolnił Pan Mateusz przechodząc obok tego. Spojrzał ku niemu hardo. Zastrzygł wąsem i spodełba tak spoglądał. Nijak się jednak nie odezwał. Ruszył do karczmy, tak jakby nie obchodził go kaprawy jak i jego kompanija. Z miejsca zajął najbardziej dogodny stół i wygodnie się rozsiadł. Opierając o ścianę i tak co by mieć baczenie na drzwi i resztę sali. A gdy reszta jegomościów dołączyła odezwał się Mareusz. Słowa swe kierując ku Panu Gorajskiemu.
– Jako że nie strasznym że gardło waszmości zaśnie, mówić można. Tedy powiedz nam co żeś widział i co planujesz. – poczym spojrzał po sali, hardo tak jakby szukał ciekawskich czy innych co to jeszcze miejsca swego i szabli Mateusza nie znali. Czyli tak że wszystkie szaraczki głowy spuszczali, a zawalidrodzy wyciągali je ciekawscy.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline